Choć okna w sypialni Ann były szczelnie zasłonięte, elektroniczny zegar natrętnie dawał znać, że właśnie wstawał kolejny dzień, którego plan był raczej napięty. Dziewczyna przeciągnęła się, ocierając o ciepłe ciało które przywierało do jej boku:
- Obawiam się, że muuusimy wstaaaawać. - Powiedziała ziewając szeroko. Nie przespali tej nocy zbyt wielu godzin. - Chcę pojechać do Roberta, a potem do Danielle, a wszystko przed akcją, którą zaplanowaliście na uniwersytecie.
- I spotkaniem z twoją rodziną - wymruczał na wpół sennie męski głos, którego właściciel nie poruszył się ani o milimetr.
- Coś cię widzę bardzo nurtuje myśl o próbie "ognia i wody" - Uszczypnęła go delikatnie w pośladek, który akurat znalazł się na drodze jej ręki.
- Nie nurtuje, a niepokoi. Nie próba ognia i wody, a ojca pułkownika, któremu za dużo nie powiedziałaś i może zostać postawiony w sytuacji wymagającej podjęcia natychmiastowych działań bojowych - Remo ziewnął, jego ton pozostał senny i pozbawiony śladu tego niepokoju, o którym wspominał.
Zaśmiała się:
- Jak ładnie to ująłeś - Uniosła się i popatrzyła na niego z góry - Poradzisz sobie z nim bez problemu.
Nachyliła się i pocałowała go w usta:
- Wierzę w twoje umiejętności strategiczne.
- Nie mam żadnych. Ale codziennie staram się trenować jogging.
- Myślę lepsze byłoby kendo albo jeszcze lepiej Krav maga. - Powiedziała poważnym tonem, choć w jej oczach wyraźnie widać było iskierki rozbawienia.
- No przecież mówię, znam Krav magę na wylot - przewrócił się na plecy, jego dłoń wylądowała na szczupłym biodrze Ann. - Pierwsza zasada: jak się da to spierdalaj.
- A co zrobisz w sytuacji gdy nie da się uciekać? - Tym razem w jej głosie słychać było jeszcze dodatkowo wyraźne zaciekawienie.
- Niestety, wtedy pozostaje tylko wygrać - błysnął białymi zębami w uśmiechu.
***
Do C-T pojechała metrem. Droga, która normalnie zajmowała jej 20 minut, teraz przeciągnęła się do czterdziestu, a i tak była pewnie dużo szybciej, niż ci, którzy poruszali się po górze. Problemem był jednak koszmarny ścisk, w którym co poniektórzy pozwalali sobie na bezczelne obmacywanki, a nawet nie można było im przywalić, ze względu na brak miejsca. Użycie lasera mogłoby skutecznie powstrzymać ten proceder, ale mogło także spowodować włączenie się alarmu pożarowego we wnętrzu wagonu i zatrzymać metro, a tego dziewczyna wolała uniknąć. Zacisnęła zęby i bohatersko poddała się losowi, jedynie jej zielone oczy rzucały błyskawice w kierunku towarzyszy podróży.
Ponieważ domyślała się jak bardzo znudzony może być człowiek, który nie ma nic do roboty, a przed Robertem był jeszcze przynajmniej weekend siedzenia w zamknięciu, by zająć mu czas, zabrała z domu "zestaw małego majsterkowicza", jak nazywała podstawowe oprzyrządowanie do tworzenia małych robotów.
- Przyniosłam ci coś na zabicie czasu. - Powiedziała kładąc na stole dość sporą walizkę ze sprzętem i częściami do robocików. - Przyjdę jak będę miała czas, może uda się wieczorem. Zrób ewentualną listę jeśli czegoś jeszcze potrzebujesz. Spróbuję ci to podrzucić - dodała podnosząc pokrywę.
Z pochmurną miną przyjrzał się temu co mu przyniosła spojrzeniem bez wyrazu. Potem roześmiał się cicho.
- Zabawki! - z niedowierzaniem pokręcił głową. - Ratujesz mi życie. Ta wieża w weekend wydaje się kompletnie pusta. Ale nie chcę nic więcej oprócz wyjścia stąd. I może czegoś do jedzenia, abym nie musiał korzystać z automatów.
Azjatka zastanowiła się:
- W Wieży powinna działać w weekend jakaś kantyna, ale o tej porze pewnie nie mają tam wielkiego wyboru, a ja i tak pewnie nie mam do niej dostępu. - Westchnęła - Załatwię coś później. Na razie musisz się zadowolić automatami. Co do twojego wyjścia cholernie trudno zrobić cokolwiek gdy nie działa sieć i holofony, ale to chyba goście, którzy cię porwali urządzili zasadzkę na mnie i na Remo, może spróbują jeszcze raz i wtedy kogoś dorwiemy. Tak najlepiej zdobyć informacje.
- Nie powinnaś ryzykować - powiedział już zupełnie poważny. - Zgłoś to na policję i nie wychodź z domu. Mnie tu wysyłasz, a sama co? - pokręcił głową.
- W przeciwieństwie do ciebie ja jestem żołnierzem i byłam od dziecka szkolona jak sobie radzić w momencie zagrożenia. Po za tym ojciec przydzielił mi ochroniarza. - Skrzywiła się, nie chciała mówić, że wymknęła się z domu. Zanim Dru pojawił się tam rano. Jak na jej gust za bardzo rzucał się w oczy, ale ojciec zrobi jej na pewno kazanie z tego powodu. Nie usprawiedliwiał jej w jego oczach pewnie fakt, że po prostu nie miała czasu na niego czekać.
