Ciepło które biło od brudnych owczych futer teraz stało sie męczące chociaż koiło w te ostatki zimnych dni.Przetarł czoło spracowaną dłonią.
,,A czort by to ...,,- Pomyślał patrząc na dłoń zroszoną lepkim potem ale pokręcił głową i rzekł.
-
Ave-Wsparł sie na jednej z owiec i rozgarniając oburzone zwierzęta przedostał sie na przód wozu.
-
Dóbry dzień Muradronie- Powiedział dziarsko rolnik.
-
Chwała Panu Najwyższemu i tobie towarzyszu - Skinął głową i pozdrowił go dostojnym gestem dłoni.
-
Młody jestyś , jeszcze do łba wbić musisz sprawy takie jak kult a rzyczywistość.Bóg bogiem , a my sami sobie
-
Akt filozofii mało miejskiej ?
-
A tfu Muradron gdzie żeż mi prostemu chłopu do filozofii , świat i myślenie ostawiam magusą i innemu tałatajstwu.Ja tylko liczę i liczę że sprzedam te łowieczki i ziarna zakupie i paszy nowej , liczę że dojadę spokojnie z powrotem do chałupy. Ale liczę liczę i w obliczeniach boga mi zabrakło
-
Boga nie da się liczyć , bóg to pierwiastek napędowy , on tworzy owce i ziarna , pasze i drzewa z których zbudowałeś chatę
-
Prawdziwy palladyn gadasz jak i une wszystkie , światowce , bohatery- Stary krasnolud otarł twarz chustą , pot płynął z obu , zapach drażnił nozdrza.
-
Coś sie stać musiało że temu bogu twemu niebo się pali , lub z żalu płonie , bo żar bije dziś niesłychany.
Muradron spojrzał w niebo.
,,Taka nagła zmiana pogody , to musi być jakiś znak , cuś sie stało,,
-
O rany !!- Zakwiczał rolnik , Muradron wyrwał sie z osłupienia , klasztor w zgliszczach !! Płyty nagrobków zmiecione w pył , drzewa i trawy w pożodze
a świątynia , a święci braciszkowie ?
Sprawdzić trzeba było Muradron chwycił poręczy i wyskoczył z wozu dobył młota i w mgnieniu oka przedostał się przez zniszczony cmentarz , nie widział nawet jak rolnik zrywa dwa siwki do biegu i oddala się...
,,Co robić , co robić !!,, Nerwy pulsowały , był już blisko wyskoczył i grzmotnął w drzwi te otworzyły się z hukiem , wpadł do środka.
,,Otworzyć oczy? czy warto , czy mam tyle sił , co zobaczę ?,,