Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 01:06   #19
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Dobrze zrozumiałam? - Psyche wstała ze swojego miejsca. - Ktoś kontroluje zdalnie tę kobietę?
Niemal jak mnie do niedawna, niemal nie dodała na głos.
~Jak ciebie ciągle…~
Nie, to już przeszłość, do której nigdy nie wróci. Tego jednego musiała się trzymać i nigdy nie puszczać. Inaczej utonie i nie będzie żadnego ratunku.
- To jest możliwe - odpowiedział TechNics. - I nie powiem, ma to coś wspólnego z tymi netrunnerami co ich trzymali w piwnicy. Tylko tam polecenia chyba były dla mnie zrozumiałe.
- Czy jest możliwe, aby namierzyć sygnał bez narażania nas na odkrycie? - Psyche obeszła krzesło z Dan. Wierzyła BloodBoyowi, ta kobieta zdecydowanie nie zachowywała się normalnie.
- Abym coś mógł namierzyć, komunikacja musi odbywać się dwustronnie. Co więcej, nie będę w stanie powiedzieć o czym… rozmawiają.
- Jedyny sposób na rozkodowanie, to dostać się do tego, z kim się komunikuje? - zapytała, zatrzymując się przy netrunnerze i spoglądając raz jeszcze na ekran.
- Niekoniecznie… - odpowiedział ostrożnie. - Można by było spróbować włamać się do samego procesora i spróbować to odkodować. To dużo roboty, ale jest to możliwe. Da się też wyłuskać słowa kluczowe i po nich przeszukać to co tu jest. Z tego co widzę, to jednak niewiele. Baza danych znajduje się po drugiej stronie, tu są jedynie skrawki wiedzy.
- W porządku - sprawdziła czas. Niedługo powinien odezwać się Mik, a ona pozostawała w polu zagłuszacza. Jednym sprawnym ciosem ogłuszyła Azjatkę. - Spróbujemy się do niej dostać później. Zamontujesz urządzenie do śledzenia i sprawdzimy z kim i o czym rozmawia po wypuszczeniu. Teraz masz o niej milczeć. Nie jesteś mi potrzebny martwy, masz szansę stąd wyjść. Nie zaprzepaść jej kiedy wrócę z kimś pytać o pewne rzeczy. Nigdy nie widziałeś tej kobiety, a nasze rozmowy o niej się nie odbyły. Rozumiesz?
- Jasne, będę milczał jak grób - odpowiedział szybko, zerkając to na Psyche, to na Ayako. - Nigdy nie robiłem tego co robiłem.
- Grzeczny chłopiec.
Wyciągnęła Dan, razem z krzesłem i wszelkimi śladami mogącymi sugerować, że TechNics nie był tu jedynym jeńcem i przeniosła ją do pokoju w sporym oddaleniu. Również zamkniętego i zaopatrzonego w zagłuszanie. Tam porządnie zakneblowała i związała kobietę, sprawdzając wszystko kilka razy. Dopiero wtedy wyszła i udała się na zewnątrz. Wiadomość od Mika już dotarła.


Weszła do ciasnego pomieszczenia energicznie, uśmiechając się na komentarz Higgsa. Intrygował ją ten przypadek, wywoływał przyjemne dreszcze wyzwania. Przywitała się z Loop, podając kobiecie rękę.
- Marlene. Miła odmiana.
Zdjęła kurtkę, odsłaniając górną część ciała ubraną w zbyt cienki dla zwykłego człowieka obcisły top odsłaniający ramiona na których widniało kilka tatuaży. Czuła, że Marlene może dogadać się z Loop.
- Możesz go monitorować? Jego mózg, ciało, reakcje, abyśmy widzieli czy coś przynosi efekt? - zapytała znacznie ciszej, prawie szepcząc do ucha technika.
- Albo zamiast wyłączać, przeprogramować jego edytor bólu, żeby działał na odwrót? - wtrącił równie dyskretnie Maroldo, ignorując zaczepkę Higgsa.
