Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2016, 15:08   #9
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację

Mik Maroldo przyglądał się krytycznie swemu odbiciu. Gałką z boku szpitalnego łóżka podniósł oparcie do pozycji półleżącej, zbliżając twarz do trzymanego przez Psyche lusterka.
Rysy zmieniły się nieznacznie, ale brak kolczyków i zastąpienie świecącego na czerwono zewnętrznego cyberoka udającym prawdziwe sprawiły, że na pierwszy rzut oka był niemal nie do poznania. Gęste, ciemno-blond włosy zamiast naszpikowanej wtyczkami łysiny też robiły swoje. Nowa twarz cyborga była wciąż opuchnięta a gdzieniegdzie, zwłaszcza wokół lewego ucha, było widać szwy. „Niemal jak człowiek”. Mik skrzywił się na tą zniewagę, lecz natychmiast zmrużył powieki i zacisnął zęby. Sprawiał wrażenie jakby każde poruszenie ustami sprawiało mu ból.
- …I przypuszczenia, co mogło spowodować tak personalny atak na pana Maroldo – zakończył Alan Dirkauer.
Mik otworzył usta, ale wydobył się z nich tylko nieartykułowany syk. Wykonał parę kliknięć na holoekranie podłączonego kablem do karku projektora.
- Zemsta – zachrypiał, westchnął i klikał dalej. - za porwanie szefa jednego z gangów zbuntowanych przeciw Rustlersom – pod koniec zdania głos cyborga stał się odrobinę wyraźniejszy. Odłożył projektor i siorbiąc głośno napił się wody przez rurkę.
– Chcieli go znaleźć i odbić, musi sporo wiedzieć - wyszeptał. - Ale jest odrutowany, bez serum prawdy nic z niego nie wyciągniemy. Ze mnie na szczęście też nie zdążyli, bo nie dałem się wziąć żywcem a nim dobrali mi się do łba zmartwychwstałem i ich wytłukłem. Ale moja dawna gęba jest spalona na Bronxie i rozpoznawalna na milę. Zresztą za bardzo przypominałem Bloodboya. To mocno utrudniało naszą delikatną misję. Czegoś się jednak dowiedzieliśmy, nie? Kalisto. Wiemy kto stoi za Free Souls.

- Chciałabym, aby wszystko było tak proste, jak to przedstawiasz - Psyche zabrała lusterko, odkładając je na małą szafeczkę obok łóżka. Wizyta w klinice przywróciła jej oryginalny wygląd, z nienaganną twarzą i fryzurą. Zdobyła też ubrania bardziej odpowiednie do aktualnego stanu rzeczy, siedziała na krześle w obcisłej spódnicy do kolan i żakiecie, na nogach mając ponad dziesięciocentymetrowe szpilki. - Nie mamy pewności, czy akcja porwania cię była pomysłem kogoś z góry czy samowolną próbą. Dobrze, że nie docenili twoich możliwości. To mi też sugeruje, że nie brali w tym udziału profesjonaliści. A Kalisto jest profesjonalne. Powiązania są jednak na tyle oczywiste, że sprawdzimy je. Jak wspomniał Maroldo, mamy do dyspozycji szefa gangu. Potrzebujemy czegoś skutecznego do przesłuchania go. Zauważyliśmy już, że osoby stojące niżej w hierarchii nie są dopuszczane do tajemnic związanych z Free Souls. Ciągle mamy także Rose siedzącą obok Jin-Tieo, możliwości działania pozostają duże - zakończyła swoje rzeczowe, wypowiedziane bezemocjonalnym tonem sprawozdanie.

- Na pewno nie rozwiążemy problemów Jina niańcząc go ani eliminując płotki - dodał Maroldo. - Kenji, ja i Psyche zabiliśmy już ze dwudziestu ale tych nygusów są kurwa setki. Dotarcie do Zbawiciela to jedyna opcja. Ci co mnie porwali mieli wyraźny rozkaz: wziąć żywcem, ogłuszyć, przesłuchać. Namierzyli mnie po wozie. Aut jest w tym mieście pięć milionów, nie ma mowy o przypadku. Musieli mieć dostęp do miejskiego monitoringu, jak my. Zjebali, bo nie wiedzieli, że mam ukrytą w łapach broń. W budynku należącym do Kalisto zebrali srogi opierdol, że mnie zabili. Niestety tego co ich opierdalał, też chyba zabiłem. Ale zgarnąłem ich holofony. Są tam - wskazał na szafkę pod ścianą. - Niech szef zawiezie je do firmy, może Remo coś z nich wyciągnie.

