Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 14:46   #8
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację


Tak w zasadzie, żeby oddać sprawiedliwość, to Ragnar zupełnie nie słyszał treści ogłoszenia o wyprawie na zamek Drachenfelsa.

Właściwie, żeby całą oddać prawdę, to trzeba by powiedzieć, że krasnolud niemal wepchnął się do środka, przed wysłannikiem zakonu Sigmara albowiem pęcherz cisnął go niemiłosiernie. Natychmiast, przyspieszonym krokiem, z ogromnie niespokojnym wzrokiem, zapytał gospodarza o wychodek. Po wskazaniu drogi ruszył na miejsce po królewsku. Dokładnie w sposób, w który królowie to robią, kiedy są pewni, że nikt nie widzi, a potrzeba doskwiera. Czyli niemal świńskim truchtem.

Owszem, jakieś odgłosy dochodziły do niego, kiedy pogwizdując sprośną, żołnierską piosenkę, wartkim strumieniem kreślił ósemki.

Dopiero kiedy wrócił do głównej izby "Karczmy pod Wisielcem", dostrzegł dziwne poruszenie. W zasadzie, uściślając, nienaturalne nie-poruszenie. Trącił kelnerkę łokciem, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Ta skrzywiła się lekko, masując bok po kuksańcu.

- O co ta szopka? - zapytał głosem mającym być konspiracyjnym szeptem. Niestety całkiem mu nie wyszło.

- Zakon Sigmara poszukuje profesjonalistów i ochotników, za razem, którzy za honorarium trzech koron podejmą się wyprawy na Zamek Drachenfels - streścił krótko wysłannik.

Jernarm chrząknął lekko i pociągnął kilkukrotnie połamanym nosem.

- Doooobra, nie takie rzeczy się ze szwagrem po pijaku robiło. To jabłuszko... Można? - zapytał tę samą kelnerkę, wskazując na zawartość spoczywającej na ladzie miski.

Najwyraźniej nie znalazł się zainteresowany, zarówno ogłoszeniem, jak i czerwono-żółtymi owocami.
Dziewczyna nieśmiało skinęła głową, być może przez zakazaną gębę pytającego.

Porwał trzy sztuki, w jedno wgryzając się natychmiast, gdy dwa pozostałe czekały na swa kolej w lewej ręce, za plecami.

Spod "Wisielca" był jedynym ochotnikiem, lecz nie jedynym z całego miasta. Szybko okazało się, że zgromadziła się ekipka niezgorszej wielkości. Oczekiwał mniejszego zainteresowania na wieść o wyprawie do siedziby Konstanta. Wszak nie trzeba się znać na sprawach Imperialnych, by wiedzieć kim był Drachenfels. Szczególnie tu w Bögenhafen, czyli ścisłym sąsiedztwie.

Przez pewien czas nie było co robić. Dosłownie. Proces sprowadzania pracowników trwał, więc Ragnar napoczął trzecie jabłko zabijając czas tym, czym wszyscy. Przynajmniej tak mu się wydawało.
Jak się okazało, jedynym nie do końca spodziewanym elementem wystroju pomieszczenia nowymi osobistościami były dwa elfy.

Niewykluczone, że sam był mało spodziewanym elementem. Niewykluczone, że ze swoim kasztanowo-rudym, niewielkim irokezem na łysej czaszce oraz większą ilością włosów na brodzie niż większej części głowy, był najbardziej wyróżniającym się uczestnikiem. Nie, żeby się tym specjalnie przejmował.

Natomiast zupełnie spodziewanym było to, iż pewna część zgromadzenia miała w dupach nie jeden kij, ale cały składzik na miotły. Było to całkiem normalne i powszechne u osób, które do czegoś doszły. Momentami irytujące, ale nic, czego nie dało się przeżyć.

Jernarm miał w zwyczaju posyłanie pozdrowienia na przywitanie, choćby krótkim skinięciem głowy i tylko jedna osoba wyprzedziła go w tym zamiarze. Rycerz.
Wzniósł, w odpowiedzi, prawicę z nadgryzionym jabłkiem.
W świecie, w którym ludzie oraz elfy, podobno niosący kaganek kultury, nie zniżają się nawet do powitania wolał być chamem i prostakiem idącym pod prąd nurtowi.

Heinrich Tottentanz zaczął mówić, kiedy dziesiąta osoba zjawiła się w pomieszczeniu. Ragnar starał się jak najciszej spożywać odgryziony właśnie kawałek, lecz w panującej ciszy chrupanie było na tyle głośne, iż zmuszony był chwilowo przerwać konsumpcję. Dokończył ją dopiero, kiedy pierwsze osoby podchodziły, by złożyć swój podpis.

- Wasza ta... no... - zamachał ręką z owocem, jakby to miało wspomóc proces przypominania sobie słowa. Spod długiej, acz cienkiej kurty z kapturem rozległ się metaliczny grzechot.

- ... świątobliwość! Ja tak nie pracuję - wskazał brodą leżący przed nimi papier, zaś tarcza na plecach zakołysała się lekko.

- Primo, niczego nie podpisuję. Chcecie, żebym podpisem własnym poręczył, że zadanie wykonam, a to możliwe nie jest. Khazadzi nie rzucają gołym słowem. Może się uda, a może nie i każdy, kto inaczej twierdzi to amator albo głupek. A najemnik tyle wart, jaka jego skuteczność - stwierdził krasnolud.

- Secundo, nie biorę zaliczek. Na chu... laszczy tryb obecnie nie starcza czasu. Tertio, wysokość wynagrodzenia ustalam po wykonaniu zadania. Przed wykonaniem pada cena szacunkowa. Za kilku nawiedzonych kretynów wezmę kilka szylingów, ale za Drachenfelsa policzę sobie więcej niż trzy korony - zakończył, gestykulując owocem.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 06-11-2016 o 14:53.
Alaron Elessedil jest offline