- Pusto. - odparł beznamiętnie. – Nie ma żadnego życia na drodze do miasta, nawet nie widać ptaków na niebie... To jest złe, i wszyscy to wiemy, ale tam są ludzie, a my tu przybyliśmy, aby im pomóc, nie mamy innego wyjścia...
Danar sam nie wiedział, co mówił. Nigdy nie skrzywdził nikogo z własnej woli, zawsze pozostawał neutralny w stosunku do otoczenia, nigdy się nie mścił. Jednak czy to go nie zgubi? Nie zaznał też żadnej ludzkiej krzywdy, gdyż cały czas żył w lasach. Armia była dla niego nowością, a jednocześnie zabawą.
- Oni tam są, czuje to… - kontynuował dalej. – Powinniśmy ruszać jak najszybciej, sami widzieliście, że te bestie nie próżnują. Chcecie zdezerterować? W takim razie przypomnijcie sobie, po co tutaj przybyliśmy.
Chciał ruszyć już teraz, ale nie dał pozwolić wziąć górę emocjom. Nawet, jeśli droga była pusta, to w mgnieniu oka mogło zaraz coś na nią wyjść. Poczekać na posiłki? Iść od razu, czy czekać? A jak to drugie, to na co? Wszystko trzeba było ustalić od razu… a może ktoś się uratował z tej masakry? Może poszukają w pobliżu obozu? Nawet zapasów nie mamy… |