Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 01:10   #3
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Miał pytania?
Nathaniel nie był przekonany do pytań, on wiedział jak sprawa jest poważna. Ed nie taiłby niczego, co mogło im być potrzebne by dorwać brzydala. A jeżeli nawet pytania jakieś były potrzebne, to wolał zostawić je innym.
Siedział cicho.
W rękach obracał komórkę, od czasu do czasu zwalniając wygaszacz. Palec jakoś tak sam kliknął aplikacje gmaila.
w jedynej kopii roboczej wciąż były słowa jakie napisał, a nie wysłał.
I teraz nie wciskał send, dopisał tylko: "Helllooou??"
Wyłączył ekran i wspomniał poprzednią noc...


- Wilkommen Nathaniel. Jak zwykle przed czasem. - Jobb patrzyła na Tremera bawiąc się wisiorkiem zawieszonym na szyi. To znaczy Vera się bawiła, Vesper zaś mówił.
Obserwowali go za to uważnie oboje.
Nathaniel usiadł i milczał, choć grzecznie przywitał się skinieniem głowy.
Przez chwilę panowała cisza.
- Naprawdę nie mamy na to czasu. - Jobb fuknęła lekko zirytowana. - Trochę mamy - dodała zaraz.


Nat poruszył się lekko starając się ułożyć wygodniej na miękkiej kanapie w niewielkim alkierzu robiącym za miejsce VIP w restauracji “Le Bergère” w Chicago. Trzy godziny lotu w jedną stronę. Nawet nie czarter, a prywatny odrzutowiec podstawiony na lotnisko by go tu ściągnąć, jakby nie można było załatwić sprawy mailem lub zabezpieczonymi komórkami.
I teraz jeden milczy, druga twierdzi, że nie mają czasu. Pieprznięci oboje zdrowo i do bólu. Choć może jedynie jedna pieprznięta? Po prostu Jobb? Nath nigdy nie rozwikłał, czy to szalona Malkavianka miała rozdwojenie jaźni, czy może Vesper miał rację?
Zaklął w myślach.
Próby rozwikłania tego co dzieje się w tej główce o ślicznej ale ni to zbyt kobiecej ni męskiej twarzy, musiały prowadzić w rejony gdzie wylądować nie chciał. Lubił swoją równowagę psychiczną.
Współpraca jednak nigdy nie była nieopłacalna, poza tym pracował też na zaufanie.
Mieć szacunek, nutę zaufania i może szczyptę przyjaźni malkawiańskiego archona, a nie mieć… to robiło cholerną różnicę.



- Ale nie musisz przedłużać! - Vera była dziś w zdecydowanie kiepskim nastroju, coś musiało ją mocno wpienić. - Wiesz, że Boccob zniknął? - dodał Vesper spokojniej patrząc na wampira.
- Jak to zniknął?
- To jeszcze nieoficjalne, wie parę osób. Książę ma problem Nat. My... -
urwał - my leider zresztą też.
- Nie rozumiem…
- Schizol chce wsypać wszystkich, FBI, NSA, Leopoldowe gówna. Coś mu odbiło. -
Ton i akcent zdradzał, że głos zabrała śliczniejsza połowa Jobb. - Naturlich, to jest wiadomość tajna, wie raptem kilka osób. Aber, to poważna, bardzo poważna sprawa Nat. - Teraz Vesp. Można było się cholera zgubić. - Zagrożona jest trzecia część zachodniego wybrzeża, o maskaradzie nie wspomnę. Donnerwetter. To robota dla Justicara Nat. A Justicar jak wiadomo zleca takie rzeczy swoim cynglom. W grę wchodzi Maris, justicarka Malkavian, by sprzątać burdel w domenie księcia Malkaviana. Albo Petrodon, bo Boccob to Nosferatu. Zgadnij kim chcieliby wysłużyć się oboje?
- Chyba, że umyją ręce i przekażą to wewnętrznemu kręgowi… -
Nathaniel zastanawiał się na głos. - To afera na ten kaliber. Na alastora z ramienia samej góry.
- Tak. I zlecą to alastorowi, który najlepiej orientuje się w terenie. W swoim terenie. Piękny scheisse zbieg okoliczności, że jeden z alastorów ma siedzibę w L.A.. Kółko się zamyka, dla nas sytuacja się nie zmienia. -
Twarz Jobb skrzywiła się nieznacznie.. Przyjemniejszy w brzmieniu, ale bardziej zirytowany głos dodał: - My mamy zaś robotę tu. W Chicago. Dosyć osobistą.
Nathaniel pokiwał głową.
- Gdzie w tym ja?
- Książę będzie chciał posprzątać swoimi kanałami, zanim nie będzie miał odwrotu i będzie musiał powiadomić kogo trzeba. Albo już zmontował, albo zmontuje grupę, która będzie miała za zadanie dorwać tego hurrensohn. Będziesz w tym składzie.
- Greenwood tobie na złość mnie do tego nie wyznaczy. Nie zrobi tego przecież gdy będzie wiedział, że Ty tego chcesz. Niepotrzebny mu ktoś, kto ma dobre kontakty z archonem.
- Nat… Nat… Nat… -
Jobb pokiwała głową, w jednym oku pojawiły się iskierki rozbawienia, drugie powędrowało ku powale w geście “o boshhh…”.
Nienawidził jak trafiały im się momenty równorzędnej kontroli mimiki. To było naprawdę przerażające.
- Jeżeli Ed dowie się, że ja wiem, to specjalnie weźmie do tego Ciebie. O twoją lojalność obawiać się musi chyba najmniej z tych kogokolwiek wyznaczy, nicht wahr? I wykaże tym gest. Wrzuci w ekipę kogoś, kto ma z nami dobre relacje, byśmy mieli namiastkę poczucia, że wiemy co się dzieje. Ręka na pulsie. Wie, że inaczej możemy zechcieć zostawić Chicago i poszukać Boccoba sami. Ale jak znajdziemy go my, to przekażemy kręgowi… lub zażyczymy sobie sporych przysług oddając go w końcu Edowi. - Jobb uśmiechnęła się. - Uwierz mi, książę właśnie pieje z radości, że zezwalał na nasze kontakty i czasem współpracę patrząc na to przez palce. Sprawdzałeś maila?
- Od wyjścia z samolotu nie.
- Lubisz hazard?
- Jobb, w co Ty pogrywasz?
- Jeżeli masz na skrzynce maila od księcia, że oczekuje cię jutro po zmroku w ważnej sprawie, to …
- Nie będę się zakładał.
- In ordnung. Ale i tak sprawdź.