Tak jak wczoraj miał na sobie holomaskę z twarzą katalogu. Z bliska, przy odpowiednim świetle lub przez filtr kamery dało się rozpoznać hologram, ale nie po to przecież zmieniał wygląd, żeby się z nowym image’m obnosić. Nawet wobec jeńców.
Loop dowiedziawszy się co mniej więcej przyjdzie jej robić - zanim dojechali z Mikiem do celu - także wyposażyła się w zmieniacz wyglądu. Jej plecak wraz z zawartością wydawał się zawierać istne cuda i wart był pewnie tyle co dobre mieszkanie. Lub dwa.
- Podłączę monitoring. On nie ma urządzeń kontrolnych ani innego systemu sterowania, aby przeprogramować musiałabym, no wiecie, rozkroić - skrzywiła się, odszeptując. Nie była najwyraźniej fanką operacji na biologicznym ciele. Zbliżyła się do Higgsa i zaczęła mu przylepiać ssawki do łysej czachy. Olbrzym wyszczerzył się do niej.
- Bu! - mruknął rozbawionym tonem, ale technik drgnęła wyraźnie. Nawet stojąc nie była praktycznie wyższa od siedzącego murzyna.
- Na razie poprzestańmy na wyłączeniu - Marlene szepnęła do Loop i sięgnęła po swój plecak. Skarby miała mniej wartościowe niż technik, lecz równie przydatne w pewnych sytuacjach. Takich jak ta. Wyjęła długą i grubą szpilkę. Metal z jakiego ją zrobili sprawiał wrażenie chropowatego i zardzewiałego. - To jak będzie Higgs. Nadal chcesz rozmawiać tylko po uwolnieniu?
Kucnęła swobodnie przed związanym wielkoludem, uśmiechając się. Odrzuciła na plecy długie włosy, nie zawracając sobie głowy holograficznymi maskami. Twarz, którą nosiła była maską. Poczekała aż Loop da sygnał, że skończyła i powoli wbiła szpilkę pod paznokieć przywódcy gangu, ciągle się przy tym uśmiechając. To był test monitoringu, nie prawdziwa tortura, nawet jeśli normalny człowiek wyłby przy niej z bólu.
- Nie rozumiem w czym Zbawiciel może okazać się gorszy od nas, skoro się go boisz po porażce z nami.
Nawet się nie skrzywił, kiedy wbiła szpilę. Zamiast tego napiął się i pochylił na tyle ile mógł w swoich więzach, które aż zatrzeszczały.
- Nie boję się ani was, ani jego - jego basowy głos nie zawierał w sobie ani bólu ani emocji. - Wy mnie co najwyżej bawicie. Gorzej dla was, jak mnie to znudzi. Z tobą dziecinko mógłbym porozmawiać, zaraz po tym co mieliśmy zrobić przy naszym pierwszym spotkaniu - wyszczerzył się do Psyche.
- Niemal zero odczytów - Loop szepnęła do ucha Mika. - Edytor bólu nie działa, jestem tego pewna, ale ten wielkolud jest odporny na ból lub nie wiem, potrafi tak kontrolować działanie mózgu? - to drugie było raczej mało prawdopodobne. Teoria głosiła, że każdy ma swój próg bólu, z drugiej strony wiele teorii zawierało wyjątki od reguły.
- Jakby był odporny to po co edytor? - spytał retorycznie Maroldo, zaintrygowany patrząc na wystającą spod paznokcia murzyna szpilkę, po czym nachylił się nad Psyche.
- Dla pewności? - bez przekonania zaproponowała odpowiedź Loop.
- Zachowaj szpilkę - wyszeptał jej do ucha. - Trzeba zbadać jego krew na obecność Odlotu.

Cyborg zbliżył się do Higgsa.
- A jak nam się znudzi to cię zwyczajnie odjebiemy - powiedział. - Albo zostawimy tu i zgubimy klucz. Jesteś ciekawy, ale nie wyjątkowy, key? Dorwanie cię zajęło nam całe trzy godziny łącznie z wymyśleniem planu. Dorwaliśmy i jeszcze dorwiemy wielu innych a w końcu też Zbawiciela, z twoją pomocą czy bez. Więc zamiast martwić się o nas, pomyśl o sobie, Lay. Jak nam oszczędzisz fatygi to cię puścimy, bo sam w sobie nic dla nas nie znaczysz i jeszcze nagrodzimy. Lubisz zabawki? Jakbyś miał lepszy sprzęt to nie dałbyś się tak łatwo złapać. Z twoim potencjałem mógłbyś być niepokonany.
