Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2016, 19:06   #6
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
6 listopada 2016 r., godzina 13:08, bar na przedmieściach Boise

Auto zahamowało z piskiem opon. Prawie pomylił zjazdy. Wokół Boise była cała masa farm, ale był też bar dla Harleyowców. To tu przesiadywał za życia Lester. Księżycowy dziwak zwykł przyciągać do siebie dziwne indywidua. Ale to miało swoje plusy. Oto teraz, gdy Jack miał plik banknotów do wydania, to tutaj miał znaleźć się ktoś, kto da mu dostęp do broni.
- Zaczekaj tutaj, dobrze?

Dziewczyna zerknęła na Jacka. Czemu miała złe przeczucie, że ten wypad skończy się burdą… - Jesteś pewny? Może jednak powinnam pójść pogadać? - W jej głosie nie było słychać entuzjazmu. Lubiła harleyowców, większość jej znajomych z koncertów krążyła wokół tej grupy, ale jakoś nie była przekonana do nabywania broni.

- To może być niebezpieczne. Zaufaj mi - zrobił kilka kroków, wsunął ręce do kieszeni kurtki.
- Dron ma kamerę. Sterowniki są w tablecie.

- Ok, odpalę go. - Mi podpięła laptop do zasilania i sięgnęła po drona. - Nad barem pewnie jest kamera, pewnie nie nagrywają ale ściągnę dane do siebie. Nie ładuj się w kłopoty.

Gdy tylko Jack wszedł do baru, mógł dostrzec jego nietypowość. Wzdłuż lady nie było krzeseł, a korpusy motocykli. Obowiązkowy stół do bilarda stał na lewo od wejścia, tarcza do dartsa na prawo, w rogu odtwarzacz do winyli, a za samym barem stał siwowłosy koleś, który pewnie widział już niejedno. Większość stolików była zajęta - siedzieli tam ludzie mający na sobie kurtki i kamizelki świadczące o przynależności do “Mayan MC”. Kilku z nich mogło kojarzyć Lestera, bo nosił podobną kamizelkę...




Mi zauważyła, że za ladą spoczywa strzelba, na którą staruszek spojrzał gdy Jack wszedł do baru. Póki co nie wykonał żadnego ruchu w jej stronę. Póki co…

Jack szedł powoli patrząc na wszystkie otaczające go szczegóły. W końcu podszedł do barmana. Wyjął plik banknotów i powiedział:
- Poproszę najlepsze piwo dla mnie i moich nowych kolegów - głową wykonał tik w stronę harleyowców.

Barman tylko spojrzał na Reeda i kiwnął głową, wyjmując jakieś dziesięć kufli. Spokojnym ruchem zaczął nalewać do pierwszego z nich.
- Amigo, cóż cię tu sprowadza? - zapytał.

Jack odchylił kurtkę pokazując pokaźnego kolta.
- Mam do zapolowania na grubą zwierzynę i szukam kogoś, kto mógłby mi załatwić w dobrej cenie coś większego niż to.

- Szukasz gnata, hombre? - spojrzał na niego zaciekawionym wzrokiem.

Mi zauważyła na kamerce z drona, że podjechał jakiś koleś na ścigaczu i zaczął drapać coś na baku jednego z harleyowców. Gdy tylko skończył, ruszył z piskiem opon, przy okazji kopiąc w jeden z motocykli i wywracając go. Ktoś wewnątrz baru się poderwał na nogi i wybiegł przez drzwi, krzycząc - prawdopodobnie - wiązankę przekleństw po hiszpańsku. Dziewczyna mogła zauważyć, że większość klienteli jest raczej... w wieku jej ojca czy Jacka niż jej. Jack przeklął. Wszystko wskazywało na to, że nici z rozmowy.

Mi odruchowo zapamiętała numer na blachach ścigacza. Zerkając jednym okiem na to co pokazuje dron zabrała się za wyciąganie numerów telefonów do klientów baru. Rejestracja i związane z nią dane kontaktowe starszych panów. Dane policji szybko dostarczyły jej niezbędne informacje. W przypadku kilku z poważniejszymi naruszeniami, nawet o rozmiarze buta. Gang zajmował się głównie przemytem i przewozem różnych szemranych towarów dla różnych ludzi. Wydział ds. przestępczości zorganizowanej i baza ATF potwierdziły jednak, że byli w stanie niepisanej wojny z ruskimi. Szefem “Mayan MC” był niejaki Enrico Guiterrez, wyglądający zupełnie jak koleś za barem.




- Układ jest prosty. - szepnął barman. - Powiedz mi, kim był ten koleś na ścigaczu, a dostaniesz to, czego szukasz. - wrócił do nalewania piwa.

- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć - wyrwało się Reedowi zanim zdążył pomyśleć.