Nathaniel wyjął komórkę i wszedł na gmaila. Zaklął gdy zobaczył nieprzeczytaną wiadomość. Ponownie zaklął gdy zobaczył od kogo.
- Czego ode mnie chcesz? Jeżeli masz plan zrobienia ze mnie szczura…
- Proszę cię -
prychnęła Jobb - gdybym chciała… Um himmels willen, Vera… To się streszczajcie!... Jak będziesz nam przerywać, to nigdy…

Nathaniel spojrzał w okno, gdyby oddychał westchnąłby ciężko.
Ale nie oddychał.

- Chce, byś się przyłożył Nat. Mocno. Widziałem poziom planowania Eda - słowom towarzyszyło prychnięcie - widziałem komu może zlecić tę fuchę. Naprawdę, nawet ja byłem zażenowany. Nie potrzebuje szczura ni kreta, potrzebuje w ekipie kogoś, kto się naprawdę przyłoży, komu ufam, że nie skrewi. Verstehst du mich? - Jobb patrzyła tremerczykowi w oczy. Przy słowach o zaufaniu znów nastąpiło prychnięcie. Cóż, Nat nie miał go widać u Very. - Jak wam się uda, to nie będziemy ściągani z Chicago. Zależy mi na tym by tak było. A gdybyście spieprzyli i dostaniemy polecenie zajęcia się tym na last minute. Soooo, nie będziemy musieli tracić czasu na weryfikowanie dossier sprawy gdy dostanę je od ciebie. Tyle ile dacie radę zrobić.
- Nic więcej? -
upewniał się Nat.
- Nic.
Tremere kiwnął głową.
- Mogę liczyć na wsparcie?
- Możesz. Czego potrzebujesz.
- Kontaktów… -
Nat zaczął wymieniać.
- Och, halte deine Pferde! - wstrzymał go Vesp. - Nasze kontakty, nie mogą wiedzieć, że robisz to w porozumieniu z nami. Zapomnij. Ludzie, sprzęt? Tak. jakbyś potrzebował kasy, też dostaniesz.
- Ludzie? Sprzęt? Po co?
- Mamy informacje, że sabat też może chcieć go przechwycić. A poza tym… Boccob niezdrowo interesował sie futrzakami. Ma na nich trochę materiałów. Jeżeli odbiło mu na tyle by ujawniac wszystko, a pchlarze o tym wiedzą, to…

Nathaniel kiwnął głową.
Zrozumiał.
- Ilu?
- Dostaniesz cztery sekcje operatorów. Z puli dyżurnej, specjalnego przeznaczenia. Więcej nie da rady. Firma musi działać, my potrzebujemy siły ognia tutaj, a i ochrona rezydencji… Oprócz tego pełne wyposażenie bojowe, transport bez ograniczeń sprzętowych.

Nat nie komentował, kiwnął tylko głową.
- Kontaktować się będziesz z Enrique, jest uprzedzony o tym, że w określonym zakresie ma ci dać wszystko co potrzebne, choćby w środku nocy.
- Potrzebowałbym jeszcze… - Nathaniel uciekł wzrokiem do torebki Jobb, wiedział co w niej było. Nie dokończył.
- Dostaniesz. Naturlich… -
Jobb uśmiechnęła się słodko, a Tremere zagryzł lekko szczęki.

Był od niej pół wieku starszy nie potrafił zrozumieć jakim cudem Malkavianka… Odgonił te myśli.

- Masz tu adres mailowy z hasłem. Zapamiętaj, zniszcz. Będzie na nim notorycznie… ktoś. Tę jedną osobę myśle, możemy ci dać na wsparcie. Ale tylko w ten sposób. Wszelka korespondencja w kopiach roboczych, bez wysyłania ich. To bezpieczniejsze niż mailing, NSA trzepie każdą wiadomość słaną elektronicznie. Wpisz tam wszystko czego potrzebujesz ze… specjalnych zamówień. Dostaniesz odpowiedź gdzie odbierzesz. Możesz radzić się, możesz prosić o zdalne wsparcie. Możesz postarać się wykorzystać jego kontakty. Wydaliśmy polecenie, byś dostał co potrzebujesz.
Jobb wstała, a z jej ust wyrwało się coś w stylu: “no nareszcie!”.
- W aspekcie zasobów: Enrique, w aspekcie innych spraw: ten mail. Od momentu gdy zostaniesz przydzielony do sprawy, zero kontaktów między nami. Null. Verstehen?
Nathaniel kiwnął głową.

Rozumiał

Pokręcił głową znów skupiając się na słowach księcia.
Solidne gówno się tu kręciło...
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 06-11-2016 o 16:53.
Leoncoeur jest offline