Higgs beknął. Tak po prostu, gapiąc się w holograficzne oczy Maroldo.
- Siedzę tu spokojnie, słucham pieprzenia, samo oszczędzanie fatygi. W moim świecie nie zdradza się innych jak chce się trzymać szacunek. Dorwiecie tego waszego Zbawiciela, dobrze dla was. Mi zwisa. Dałbyś mi się lepiej napić.
- Nie zdradza się, tak jak nie zdradziłeś The Rustlers? - Mik w humanitarnym geście wyciągnął z plecaka butelkę z resztką zielonej Lipton Ice Tea, odkręcił i przytknął do ust murzyna. Skoro Psyche zaczęła rozmowę od wbicia mu szpili, postanowił zgrywać tego dobrego glinę. - A wiesz, że twój nowy ojciec chrzestny eksperymentuje na dzieciach i robi dla korpo?
- Prostackie groźby są takie… prymitywne - Marlene uśmiechnęła się do Mika, zanim zwróciła ponownie do Higgsa. W tym czasie zaopatrzyła się w inne metalowe narzędzie, niebezpiecznie przypominające kombinerki. - Fascynujesz mnie, Lay. Już prawie miałam ochotę ci się oddać w zamian za te kilka słów, ale teraz sobie zaprzeczyłeś - westchnęła. - Co oznacza, że będę musiała sprawdzić granice twojej odporności i znaleźć jej przyczynę. Jestem… eksperymentatorką w tej dziedzinie.
Psyche rozmawiała tonem przyjacielskiej pogawędki, jak gdyby nie działo się nic nadzwyczajnego. Przyjrzała się zębom Higgsa, bowiem to trzymane przez nią narzędzie, było skontruowane właśnie do nich. W tych sprawach uważała się za tradycjonalistkę. Higgs przesunął spojrzeniem po całym jej ciele.
- Rozbierz się, to zobaczę czy warto - mruknął. - Co wy wiecie o zdradzaniu? I mojej umowie z Rustlersami? - parsknął. - Jak wam ktoś spluwę do głowy przystawia to też później cieszycie się i merdacie ogonkami? Z tego co widziałem do tej pory to chyba tak.
- Nie wiem czy to ma sens - Mik zwrócił się do Psyche, wskazując na kombinerki, po czym spojrzał znów na jeńca.
- Nie spróbujesz nas przekonać? - zapytał. - Dlaczego służysz Zbawicielowi? Bez podawania miejsc i faktów, bez zdradzania kogokolwiek.
- Do wszystkiego można znaleźć sens - odparła Marlene, obchodząc krzesło na którym siedział Higgs. - Również wolałabym po dobroci, gdy jednak ci się nie uda, to sprawdzę czy rzeczywiście jest tak odporny. To nic osobistego Lay. Sam na pewno robiłeś takie rzeczy.
- Jak zrobisz to będę zmuszony was zabić - mruknął Higgs bez złości w głosie. - Kto powiedział, że komukolwiek służę? - parsknął. - Zaproponował umowę, to korzystam. Jak się to nazywa? Wykorzystanie nadarzającej się okazji. Ktoś siedzi za Zbawicielem gadacie, ja w to wierzę bo nie ma powodu nie. Ale co z tego? Wojna to szansa.
- Kumam - skinął głową Maroldo, wyjmując z kieszeni i odbezpieczając pistolet z tłumikiem. - Zostaw go, Stalowa Siostro - rzekł do Psyche. - To rzadki przypadek, czarnuch z zasadami i ja to szanuję. Szkoda czasu, zajmijmy się kimś z kogo będzie pożytek.
