Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2016, 23:20   #9
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Ból.

Av'Ren'Hin nie był do niego przyzwyczajony. Przez siedemdziesiąt pięć lat, jedyny ból jaki czuł to pas ojca na plecach. O ile dumę gryzł bardziej i mocniej wyciskał łzy, to jednak katorga jaką przeszedł w więzieniu była boleśniejsza dla ciała. Kimkolwiek byli jego oprawcy zadbali by rzecznik rodu nadrobił lata nauki w przyśpieszonej sesji trwającej ledwie kilka minut. Może dłużej, lecz elf szybko stracił przytomność.

Teraz, budząc się, czuł każdego siniaka i każde obite miejsce. Strażnicy więzienni znali się na swojej robocie. Nie było lustra, by ocenić ich "dzieło" lecz, ale żadna kość nie była złamana. Nie było otwartych ran, które trzeba by zszywać. Tylko krwiaki i opuchlizny. Wraz z powracającą świadomością odzywały się kolejne zmysły. Gryzący nozdrza zapach niemytego ciała i ekskrementów. Suche oczy swędziały i paliły, a czuły wzrok musiał przez chwilę przyzwyczajać się do światła pochodni. Potem przyszło przykre uczucie prętów wbijających się w ciało. Na szczęście nie był ciężki, więc i wrażenia były "tylko" nieprzyjemne. Długo jeszcze leżał oswajając się z obecną sytuacją i doznaniami. Pozostając w apatii, obserwował i myślał.

Jeszcze przed pobiciem uświadomił sobie że gildia się po nich nie zgłosi. Mało prawdopodobne by zlekceważyli sprawę. Najpewniej po prostu nie wiedzieli, że rzecznik rodu Av trafił do więzienia. Lekkomyślnie postąpili bracia od razu kierując się do kontrahenta, miast wpierw zameldować się w siedzibie zrzeszenia kupców i rzemieślników. Teraz trzeba będzie jeszcze kilku tygodni, zanim ktoś w Marienburgu zaniepokoi się ich nieobecnością. Elfy były cierpliwie, ale ludzie nie. Do tego czasu mogli zostać ponownie zakatowani, albo co gorsza straceni. Na tą myśl, serce Ren'Hin'a szybciej zabiło, a ślina przestała starczać, do zwilżenia wysuszonego gardła. Na dnie żołądka zatańczył strach, znacząc swoją obecność swoim zimnym, oślizgłym ciałem. Śmierć była ostateczna. Z pobicia można było się wyleczyć. Z utraty godności podnieść. Jednak ostatni dech wyznaczał nieprzekraczalną granicę. Rzecznik rodu nie był zaś na to przygotowany. Na pewno też nie w takich warunkach. Nie w brudzie i syfie. Nie jak zwierzę, które wpadło w sidła pomyleńca.

Strach ponownie dał o sobie znać, lecz Ren'Hin zdusił w sobie chęć poderwania się i rzucenia na klatkę. Przywołał swoje myśli do porządku. Wciąż żył. To dawało nadzieję. Miejsce w którym się znalazł było o wiele gorsze od poprzedniej celi. Jednak narzędzia, sądząc po ich stanie, dawno nie były używane. Kimkolwiek był jego oprawca, chciał się zabawić jego kosztem. To nie napawało optymizmem, ale zdecydowanie oddalało wizję rychłej śmierci. Av'Ren'Hin był zaś cierpliwy. Jeśli bogowie pozwolą, uda mu się przeżyć tortury i doczekać ocalenia, a wtedy wróci do tego, który mu tu zrobił i przemówi do niego jego "językiem". Gdyby zaś udało się stąd uciec... Strach, choć nie zniknął, pobudził motywację, a ta poruszyła z kolei myśli.

W końcu sterta brudnych gałganów drgnęła. Elf zaczął podnosić się w swojej klatce, wspinając się po poziomych prętach jak po szczeblach, póki nie stanął na równych nogach. Był wysoki - jak większość elfów, wyższy od przeciętnego człowieka. Gdyby nie fioletowe przebarwienia na skórze - pamiątka po pobiciu - byłby przystojny. Znad opuchniętych policzków, w świetle pochodni, błyskały niebieskie oczy. Fizjonomia twarzy oraz srebrzyste, teraz rozpuszczone w nieładzie, włosy nie pozostawiały wątpliwości co do pochodzenia Ren'Hina. Jednak smukła sylwetka, w gałganach, którymi został obdarowany, wyglądała na zabiedzoną, zamiast pełną wewnętrznej gracji.

Rzecznik spojrzał na drugą klatkę - na siedzącego w niej człowieka. Kim był? Czemu się tu znalazł? Nie wyglądał na żadnego z oprychów, którzy napadli ich w magazynie. Gdzie był Sor'Kane? Chociaż nie darzył swego brata miłością, zaniepokoił się jego losem. Co się stało z tą elfką, która na nich napadła? Przypomniał sobie jej zaskoczenie, gdy ich ujrzała w magazynie. Czy też tu skończyła? Kolejne pytania rodziły się w głowie Av'Ren'Hina - Jedno rodziło następne. Na razie wszystkie prócz jednego miały zostać bez odpowiedzi. Czy przedłużająca się nieobecność oprawców to szansa na podjęcie działania? Mógł się o tym przekonać tylko w jeden sposób.

Nie odezwał do współwięźnia. Zamiast tego odwrócił się do niego plecami i z sykiem bólu ulżył potrzebie pęcherza celując gdzieś na posadzkę. Dopiero gdy skończył, otarł dłonie o gałgany i sięgnął do obręczy próbując ją poruszyć. Serce biło mu w piersi ze strachu, tak szybko że niemal się dławił własnym przerażeniem. Bał się tego, że pomylił się w dedukcji i właśnie uwalnia klatkę, by ta poszybowała ku ziemi, wprost na zaostrzone pręty.
 
Jaracz jest offline