***
By oszczędzić sobie kolejnych, niechcianych „pieszczot”, do prawniczki udała się na piechotę, na szczęście Danielle, nie mieszkała daleko i droga do niej okazała się szybsza i dużo przyjemniejsza od podróży metrem, a na miejscu czekała już na nią dość niespodziewana, choć wiele wyjaśniająca, informacja zapisana na czytniku, który kobieta podsunęła jej przed nos:
Cytat:
Alibi Alexa jest fałszywe.
|
Azjatka popatrzyła na napis i zapytała:
- Masz kartkę papieru i coś do pisania?
Kobieta skinęła głową i na chwilę odeszła, wkrótce wracając z klasycznymi przyrządami do pisania, podając je Ann, która szybko napisała na kartce:
"Jeśli walczymy z SI lepiej nie używać do kontaktów urządzeń elektronicznych podpiętych do sieci. Myślisz, że masz w domu podsłuch?"
Daniela zastanowiła się, po kilku sekundach pokręciła jednak przecząco głową.
- Wątpię - odpowiedziała głośno, dopisując jeszcze: "Skoro nie działa wcale sieć to podsłuch chyba też by nie działał?".
"Pluskwy nagrywające działają niezależnie. Lepiej nie ryzykować." - Napisała Ann, a potem jeszcze:
"Musimy mieć jakieś dowody, by podważyć alibi. Chyba warto zacząć od apteki, w której rzekomo był. Policja pewnie to sprawdziła i ktoś musiał złożyć fałszywe zeznanie, ale w większości tego typu sklepów są kamery. Ciekawe czy przejrzeli nagrania..." - Panna Ferrick zastukała długopisem w blat, popatrzyła na rozmówczynię i dopisała:
"Możesz spróbować jakoś się dowiedzieć jak wygląda ten etap śledztwa?"
"Nie wiem, nie mam wejść w policji" - odpisała Morrison. "Wydaje mi się jednak, że ktoś mnie śledzi. Dlatego jestem tak... przewrażliwiona. "
- Hmm... - Westchnęła Ann spoglądając uważnie na kobietę i zastanawiając się ile w tym ostatnim stwierdzeniu jest paranoi, a ile odbioru stanu faktycznego. Sama była paranoiczką, więc mogła zrozumieć innych:
"Masz ważne jakieś plany na dziś? Jeśli nie lepiej je odwołaj i zostań w domu. Zrób sobie wolny weekend. Pozamykaj dobrze zamki. Najlepiej nikogo nie wpuszczaj. Jak działa z systemem ochrony w budynku? Ja spróbuję sprawdzić alibi."
Podrapała się po brodzie:
- Nie wiem jak to wcisnę w dzisiejsze plany...
"Budynek jest chroniony" - odpisała rudowłosa. - "W środku nikogo nie zauważyłam tylko wczoraj na zewnątrz. Chciałabym pomóc, inaczej nigdy się od tego nie uwolnię."
- Jakby wróciły holofony to byłabym bardziej przydatna... - westchnęła.
- Taaak to spore utrudnienie - Zgodziła się z nią Ann. - Po za tym poruszanie się po mieście to koszmar. Nie wiesz może o jakiejś wypożyczalni motorów lub skuterów w pobliżu? - Zapytała.
- W zimie nie, ostatnie automaty zabrali ponad miesiąc temu - pokręciła głową. - Moi sąsiedzi mają motor, mogłabym pożyczyć, ale umiesz takim jeździć?
- Bez większych szaleństw pewnie sobie poradzę. Kiedyś próbowałam jeździć na motorze, ale wolałam samochody, więc nie doskonaliłam tych umiejętności.
- Mam nadzieję, że zastanę ich u siebie - Daniela uśmiechnęła się słabo. - W zimę to chyba każda jazda na motorze jest szaleństwem.
- Pojadę wolno, a pewnie i tak będzie mi łatwiej niż większości osób poruszających się dzisiaj po ulicach NYC. - Młoda saperka uśmiechnęła się do prawniczki. - Dziękuję, to mi bardzo ułatwi wiele spraw. Jak tylko czegoś się dowiem – wskazała na holofon, na którym nagrana była kupiona wiadomość. - To przyjadę do ciebie. Spal zaraz tę kartkę. - Dodała jeszcze na koniec. - Nigdy za wiele ostrożności.
Rudowłosa skinęła głową i udała się załatwiać Ann transport. Po chwili wróciła z kluczykiem i dała Ann kod do automatycznego garażu podziemnego. Ze względu na zakłócenia piloty działały kiepsko i tylko ręczne wybranie numeru na konsolecie zapewniało sukces w postaci motoru, który pojawił się przed oczami Azjatki po dość wolnym przetworzeniu całego procesu wybiórczego.
Teraz miała możliwość w miarę sprawnego dotarcia na spotkanie z Remo i jego przyjaciółmi. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że ze względu na raczej śliska nawierzchnię, nie rozwinie prędkości większej od średniej roweru, a jej tyłek i inne członki po tej jeździe, będą solidnie przemrożone, ale zawsze była to jakaś alternatywa dla koszmarnych korków.