- Zmiana stron dla osiągnięcia własnych korzyści to ciekawe zasady - na ustach Psyche zagościł uśmiech, który natychmiast zgasł. - Czy to oznacza, że mam być pozbawiona rozrywki? - spytała, uwagę kierując ku Higgsowi. - Może w takim razie nasza propozycja była zła. Chcesz swobody bez zależności od innych. Co jak zaproponujemy ci coś takiego?
Oko Psyche wychwyciło drobną zmianę w napięciu mięśni, poruszył się też wykres Loop. Ruch Mika nie wywołał strachu na twarzy Higgsa, raczej gotowość do działania. Nie spuszczał wzroku z pistoletu, odpowiadając Marlene.
- Co dokładnie zaproponujecie? Nie wyglądacie na takich, którzy mogliby wysadzić pół Bronxu z interesu.
- Mimo to świetnie nam idzie wysadzanie ludzi z interesów. - Mik bawił się bronią odkręcając i przykręcając tłumik. - A to dlatego, że sami nie mamy żadnego biznesu do pilnowania. Niczym nie handlujemy, nie ściągamy haraczy. Nic do stracenia. Przy Zbawicielu zawsze będziesz pionkiem, Lay. Gdy go dorwiemy, zostanie tylko pustka do zagospodarowania dla ambitnych. Rustlersi są zbyt osłabieni, żeby szybko odzyskać całe swoje dawne królestwo. Jak wystawisz nam Zbawiciela będziesz mógł przejąć obecny teren Free Souls. Nie jesteśmy glinami, zrobimy to tak, żeby twoja reputacja nie ucierpiała. Dalej zrobisz co zechcesz.
- Nic do stracenia, chłopcze? - Higgs zarechotał. - Każdy ma coś do stracenia. Jak się bierzesz za sprzątanie to albo jesteś kompletnym wyrzutkiem, albo masz w dupie, że odstrzelą ci rodzinę i znajomych. Bo zostaniesz zapamiętany. Ja stawiam, że najpierw ktoś was sprzątnie zanim posprzątacie burdel, do czego ktoś musiał was wynająć - Murzynowi zebrało się na dłuższą wypowiedź i rzeczywiście brzmiał na rozbawionego. - Jak uważacie, że warto próbować, to dodam, że obecne metody macie chujowe. Nie wiem wiele o Zbawicielu, ale zdążyłem się domyślić, że gościu nie pojawia się osobiście więcej niż raz u jednej osoby. Potem podsyła co najwyżej gówno wiedzących znajomków. To jest prawdziwy wyrzutek.
- Zatem to będzie wojna wyrzutków - uśmiechnął się Maroldo. - Tyle, że jeśli wygramy my zyskasz więcej niż gdyby wygrał Zbawiciel, bo on buduje swoje imperium, w którym jest miejsce tylko dla jednego szefa. A przez znajomków można dojść do celu.

- Ciekawy rozwój sytuacji - zastanowiła się na głos Psyche. - Wcześniej wspominałeś, że będziesz rozmawiał dopiero jak cię wypuścimy - uśmiechnęła się, szczękając kilka razy metalowym przyrządem, który ciągle trzymała w ręku. - Niekoniecznie może się go dać złapać poprzez znajomków, wierzę, że Lay to sprawdził - spojrzała na Mika poza zasięgiem wzroku Higgsa, dając mu znak, że domyśla się czegoś w tym temacie, co nie jest przeznaczone dla uszu jeńca. - Na pewno da się jednak ustawić hipotetyczną sytuację, która wywabi go lub wskaże nam lokalizację. Do tej pory nie spotkaliśmy się z żadnymi ludźmi Free Souls. Czy oni w ogóle istnieją? - spytała Murzyna. - Jak do tej pory są to tylko inne gangi, które jedzą Zbawicielowi z ręki, wykonując czarną robotę.
- Yep. - Mik pokiwał głową. - Ciężko sobie wyobrazić gorszego szefa. Przeciw takim Rustlersom można się zbuntować i walczyć, przeciw niemu - nie wiadomo jak. Kiedy już wygra wojnę wszyscy będą jego niewolnikami. Inni chcą tego samego: władzy i forsy. Ostatecznego celu Zbawiciela nawet my nie znamy, ale środki, którymi do niego dąży są niepokojące. Nowa narkotka piorąca ludziom mózgi, zamienianie dzieci w roboty… dzieci z twojej dzielnicy, Lay.