- Pomyśl, amigo. - uśmiechnął się tylko latynos.

- Rozlej te piwa, a ja zobaczę co moja koleżanka zobaczyła z samochodu - powoli wyszedł z baru kierując się do Hummera.
- Wiesz może co za koleś przelatywał tu tą szlifierką?

- Widziałam tylko gostka na ścigaczu. - Mi wpisała numery blach do bazy policji. Niecałą minutę później miała trafienie - Aaron Jones… - Mi uśmiechnęła się szeroko. - Zerknę gdzie pojechał. Enrico ma pod ladą spluwę, weź uważaj troszkę. Włamuję się ci na telefon. Nie przejmuj się.

- Zawsze uważam. A jakby jej nie miał, to byłbym zawiedziony.
Po kilku krokach dotarł do niego sens ostatniego zdania.
- Nie przeglądaj fotek, ok?

Mi odprowadziła Jacka niedowierzającym wzrokiem. - Mówić mi coś takiego i co mam posłuchać. - Nałożyła na uszy słuchawki i teraz mogła słyszeć wszystko co zarejestrował telefon Jacka. Sprawdziła czy Aaron nie podał też numeru przy rejestracji tego motorku, czy też go komuś zakosił, już odruchowo sprawdziła jakie telefony, starały się tu podpiąć do siebie gdy akurat postanowił się zabawić. Gdy Sniffer szukał odpaliła galerię zdjęć wujaszka. Cóż kamery w domu rejestrowały ciekawsze rzeczy. Motocykl był zarejestrowany na Aarona, ale nie było do niego żadnych danych kontaktowych w Boise. Pojazd miał blachy z Arizony.

Jack wszedł do baru w którym panowała naprawdę gęsta atmosfera. Podszedł do baru i powiedział:
- Nazwisko Jones coś ci mówi? Koleżanka twierdzi, że facet na szlifierce to Aaron Jones.

- Ten mały bastardo? - Enrico warknął kilka słów po hiszpańsku, czterech kolesi wyszło z baru, a chwilę później odpalonych zostało pięć motocykli, które ruszyły w pościg. - Compadre, cóż ci potrzebne? - zapytał barman, w dalszym ciągu spoglądając czujnym wzrokiem na Jacka.

- Automat kaliber .12, karabin wyborowy kaliber 30.06, półautomat 9mm, karabin maszynowy 5.56, pistolet maszynowy typu ingram, kamizelki kulodporne aramidowe lub ceramiczne. Granaty zaczepne. Granaty hukowe i błyskowe. Co macie? - Jack wymienił wszystko jednym tchem, jakby składając zamówienie na jajka na bekonie z dodatkami.

Barman parsknął śmiechem. - Amigo, na co idziesz polować? - pociągnął łyk piwa, stawiając kufel przed Jackiem. - Mam kilka SPAS-ów 12 na stanie, dwa ingramy 10, kilka kamizelek kevlarowych, parę fajnych flashbangów i granatów dymnych, jakieś beretty... Ale o grubszym sprzęcie zapomnij. Gruby ma ten rusek, Vladimir Hreshtschenko... - pokręcił głową, a w jego głosie brzmiała pogarda.

- Czyli jeżeli ktoś operuje takimi sprzętem, to albo wojsko, albo ma go od ruska. W takim razie z twojego opisu wychodzi, że poluję na ludzi ruska, albo na kogoś, kto się u niego zaopatruje. Jakiś Karabin wyborowy się znajdzie? Jeżeli nie 30.06, to może coś w standardzie 7.62? Biorę od ręki dwa SPASy, i dwie kamizelki. I Berettę. I ile masz pestek do tego?

Mi parsknęła słysząc o dwóch kamizelkach. - Eh wujaszku… - Zaczęła szukać info o motorze Aarona. W sumie wolałaby go dopaść przed gangiem. Sniffer podpinał się do kolejnych kamer, Mi odruchowo zerknęła na kamerę przy parkingu przed leśniczówką. Pustym parkingu... Z przebiegu trasy wydawało się, że mężczyzna wyskoczyła na krajową 84 i jechał w stronę Salt Lake City. Mi skrzywiła się, widząc że Kawasaki to przedelektroniczny rzęch, którego nie da się namierzyć po chipie..

- A ile masz gotówki, amigo? - zaśmiał się Enrico. - To, co tu wymieniłeś - rozłożył ręce. - to jakieś cztery patyki.

- Dam siedem, ale zorganizuj mi snajperkę z dobrym celownikiem. Do snajperki starczy 10 nabojów, do reszty po setce - dopiero teraz powoli upił piwo z kufla.

- Heh, na snajperkę musisz poczekać. Tydzień minimum. - latynos założył ręce na piersi.