- Zabiorę je po drodze - zgodził się Alan, wstając i spacerując po małym szpitalnym pokoiku w te i wewte. Kiedy ich słuchał, wyglądał na zamyślonego. - Cieszę się, że mamy pierwsze przypuszczenia, lecz muszą sobie państwo zdawać sprawę, jak istotne są dowody. Obecnych niestety nie mogę przedstawić wyżej. Przypomnę, że państwa celem jest uzyskanie silnych wpływów w najsilniejszym gangu. Najlepiej byłoby wyeliminować owego Zbawiciela i jego grupę przy współpracy z Jin-Tieo, aby nasz udział był przez niego w pełni doceniony. Nikt nie każe państwu eliminować ich samodzielnie. Wykorzystanie zasobów grupy Rustlers jest wskazane i zalecane. Niestety mam też problem z doproszeniem się do serum. Rząd i władze miasta mówią wspólnym głosem o zakazie używania tego typu substancji i starają się kontrolować jej użycie, zajęli także zasoby Corp-Techu, przynajmniej część. Zarząd nie chce więc wydawać dawek bez silnego uzasadnienia. Jesteście państwo pewni, że tego szefa gangu nie da się zmusić w inny sposób? Skłonić do współpracy? Możemy mu zaoferować coś jako firma.

- Lubi wszczepy... - Mik podrapał się po łbie, chyba nie tylko po to, by wspomóc myślenie. Każdy kto miał kiedyś sztuczne włosy znał to uczucie swędzenia i wiedział, że początkowo ciężko się przyzwyczaić. Zwłaszcza jeśli wcześniej było się łysym jak kolano. I to aluminiowe.
- Ale wątpię, by zaufał nam na tyle, żeby dać firmie coś sobie wszczepić. Ja bym nie pozwolił Free Souls władować sobie nawet najlepszego bajeru. No i ten Higgs już ma dobry sprzęt. Ogólnie to chciał gadać tylko jak go uwolnimy. Można by jeszcze rozbroić jego blokery, no ale szef nie chciał brać go na nasz lab… key, będziemy kombinować... - cyborg wzruszył ramionami a w jego zachrypniętym głosie dało się wyczuć pewien wyrzut.

- Rozbrojenie blokerów musiałoby iść w parze ze środkiem na mówienie - Psyche powoli założyła nogę na nogę, poprawiając mini zagięcie na spódnicy. - Projekt ma ograniczone koszta i priorytet, zrozumieliśmy to. Spróbujemy więc wykorzystać zasoby Rustlersów - posłała Mikowi krótkie spojrzenie i prawie niezauważalnie mrugnęła do niego kiedy Alan nie patrzył. - I to będą nasze plany na przyszłość. Podążanie dalszym tropem. Wyciągnęliśmy kilku netrunnerów od BloodBoysów. Ich wiedza może okazać się krytyczna pod względem poszukiwań Zbawiciela i jego grupy. Jakie konkretnie dowody będą potrzebne, aby siła zarzutów wobec Kalisto stała się wystarczająca do wydobycia ich na zewnątrz?

- Możemy mu zapewnić przeniesienie, bezpieczeństwo, nową tożsamość, gdyby chciał - Alan odniósł się najpierw do słów Mika, zerkając w przelocie na nogi Psyche. - Lub wysłać technika do pomocy wydobycia z niego informacji. Przeniesienie do laboratorium firmy nie jest dobrym rozwiązaniem, jak już na pewno wspominałem. On wtedy nie mógłby z niego wyjść, a firma nie chce wziąć za to odpowiedzialności. Każdego człowieka da się przekonać - uśmiechnął się. - Wracając do dowodów, potrzebuję coś materialnego. Nagrania. Dokumenty podpisane oficjalnymi podpisami elektronicznymi. Ludzi, którzy będą zeznawać. Tego typu rzeczy. Lub zwyczajnego wyeliminowania Free Souls przez wspierany przez nas gang. Widzę, że mają państwo pomysły, to dobrze. Dobrze byłoby wiedzieć przed świętami na czym stoimy. Czy mają państwo do mnie jeszcze jakieś rozsądne prośby lub pytania? - słowo "rozsądne" podkreślił, patrząc przy tym na Maroldo.

Ów nie odpowiedział żadną ze swoich szyderczych min, tylko dlatego, że mimika u niego jeszcze kulała.
- Yep. Free Souls współpracują z Bloodboyami a ci więzili netrunnerów. Musimy wiedzieć jak najwięcej o tym co im zrobili i do czego ich wykorzystywali, key? Wszystko może mieć związek.

