-Dobra, pójdę zadzwonić do mamy... - zaczęła Connie. Widząc spojrzenia wszystkich, a zwłaszcza Britney, dodała szybko - że nam się przedłużyło z projektem i że będziemy później.
Zniknęła w domu Willa. Sam wziął do ręki kij baseballowy, oparty o frontową ścianę domu i uśmiechnął się, bo wyraźnie poczuł się pewniej. Will mruknął, że weźmie latarkę - kiedy to mówił, starannie unikał spojrzenia Britney.
Po chwili wróciła Connie, meldując, że rodzice przyjęli ze zrozumieniem konieczność dłuższego pozostawania u Sandersów. Istnieją plusy z bycia kujonem... Ewentualnie, może po prostu jej starsi nie byli tak beznadziejni, jak matka Britney?
Will parę razy włączył i wyłączył latarkę, sprawdzając, czy na pewno dobrze świeci. Świeciła mocno.
-Coś jeszcze bierzemy? - rzucił, już spokojniejszy, chyba pogodzony z losem. |