Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2016, 12:00   #5
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
~Powinnaś załatwić to oficjalnie, pójść do swojego pana, uszczęśliwić go…~
Zamknij się! Ból nie pozwalał się skupić. Rozpraszał. Dlaczego nie działa wytłumiacz? Ręka drżała, przy każdym ruchu. Niedostrzegalnie dla innych, ale irytująco wyczuwalnie. Musiała uciec, uciec jak najdalej. Zaszyć się w kącie.
~Jesteś taka słaba.~
Była. Cokolwiek się stało, stawało się nie do zniesienia. Tej nocy jednak była sama. W ten dziwaczny sposób czuła się wolna. Rustlersi sobie poszli. To zaskoczyło ją najbardziej ze wszystkiego, ta łatwość z jaką odpuścili. Ta cała Felipa. Chyba miała dość. Sądząc z pobieżnego skanu Psyche nie dziwiła się, ilość elektroniki prawie dorównywała jej własnej. Odpuściła też dzieci. Tak, dostali te co tu były, Marlene ich nie potrzebowała w żadnym wypadku. Potrafiła się powstrzymać. Te tu i tak zostały stracone, zgadzały się w tym obie.

Liczyła się dystrybutorka: Ayako Dan. Tę zatrzymała sobie na własność.
Znów nie protestowano. Zwłaszcza, kiedy uznała umowę ze Śmieciarzem za nieważną. Widział twarze. Jej własna nie przeszkadzała, lecz Rustlersi nie mieli tak subtelnej duszy wywoływania niepokojów. Załatwili się z tym szybko.
Może część przeżyła, na przykład kierowcy, którzy niewiele widzieli? Toż to tak nieistotne…

Psyche pożyczyła sobie TIR’a. Tej nocy nie było mowy o wpadce, chaos nasilał się i miał eksplodować dopiero z samego rana, a przewiezienie Ayako Dan na motorze nie wchodziło w grę. Pozostawienie maszyny również. To się jakoś nazywało.
Sentyment.
~Ha Ha. Nic takiego nie zostało w tobie zaprogramowane…~
Głosy w głowie, nietłumione przez ból, zawroty i mdłości. To niesamowite, że mogła czuć mdłości. Potrzebowała resetu, twardego przywrócenia na właściwe tory.
Odrzucenia wątpliwości. Nie, to nie sentyment. To konieczność ukrycia wszelkich powiązań. Nie wiadomo, czy jakimś sposobem nie dotarliby do Corp-Techu rozkręcając maszynę. Wjechała nią na naczepę po prowizorycznej rampie. Miała jeszcze czas. Azjatkę wrzuciła do kabiny, z tyłu, na sypialne miejsce kierowcy.

Ruszyła, zostawiając resztę bajzlu za sobą i nie poświęcając mu choćby jednej myśli więcej.


Przemysłowy Queens nie sprawiał miłego wrażenia w środku nocy podczas nie działających połączeń bezprzewodowych. Opustoszałe uliczki, mroczne zakątki, sterty materiałów budowlanych i wygaszone niemal do zera fabryki. Tu i ówdzie działały latarnie, kamery tylko przy strzeżonych obiektach. Tu Psyche wybrała miejsce do pozostawienia TIR-a. Ayako nic nie kombinowała, wyglądała jak osoba błądząca we mgle.
~I to ma być szefowa? Nie mów, że dałaś się oszukać.~
Nie, to musiała być ona. Coś zwyczajnie… poszło nie tak. Ktoś mógł ją za mocno uderzyć. I te hasła, które czasami wypowiadała. Jak obłąkana. Jakimś cudem udało się umieścić ją na motorze i zmusić do trzymania się, dzięki czemu miała szansę przebyć jakąś krótką drogę.

Tu nastąpił ten moment, w którym wreszcie musiała zdecydować. Podjęła już decyzję, że nie pojedzie do Boora.
~Niewdzięcznica, za to wszystko…~
Zagłuszyła ten głos, pogłębiając zawroty głowy. Sama ledwo utrzymywała jadący motor w pionie. Nie, żadnych Boorów. Corp-Tech również nie. Nie znała tam osób na tyle pewnych, że zachowałyby tajemnicę. Lecz miała swoje własne źródło.
Skierowała się wprost do tajnej lokalizacji. Już prawie zdążyła zapomnieć o siedzącym tam człowieku.