Jack zaczął odliczać gotówkę.
- To masz te cztery kafle. Podjechać od zaplecza? Czy zawijasz w papierek?

- Cztery i pół. Zapomniałeś o pestkach. - mrugnął mu Enrico. - Podjedź z tyłu.

- Masz pięć i zanotuję ci numer telefonu. Zadzwonisz jak snajperka dotrze - Przekazał umówioną kwotę i wrócił do samochodu
Po zamknięciu za sobą drzwi rzucił tylko do Mi:
- W co grasz? - w tym czasie auto objeżdżało lokal. Po zapakowaniu umówionego sprzętu ruszyli wcześniej zaplanowaną trasę.
- W znajdź zielonego rupiecia na trasie do Salt Lake. - Mi zdjęła słuchawki z uszu i odpięła się od telefonu Jacka. Ustawiła GPS z powrotem na adres leża Vladimira. - Słyszałam, że kupiłeś mi sukienkę, to kochane.

Prawie jednocześnie zawibrowały dwa telefony. Na wyświetlaczu Mi zauważyła smsa od Ryjka i ojca, zaś Jack smsa od Jenny. Wszyscy się martwili, jak się trzyma i gdzie jest. Jedynie sms Jacka był inny, bo Jenna pytała “jak się ma jej ulubiony misiek”.

SMS od Jenny wyświetlił się na komputerze samochodu wraz ze zdjęciem przypisanym do kontaktu:



Dziewczyna często wysyłała mu swoje zdjęcia w pracy i po pracy, w różnych pozycjach. I choć Mi przejrzała je pewnie wszystkie w czasie wycieczki Jacka do baru, to teraz i tak się zaczerwienił.
- Jak mnie denerwuje ten “misiek”

- Niezłe nogi. - Mi położyła laptop na wycieraczce, a sama siadła po turecku na fotelu. Szybko odpisała do ojca i Ryjka, że prosi o czas do wieczora, bo musi pomyśleć. - Aż ciekawe gdzie teraz jest… chcesz wiedzieć? - Zerknęła na pracujący laptop i widząc, że robota idzie za wolno schyliła się i jedna ręką wpisała hasła do jednej z farm. Praca wyraźnie przyspieszyła, znalazła Aarona na 84 jakieś trzydzieści kilometrów dalej. Uciekał przed pięcioma harleyami z logiem “Mayan MC”. Otrzymała zwrotnego smsa od Ryjka “Czekamy : * Nie martw się o ojca, daje sobie radę...”.

- Dwie opcje wujaszku. Chcemy przesłuchać Aarona zanim obiją chłopaki z Mayan MC. Ja jestem ciekawa co ma do powiedzenia. Druga… jedziemy przywitać się z kumplem z syberii. Mam czas do wieczora. - Mi z zaciekawieniem obserwowała pościg, zerkając na dane policji czy ktoś jeszcze tego nie zgłosił. Po chwili dodała szeptem. - Będę musiała spotkać się z ojcem.

- Po co nam koleś na ścigaczu? A, tak przy okazji… motocykliści nazywają je szlifierkami ze względu na pracę silnika. Myślę, że nie ma co czekać z zemstą. Zawsze się zastanawiałem, czy jeżeli wyrwę wampirowi za dnia ręce i nogi, to on się obudzi.

- Wydaje mi się, że to on mógł sprzedać info o nas. - Mi spojrzała na mężczyznę z rozbawieniem. - Wiem o szlifierkach, mam znajomych harleyowców. - Mrugnęła do niego i sięgnęła po laptop by zerknąć co się dzieje u ruska. - Mama wspominała, że się budzą.

- Dobrze. Najpierw wyrwę mu ręce, a później porozmawiamy. Słuchaj, tutaj jest taka zabawka - sięgnął w tył po strzelbę automatyczną, jedną ręką obrócił ją, sprawdził, czy w komorze nie ma pocisku i wyjął magazynek z nabojami .12.
- To jest SPAS 12 - podal broń Małej Mi. Dopiero gdy potężna strzelba razem z posturą dziewczyny znalazły się jednocześnie w polu widzenia Jacka doszedł do wniosku, że to może nie być najlepszy pomysł.
- Strzelba automatyczna. Gdy ktoś podejdzie zamykasz oczy i wciskasz tutaj - pociągnął za spust.
- Gdy huk ustanie, a Ty otworzysz oczy, to najprawdopodobniej w miejscu gdzie stał ten ktoś zobaczysz kupkę mielonego mięsa.

Mi roześmiała się głośno i odłożyła broń na tylne siedzenie.
- Wujaszku pomysł równie zabawny co sukienka z kamizelki kuloodpornej. Jak będziesz potrzebował mojej pomocy, to się przemienię. Na razie zapowiada się, że nasza pijawka jest sama.
 
Aiko jest offline