- Źle kompletnie rozumiecie gangi z Bronxu - Higgs wyszczerzył się. - Potrzeba wam dużo wiedzy zanim nadacie się do współpracy. Przychodzi ktoś z kasą i możliwościami, gada, że robi coś lepszego i pozwala wyzwolić się od innych. Zdobyć władzę. Są tacy, co mu wierzą. Są też tacy jak ja. Nie widać jego ludzi, siedzi gdzieś z tyłu, pociąga za sznurki. Takie sznurki najłatwiej zerwać. Jakiś fagas wymarzył sobie czarne imperium, które rozleci się na kawałki natychmiast jak padnie główny przeciwnik. Nie wiem nawet czego chce. Na razie mi to wygląda jak wendetta na Rustlersów. Zabicie szefa, rozbicie reszty. Brzmi dobrze, nie?
- Albo to ty go nie doceniasz, duży chłopczyku - Marlene usiadła na kolanie Higgsa. - Wiesz czego chcemy. Możemy nawiązać współpracę, albo… się tu pożegnać. Przy współpracy niestety będziemy musieli nalegać, abyś nosił rzeczy monitorujące wywiązywanie się z umowy - powiedziała to smutnym tonem. - Prawda Key-Headzie? Wszystko sprowadza się do spotkania niejakiego Zbawiciela. Załatwianie jego żołnierzy jeden po drugim też w razie czego posłuży naszym celom i zmusi go do wyjścia z cienia. Bądź bardziej radykalnych działań.
- Yep - zgodził się Maroldo. - Może zemsta odgrywa tu jakąś rolę, ale wierz mi, Lay, nie fatygowalibyśmy się na Bronx, gdyby chodziło o zwykłą wendettę. Nikt nie zerwał dotąd sznurka, prawda? Dlatego, że to postawienie się komuś silniejszemu, o kim się nic nie wie. Dlatego ty też nie zrywaj sznurka, Lay. Najpierw podążymy za tym sznurkiem do kłębka.
- Ze mnie chujowy sznurek, dzieciaki - mruknął, ale sam ciężar Marlene na kolanie mu nie przeszkadzał. - Możemy się tak umówić, ale on się nie pojawi. Chcecie go dorwać, wymyślcie coś dobrego. To z dziwką możemy powtórzyć - wyszczerzył się do Psyche, patrząc na piersi kobiety przez moment.
Mik prychnął, chowając pistolet.
- Jak pokaże się znajomek Zbawiciela dasz nam znać na swoje stare holo - powiedział. - Uznajmy, że je straciłeś. Znajdź nowe i prześlij numer. Poza tym twoi ludzie chyba będą skłonni uwierzyć, że dałeś radę zwiać. Że stawiałeś opór widać.
Higgs miał przestrzeloną łydkę i liczne ślady wczorajszej walki z Mikiem. Lay uśmiechnął się, szarpnął i nagle zwyczajnie uniósł oswobodzone ramiona. Strzelił palcami, rozprostowując je.
- Ma się rozumieć.
Maroldo drgnął ledwo zauważalnie, tak jakby się tego spodziewał.
- Nogi też? - uśmiechnął się, wyjmując kluczyk od łańcucha.
- Gdyby zaszła potrzeba - wzruszył ramionami wielkolud.
Psyche nachyliła się i dała mu buziaka, zgrabnie schodząc z jego kolan i odkładając swoje narzędzie. Pomimo tej swobody, pistolet trzymała gotów do natychmiastowego wyjęcia.
- Zawiążemy ci oczy. Nie będziemy nic kombinować, oprócz naszego małego monitorka, więc ty też tego nie rób. Nad strojem na nasze następne spotkanie się zastanowię - mrugnęła do niego, zbierając się do opuszczenia tej piwnicy.
 
Lady jest offline