Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2016, 14:29   #1
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
All Hallows’ Eve [18+]



Halloween. Samhain. Dziady. Zaduszki. Jakkolwiek by nie zwano tego dnia, 31 października niezaprzeczalnie związany jest z duchami, strachami i… dynią. Historia ta, która zostanie opowiedziana, zaczęła się wraz z pierwszą minutą owego dnia. 30 października rozpoczął się i upłynął pod znakiem Diwali, hinduistycznego święta światła, które trwać miało pięć dni i obchodzone zawsze było hucznie.




To ostatnie słowo bez wątpienia pasowało do niedzielnej nocy, która rozbrzmiewała wybuchami fajerwerków i wesołą muzyką. Nawet w tak ustronnym i cichym zazwyczaj miejscu jak Epping Forest, nie dało się uciec przed owym świętowaniem. Niebo raz po raz rozjaśniały kolorowe światła, sprawiając że wrażliwe na głośne dźwięki zwierzęta, przeżywały swą gehennę, kryjąc się w ciemnych miejscach i piskiem oraz wyciem wyrażając agonię. Wraz z nastaniem północy, nadeszła mgła. Skradała się powoli, cicho niczym wprawny łowca podchodzący swą ofiarę. Z początku można ją było pomylić z dymem, którego nie brak było w powietrzu, a który raził nozdrza wonią prochu. Tak jednak było tylko z początku. Około pierwszej ucichły wybuchy, w jakiś czas później ucichły piski i wycia. Nastała cisza. Głucha, ciemna, lepiąca się cisza.


Podobnie rzecz się miała w jednym z domów przy Manor Rd. Nie było ich wiele przy tej wąskiej, pełnej wybojów drodze leśnej. Ot parę, odgrodzonych murami, skrytych za ciężkimi bramami, posiadłości za które zapłacić trzeba było okrągłe sumki by stać się ich właścicielem. Nawet bliskość starego cmentarza nie było w stanie zmniejszyć owej kwoty ani też odstraszyć chętnych. W końcu, jakby na to nie spojrzeć, był to Epping Forest. Świeże powietrze, masa zieleni, dobry dojazd do centrum. W okolicy nie brak było pub’ów i restauracji. Kogo było na to stać, mógł rozkoszować się naturą z grzbietu końskiego, przemierzając leśne odstępy korzystając z jednej z wielu wytyczonych ścieżek.
Powróćmy jednak do owego domu, skrytego za białym murem i takiegoż samego koloru bramą. Był to stary budynek, gustownie odremontowany i zmieniony w wygodną rezydencję przez jego obecnego właściciela.




Czas jednak, który posiadał nadal był wyraźnie widoczny, przyciągając ciekawskie spojrzenia turystów i wycieczkowiczy przemierzających leśne szlaki. Front był dobrze utrzymany, widać było wprawę i wiedzę idącą za sposobem, w jaki zieleń otaczała ceglane ściany. Żwiru, który pokrywał podjazd nie szpeciły chwasty, zamiast tego ozdabiał go lśniący, nowy i elegancki pojazd czterokołowy. Mgła, o której wcześniej była mowa, otulała go, przeglądając się w lusterkach i posuwałą dalej, ku drzwiom wejściowym, odzobionym kołatką zdobną pyskiem wilka. Za nimi znajdował się krótki korytarz, który nagle otwierał się na elegancki salon po lewej i utrzymaną w cuntry style, kuchnię. Dalej znaleźć można było pracownię i pokój gier połączony z niewielką biblioteką. Na piętrze, zapraszając swą wygodą i urządzone ze smakiem, znajdowały się cztery sypialnie, dwie z których en suite. Poza nimi była także duża łazienka z wanną wielkości małego basenu.
W jednej z owych sypialni, tej, którą zwykle określano mianem “master”, spał mężczyzna. Łóżko które zajmował, bez wątpienia nie było pojedyncze, a sądząc po zdjęciu stojącym na szafce, u jego boku powinna znajdować się kobieta, której jednak tam nie było. Było jednak coś innego. Spod poduszki, ledwie, ledwie widoczna w zimnym blasku wskazówek zegara, czerniała lufa pistoletu.
Poza owym mężczyzną, nie było w domu żywej duszy. On sam usnął niedawno. Huki i wybuchy nie działały najlepiej na jego sen, więc nawet nie próbował zmrużyć oczu póki świętowanie nie zostało zakończone. Wtedy dopiero odprawił swój cowieczorny rytuał i ułożył się do snu. Snu, z którego obudziły go dźwięk wody dobiegajacy z łazienki i cichy odgłos, jaki bose stopy wydawały w zetknięciu z chłodną, białą posadzką.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 01-11-2016 o 11:18.
Grave Witch jest offline