Zastała go na miejscu, nie okazał się supermanem ani Jamesem Bondem w mocnym przebraniu. “Tąpnięcie” sieci sprzed kilku godzin uderzyło również jego, musiał mocno szarpać się na krześle, bo więzy wpiły mu się w członki aż do krwi. Kiedy weszła nie zareagował, najwyraźniej z bólu, braku pomocy, zmęczenia i pozycji najzwyczajniej zemdlał. Siarczysty policzek wybudził go, lecz jasne stało się, że może nie być najsprawniejszym netrunnerem na świecie w chwili obecnej.
Nie miała wyjścia. To była jedyna szansa obecnie na wydostanie informacji po cichu. Do rozchylonych ust wlała mu nieco wody i podała wraz z nią dwie tabletki przeciwbólowe. Jej nie miały szans pomóc, jemu mogą złagodzić niewygody.
- Czhego? - wyrzęził, unosząc na nią spojrzenie i mrużąc oczy od nagłego ataku światła.
- Grzeczniej - zasyczała cicho, tuż przy jego uchu, zmuszając się, aby pokazać jak najmniej ze swojego słabego stanu. - Masz szansę zapracować na swoje uwolnienie, kochanie…
Wzdrygnął się mimowolnie, jego wzrok powoli przyzwyczajał się do światła. Wciągnął głębiej powietrze, próbując oczyścić gardło.
- I takh mnie nhie uwolnisz - chrypiał dalej.

- No wiesz? Nie bądź taki - pogładziła go delikatnie po policzku. - Tym razem nie chcę nawet, abyś zdradzał coś ze swojego barwnego życia. Wystarczy, że dobierzesz się do pewnej głowy i wydobędziesz kilka świństw, które w niej siedzą…
Wciągnęła ciągle słaniającą się na nogach Dan w zasięg wzroku TechNicsa.
- Kto tho jest? - spytał odruchowo, ale szybko dodał: - Zresztą, nieważsszne. Jak ma wtyki, to sama bysz sobie poradzhiła… - zamknął oczy, walcząc z wyraźnym bólem - ...a jak jest dobrze zabezyypieczona, to ze mnie i takh nie masz teraz pożyyytku…
Jego stan rzeczywiście wskazywał na duże problemy ze skoncentrowaniem się nawet na mówieniu. Nie mówiąc już o skomplikowanych sposobach na łamanie komputerowych zabezpieczeń.
~Twój pomysł jak zwykle był zły…~
Głupia dziwka. Każdy netrunner tej nocy może wyglądać podobnie, włączając to ludzi korporacji. Ona też nie mogła się skoncentrować. Przyniosła więc drugie krzesło i posadziła na nim Azjatkę, krępując ją i zamykając w specjalnych okowach podobnie jak BloodBoya.
- Dobrze. Wrócę tu ze sprzętem, na którym wykonasz tę operację. Za kilka, może kilkanaście godzin. Wtedy albo będziesz w stanie mi pomóc, albo, przykro mi to mówić, okażesz się bezużyteczny.
Uśmiechnęła się smutno. Dała im się napić i ugryźć kilka kęsów proteinowej papki, zgasiła światło i zamknęła drzwi, żegnana ciszą.


Udawanie w pełni sprawnej zmęczyło ją bardziej, niż chciałaby przyznać. Wsiadając ponownie na motor zachwiała się i prawie przewróciła wraz z maszyną na ziemię. Płatki śniegu nie cieszyły, opadając wolno na ziemię. Czuła się coraz gorzej, nie mogła z nikim skontaktować, podjęła więc jedyną możliwą decyzję. Udać się do kliniki firmowej i przejść proces odświeżenia i restartu wszystkich komponentów.

Miała sposób, aby zrobić to awaryjnie. Bardzo bolesny i nie gwarantujący niezwykłych sukcesów.
~Nie chciałby cię potem, nie możesz tego zaryzykować…!~
Właśnie. Nie chciałby. Ani on, ani nikt inny. Ryzyko zbyt duże. Ruszyła.
Oby nie wyciągnęli na wierzch zdarzeń z tego wieczora i nocy zapisanych jej oczami. Ból na szczęście stłumił strach.
 
Lady jest offline