- Pan Dirkauer nie udzieli raczej na to odpowiedzi - kącik ust Psyche uniósł się w krótkim zalążku uśmiechu, pół sekundy później wracając do wcześniejszej pozycji. - Wystarczą nam pełne dostępy do ich sprawy i wszystkich innych, które będą się wiązały z naszym zadaniem. Musimy przemyśleć następne posunięcie. Dostęp do technika może okazać się pomocny. Sieć powoli wraca, mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli swobodnie porozumiewać się na odległość.

- Załatwię to zanim opuszczę klinikę - Alan skinął głową w stronę Psyche. - Wiadomości tekstowe dochodzą z opóźnieniem, ale już dochodzą. Namiar do technika zostawię. Jak coś się państwu przypomni, proszę się ze mną kontaktować niezwłocznie. Tymczasem życzę szybkiej rekonwalescencji - Dirkauer pożegnał się i wyszedł. Po nim weszła pielęgniarka wraz z Johannem.

- No no, kogo my tu widzimy! - zaśmiał się lekarz, zezując przy okazji na Psyche. - Stan idealny. Pani Gisele zaraz nafaszeruje nową chemią i wtedy dopiero się pan poczuje świetnie - mrugnął do Mika, a pielęgniarka wbiła mu strzykawę, aplikując dodatkową chemię. - W ramach prezentu świątecznego otrzymał pan barwnik skóry. Przy pana białej twarzy nie będzie się dało idealnie ukryć tożsamości, lecz pamiętaliśmy o jakże tajnej misji. Z kapturem się sprawdzi. Kalibruje się podobnie jak pozostałe pana systemy. Włosy są chowalne, więc spokojnie może pan udawać łysego czarnucha - wyszczerzył się, zadowolony ze swojej roboty.
- Jestem już białym murzynem, więc łatwo mi przyjdzie - uśmiechnął się Maroldo. - Mocy przybywaj - dodał, patrząc na opróżnioną do żyły biodrowej strzykawkę, którą pielęgniarka wrzuciła do kosza z odpadami do utylizacji. - Będę jeszcze potrzebował czegoś na wynos podtrzymanie efektu. Tak, wiem, że później będę miał tygodniowy zjazd, trudno - uprzedził sceptyczną uwagę lekarza. - Trza wykonać target przed deadlinem i uniknąć fakapu, co nie? - spojrzał na Psyche.
- W założeniach zadania nie ma deadlinu - kobieta wstała, poprawiając swoje nienaganne ubranie. - Uważam, że nasze działania mogą czas wydłużyć lub skrócić. Poszukam informacji, jak skończysz tutaj to będę na zewnątrz. Musimy ustalić kilka rzeczy - odwróciła się i wyszła z zamiarem przypilnowania nadania uprawnień i poszukania netrunnerów.
Pielęgniarka skończyła, odpinając Mika od wszystkich urządzeń monitorujących jego stan. Prawdziwy ekspres. To nie mogło być bezpieczne, ale misja to misja. Johann wyszczerzył się.
- Potrzeba raz dziennie, to ułatwia organizmowi przystosowanie się do nowych zabawek. Wolelibyśmy zobaczyć tu pana raz dziennie na skan i sprawdzenie stanu, inaczej może pan dostać wylewu do mózgu, a z tym nawet nanoboty sobie nie radzą.
- Postaram się - odrzekł poważnie cyborg. - Ale może się zdarzyć, że coś mnie zatrzyma, dlatego muszę mieć pełną dokumentację w formacie czytanym przez skaner. Mam własny i umiem sam się diagnozować. Od pięciu lat jestem certyfikowanym testerem - dodał, jakby wykonywanie zawodu, którego nie chciał się podjąć nikt o zdrowych zmysłach, było powodem do dumy.
- Nie widzę problemu. Będzie do odbioru przez pana przy recepcji - uśmiech nie schodził z ust lekarza, który być może Mika uznawał za wyjątkowo… radosny obiekt.
- Dzięki. - Mikowi wciąż daleko było do radości, ale przywykł do zainteresowania ze strony konowałów. W dobie transhumanizmu prawie każdy miał jakiś wszczep, lecz nadal mało kto decydował się na tak daleko idące modyfikacje ciała.
Wstał z łóżka i skierował do szafki. Tak jak się spodziewał jego ubranie zutylizowano. Pozostały tylko buty i zdobyczna kurtka. Założył ją na pidżamę.
Patrząc w odbicie w lustrze nad umywalką uświadomił sobie, że właśnie utracił kolejny i najważniejszy element tożsamości - własną twarz. Powiedziano, że ciała wskrzeszonych będą różnić się od tych sprzed śmierci a on umarł już dwa razy.
Z dawnego Mika pozostało niewiele - tylko imię.
Imię można nadać nawet maszynie.

Welcome my son,
Welcome to the machine.
What did you dream?
It's all right, we told you what to dream.
 
Bounty jest offline