Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 07:45   #10
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację

W tym samym czasie, nieopodal...

-Cicho!- syknął Gery -Słyszałem jakieś głosy, ktoś znalazł kogoś w lesie, słuchaj…- szepnął do elfa imieniem Nyvech stojącego kilka kroków od niego.

-... pójdziecie cały czas prosto to dojdziecie do traktu.- dał się słyszeć głos Vestasa. Gery nakazał elfiemu wojownikowi ukryć się, a następnie sam zadął w złożone dłonie symulując dźwięk sowy, na który zareagował oddalony Garom. Gery został na miejscu podczas gdy Vestas zbliżał się do jego kryjówki. Gdy złapał kontakt wzrokowy ze swoim przywódcą nadał mu wiadomość za pomocą umówionych wcześniej gestów.

-Panie rycerzu, Candlekeep jest w drugą stronę niż wędrujecie, więc albo wasza historia jest wyssana z palca albo jesteście fatalnym nawigatorem na trakcie. Niezależnie od tego - raczy pan wybaczyć, ale to co ja tu robię to moja sprawa. - w czasie gdy Vestas wypowiadał te słowa Garom i Nyvech przystąpili do flankowania dwójki “zagubionych” podróżnych. Gdy wszyscy byli na swoich pozycjach opuścili kryjówkę.


Po chwili łucznik powrócił, wyłaniając się zza drzewa. Tym razem jego oblicze nie wyglądało tak obojętnie, a w dłoni dzierżył swój łuk ze strzałą na cięciwie. W tym samym czasie z innym miejsc wyłonili się inni członkowie bandy wraz z ich przywódcą, Gerym.
-Witajcie podróżni. - powiedział z uśmiechem na ustach -To może teraz powiecie prawdę, co? Tak dla odmiany? Dlaczego przedzieracie się przez te zarośla, gdy nieopodal jest wygodny i komfortowy trakt? Może coś ukrywacie? A może macie coś czego szukamy, co?


W tym samym czasie, reszta drużyny...

Drużyna wyczekiwała w napięciu na rozwój sytuacji, a gdy łucznik zniknął z pola widzenia byli wybitnie skonsternowani. Nie wiedzieli co mają myśleć o zachowaniu człowieka Gerego, jednak instynkt podpowiadał im, że póki co warto zostać w miejscu. Po chwili Gnorst usłyszał coś w krzakach obok siebie i poinformował bezgłośnie o tym pozostałych. Gdy na “scenę” wynurzyli się wszyscy członkowie bandy wraz ze swoim przywódcą okazało się, że źródłem hałasów był przedzierający się przez zarośla kapłan, który teraz stał tyłem do poszukiwaczy przygód.


-To zależy czego szukacie - odparł mnich i stanął ciężko na obu nogach. Prosto twarzą do dowódcy bandytów. Ruchy miał powolne i ociężałe, jak przystało na jego posturę. Odłożył na bok serce dzwonu w pokojowym geście kładąc je delikatnie na ziemi. A potem oboma pięściami dotknął leśnej ściółki i uniósł głowę, by spojrzeć wrogowi w oczy.
To co nastąpiło potem zaskoczyło każdego. Eksplozja siły i szybkości, gdy mnich skumulował całą moc w krótkim czasie, i uwolnił ją atakując wroga. Nie było w tym ani trochę powolności, tylko szybkość i siła atakującego rekina. 170 kilo agresywnej masy zderzyło się z zakutym w stal mordercą, łapiąc go w żelazny uścisk.
-Prawdy chcesz? - tyle zdążył powiedzieć paladyn zanim głos zamarł mu w gardle na widok czynów postawnego mnicha. Nie było czasu by dywagować - oto prawda! Karząca ręka sprawiedliwości na Was opadła- wyrwał miecz z pochwy i zaszarżował na wojownika który stał za ich plecami. To był jedyny logiczny wybór - łucznik będzie miał problem by ich trafić w tej gęstwinie a tropiciel skryty w krzakach wraz z Colinem powinien dać rady kapłanowi. Na Panny jakoś nie liczył.

Colin tylko głośno przełknął ślinę, gdy znów spotkali się z grupą Gerego. Poczuł jak lekko drga mu lewa noga, do tego jeszcze ukłucie w żołądku. Bał się, najzwyczajniej w świecie się bał. Nie wiedział, na co stać nowych towarzyszy niedoli, a na dokładkę, znając jego szczęście, na pewno mocno oberwie podczas tej walki.
Wszystko zmieniło się, gdy łotrzyk zobaczył szarżującego Mao. Colin wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Może jednak, mimo wszystko, tym razem mają jakieś szanse w walce z grupą Gerego.
Spojrzał na swoich towarzyszy. Teraz już musieli zaatakować, nie mieli innego wyboru, nie mogli znów stracić członków swojej grupy. Miał tylko nadzieję, że Liska nie ucieknie tym razem z pola walki i wspomoże ich, jak tylko będzie potrafiła.
Dopiero teraz zauważył, że cały czas mocno ściskał rękojeść sztyletu. Z nerwów spociła mu się dłoń, ale musiał teraz chociaż trochę się uspokoić. Dał znak Gnorstowi, że muszą obydwoje jak najszybciej zaatakować kapłana. Miał cichą nadzieję, że tropiciel zaatakuje pierwszy.*

Liska nie chciała śpiewem zbyt szybko wydać ich pozycji, więc uważnie przymierzyła z łuku w kapłana. Odległość była niewielka, więc miała nadzieję, że pęd strzały zniweluje stojącą na jej drodze roślinność.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline