Wróciłem do mojej klaustrofobii pełen dziwnej nadziei i ciepła południowego słońca.
Zaraz też zadzwoniłem do Maxa - organizatora wspomnianej już imprezy i po dłuższej chwili tłumaczenia jakim to super facetem jest Kudłaty, udało mi się go „warunkowo wkręcić w towarzystwo”. Warunkiem oczywiście było pół litra - dla niektórych to wciąż nektar zapomnienia i dobrego humoru. Niestety dla mnie promilowy Styks wpada do wielkiego morza rozpaczy. Odkryłem to właśnie tej nocy... Rozdział 2
Mare Tenebrarum Coraxo cahisa coremepe, od belanusa Lucala azodiazodore paebe Soba iisononu cahisa uirequo - dochodziło gdzieś z oddali, kołatało się pod zamknętymi powiekami
- ope copehanu od racaliare maasi bajile caosagi; das yalaponu dosiji od basajime; -Zlepione potem włosy opadły na czoło Maxa, gdy w uniesieniu opuścił głowę, a zaraz za nimi ręce na moje ramiona
- od ox ex dazodisa siatarisa od salaberoxa cynuxire faboanu. -W mroku strychu, na którego ścianach tańczyły słabe blaski pojedynczej świecy, rozbłysł upiornie jego uśmiech
-To są gromy, co przyjdą w nagłym grzmocie z setkami potężnych ziemi wstrząśnięć i tysiącem fal, i nie odpoczywają ani czasu nie znają. - Gromy gniewu uśpione są na Północy...
Gdy otworzyłem oczy świat wokół mnie wirował znajomym pokojem. Zniknęły gdzieś senne wspomnienia spoconych, rozgrzanych muzyką i alkoholem ciał. Wydawało mi się, że prócz tłukących się w czaszce cichym echem dnia wczorajszego słów Maxa, nie pamiętam z tej imprezy nic. W każdym razie niewiele.
Kiedy weszliśmy do mieszkania znajomi przywitali mnie gorąco i od razu podsunęli jakąś szklankę. Piłem więc radośnie kołysany grzmiącą z głośników nutą.
Na początku nawet sie bawiłem, ale po mgnieniu oka, która mogła być godziną, wspomnienia wróciły natarczywą lawiną. W każdej dziewczynie widziałem jej twarz, każdy dźwięk wywoływał nowe, bolesne doznania.. Na przemian miałem ochotę niszczyć i płakać zapadając się na dno depresji – istna kakofonia uczuć.
Kudłaty widział, że coś nie jest tak, chyba chciał byśmy wyszli. Wtedy znikąd, chodź może po prostu z toalety, pojawił się Max i zabrał mnie na rozmowę.
Sam tego chciałem, sam o to prosiłem: – Krzychu tylko z nim pogadam i pójdziemy – tak mówiłem.
Potem był strych, świeca, gromy jakaś książka...
[i]-... i wtedy po tym winie zobaczyłem na balkonie Szatana-[i] bełkotał gospodarz wieczoru, gdy wchodziliśmy po betonowych stopniach w paszcze mroku.
Potem były gromy i upiorny uśmiech...
Dalej to tylko ożywcze powietrze i droga do domu. Ciepłe silne ramie kudłatego, gdy upadłem. Kilka razy zatrzymałem sie pod jakimś drzewem by zwymiotować. Czułem wolność, spokój i siłę – siłę mojego gniewu. Moje antidotum na każdą krzywdę...
Drzwi za cholerę nie chciały się otworzyć, buty ściągnąć, a sąsiedzi patrzeć. Gdy Kudłaty wyszedł usiadłem i włączyłem muzykę. Spojrzałem na jej oblicze skryte drapieżnie pod moim łóżkiem tuż za potłuczoną taflą szkła w skrzywdzonej ramce.
Myśli krążyły jak szalone, głosy dobiegające zza ścian dudniły mi czaszce. Nakryłem głowę dłońmi lecz nic to nie dało. Głosy mordowały, wzrok ze zdjęcia palił...
Płakałem wyszarpując kable z gniazdka, a gdy pokój zatonął w kojącej ciszy upadłem, umarłem i zasnąłem....
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure. |