Volstagh - Wstawaj śpiochu! Kraa..- Słysząc ów głos, gnom tylko obrócił się na drugi bok, mrucząc.- Jeszcze godzinkę mamusiu.
Bolesne dziobnięcie w ucho wyrwało natychmiast Volstgha ze snu. Gnom z wściekłością w głosie krzyknął do skrzydlatego napastnika. – Jeszcze raz tak zrobisz, a powyrywam ci pióra z ogona Purchawku.
Kruk wylądował na drewnianym stole i zaskrzeczał.- Akuraat, prędzej stracę je w twojej kolejnej eskapadzie. Że też taki inteligentny kruk jak ja, związał się z tak niefrasobliwym magiem jak ty.. Kraa. - Gdzie jest Renivald?- spytał Volstagh ptaka, ubierając się. - Pracuje w stajni. Tobie też bym to radził...Kraa- odparł kruk. - Jestem magikiem , nie będę pracował w stajni. Przygotuję show na wieczór, parę kuglarskich sztuczek. Nic skomplikowanego. Chyba że..- mówił sam do siebie gnom pocierając soczyście zieloną bródkę. –..Najpierw trzeba ocenić konkurencję. - Znowu wymigujesz się od roboty, leniu, kraa...-odparł kruk. - Nie wymiguję. Jak mawiał wujcio Arnulf, ten ze strony ciotki stryjecznej Vilhelminy.Dobrze jest poznać konkurencję, jeszcze lepiej poznać jej sekrety.- rzekł Volstagh. - A jak wujcio Arnulf skończył?- zaskrzeczał Purchawek siadając Volstaghowi na ramieniu.- marnie, kraa.. - Czepiasz się szczegółów.- rzekł gnom.- Zresztą i dla ciebie mam robótkę. - Znów najcięższa robota, spada na najsłabszych.. Kiedyż skończy się ten wyzysk gatunków, Kraa..- zaskrzeczał kruk. - Oj nie narzekaj, po prostu polatasz po mieście, wypatrzysz Vanticusa. Na pewno gdzieś tu jest. Z powodu uroczystości, w tym mieście jest więcej szlachciców niż pcheł na sparszywiałym psie. –rzekł Volstagh. - I ja mam znaleźć jednego szlachcica wśród setek ludzi? Co ja jestem sokół czy co? Kraa..- zaskrzeczał Purchawek. - Jak znajdziesz, to dostaniesz herbatnika.- rzekł Volstagh. - Czy ja jestem jakimś durnym zwierzakiem, żeby mnie herbatnikiem przekupywać? Jestem inteligentnym krukiem! Filozofem w piórach! Kraa.. Dwa herbatniki. -Dwa, jak znajdziesz tego szalbierza. Jeśli myśli, że ryzykowałem konfrontację z czerwonymi łysolami z Thay, za friko, to chyba nie zna Volstagha Wiążącegochaos Jansena!- rzekł gnom zaciskając dłonie w pięści. - Czarno to widzę, kraaa.- rzekł kruk zrywając się do lotu, po czym wyfrunął przez otwarte okno. - Może jakbym cię przemalował na biało, to by pomogło.- zastanawiał się na głos Volstagh patrząc za odlatującym Chowańcem.
Następnie odmówiwszy krótka modlitwę do swego opiekuńczego bóstwa , gnom ubrał się zabrał cały ekwipunek i zostawił krótką notkę następującej treści. „Dzięki za gościnę, wrócę wieczorem z dowodem wdzięczności. Twój krewniak”.
Volstagh zamknął drzwi i rozejrzał się po Suzail. Będąc miejskim gnomem czuł się w tłumie, jak ryba w wodzie. Pilnując więc pustawej sakiewki, ruszył w rajd po mieście, podsłuchując plotki i przyglądając się w konkurencji, a także szukając odpowiedniego miejsca na swój występ. Najlepiej jakiegoś wzgórza miejskim parku, albo dość dużego placyku, z materiałami nadającymi się na podest. W końcu mały wzrost utrudniał Volstaghowi autopromocję.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |