Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2016, 23:10   #11
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Ferrick, Remo

Godzina 11:34 am czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Chinatown, New York


Zapasowych kompletów ubrań dla ludzi polanych wodą ze spryskiwaczy co prawda na Pace University nie mieli, lecz można się było wsadzić pod gorący prysznic, którego Remo potrzebował bardziej. W końcu w serwerowni wody nie było, jedynie chemia i mróz. Ten drugi zszedł, ta pierwsza pozostała na ubraniach, bardzo mocno sugerując natychmiastowe pranie. Kurtka Ann ochroniła ją dość skutecznie przed wodą, znacznie w każdym razie bardziej niż pozostałych hakerów i Lisę, która natychmiast zaczęła jednakże protestować.
- Nie ma mowy, też chcę wiedzieć co tam siedziało! Tylko doprowadzę się do porządku.
Strażnik nie wnikał. Nakaz to nakaz. Gdyby wnikał, to jeszcze by oznaczało więcej roboty dla niego, a ten poranek i tak miał wystarczająco mocno spieprzony.

Kiedy zebrali się wreszcie w melinie w Chinatown, zbliżało się już powoli południe. Każdy docierał swoją drogą, więc Remo nie czekał na wszystkich - bo i po co. Lisa i Oro gdzieś się zawieruszyli. Podłączył się do decku i z pewnym zdziwieniem zauważył, że pliki zgrane na niego nie są niczym zabezpieczone. Drugie co zauważył, to fakt, że było tego kilka petabajtów - dotyczących dwóch ostatnich lat - co mocno utrudniało przeszukiwanie zawartości. W większości przypadków wyglądało to zresztą jak matematyczny bełkot oparty głównie na statystyce, prawdopodobieństwie i przyjętych modelach.
Dopiero konkretne zapytania wyłoniły jakieś bardziej zrozumiałe odpowiedzi. I co więcej, mocno zazębiające się z tym co już wiedzieli.

"Dzieci Rajneesha" same w sobie generowały niepoliczalną ilość wyników. Izaak White również takie tworzył, co więcej hakerowi udało się wykryć połączenie z zadaniem systemowym opisanym jako "znaleźć przywódcę". Wynik wskazywał też na dwójkę innych ludzi: Ayako Dan oraz Manuela Navarro. Pamięć Ann była niezawodna, pamiętała doskonale, że te same nazwiska pojawiły się przy "cudownych" ozdrowieniach w Nowojorskich szpitalach. Pierwsze łączyło się z czymś nazwanym "Luxury Goods", drugi z nazwą o wiele lepiej znaną, szczególnie dla Remo: "Free Souls". Wyglądało na to, że przyczyną zamieszania w całym Nowym Jorku był zepsuty system oraz trzy różnej jakości prace dyplomowe.
- Biorąc pod uwagę, że sieć na tym uniwerku nadzorował robot to nic mnie nie zdziwi - skomentował Walter, pykając kółka z dymu.

Ciągle jednak mieli głównie zlepek bilionów operacji i symulacji, bez dokładnej wiedzy czego szukają i konkretnych zapytań nic nie dało się wyciągnąć. Co więcej, nawet konkretne pytania nie musiały dawać sensownych wyników. W końcu to efekty działań maszyny na podstawie danych wpisanych przez humanistów. Z tego nic dobrego wyjść nie mogło.
I nie wyszło.


Wierzbovsky


Godzina 11:58 am czasu lokalnego
Sobota, 20 grudzień 2048
Północno-wschodni Bronx, New York


Kolejka miejska hamowała z piskiem, zatrzymując się na ostatnim przystanku w granicach miasta Nowy Jork. Bronx widać stąd było poprzez kłęby dymu i lekką mgiełkę. Samochody nie wydzielały już spalin, lecz zakłady przemysłowe ulokowane na tym krańcu Bronxu, wcale nie zamierzały przechodzić całkowicie na ekologiczną działalność. Nie było ich dużo, ale tu tworzyły małe zagłębie połączone z elektrownią. Leah nie poświęciła temu zbyt wiele uwagi, ponieważ nie po to przyjechała wraz z Motą w to miejsce. Stacja była tak mała, jak tylko mogła być, lecz nowoczesna i czysta. Umiejscowiona na równi z jezdnią kierującą się dalej na stalowy most oraz obiektem zainteresowań detektywów: olbrzymią, gotycką katedrą. Przybycie tu w dobie braku sieci było jedyną szansą na rozmowę z przywódcą grupy - Izaakiem White'm.

Siedziba "Dzieci Rajneesha" nie stanowiła wiedzy powszechnej, lecz Hawkins zdążył odkryć jej położenie. Nie żeby szczególnie się z tym kryli - budowla była wręcz monumentalna. Ściany nosiły ślady upływu czasu i nie tylko, lecz jednocześnie znać było ludzką rękę niedawno przykładającą się do odnowy tego miejsca. W oknach widać było nowe witraże, lecz Wierzbovsky nie zobaczyła w nich katolickich symboli wiary. Na dachu umiejscowiono lądowisko dla helikopterów, a nowe wejście wykuto w połowie wysokości katedry, tak aby dało się bez trudu podjechać tam samochodem. Na niedużym parkingu stało zresztą kilka aut. I to wszystko nad zrujnowanymi slumsami, najgorszą częścią całego miasta, być może wyjaśniające dlaczego nie zdecydowano się otwierać głównych wrót katedry. Wzrokiem Leah obejmowało ogromne połacie terenu zabudowane głównie rozpadającymi się budami, barakami i innego typu blaszakami, połączonymi w całość i tworzącymi istny labirynt i zlepek. Tu gliniarze się nie zapuszczali. Co zdarzyło się w Śmieciowisku, pozostawało w Śmieciowisku.

- Jakoś nie wierzę, aby ta rozmowa cokolwiek przyniosła. Myślisz, że potrafisz przejrzeć tego faceta? Słyszałem o tym. Nawet w akademii podobno rekrutowali… - Mota ugryzł się w język, a na jego policzki wypełzł delikatny rumieniec.
Nowe drzwi wejściowe pozwalały uniknąć tego syfu i dzięki tej specjalnej stacji dla kolejki miejskiej, wejść do środka bez narażania się na nieprzyjemności. Zaraz za drzwiami trafiało się do niedużego hallu i dalej, do czegoś na kształt całkiem nowoczesnej recepcji. Drzwi w głąb były zamknięte, zresztą trzeba by najpierw ominąć siedzącą za biurkiem, surowo wyglądającą kobietę.
- Dzień dobry - przywitała ich. - Państwo…? - nie dokończyła, pozostawiając to im.


 
Sekal jest offline