Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2016, 22:44   #6
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Słowa wykrzyczane przez Valanda jeszcze przez długą chwilę wybrzmiewały w pomieszczeniu. Złowrodzy bliźniacy, albo nie słyszeli jego płaczliwego wyznania, albo postanowili trzymać się wyznaczonego planu i limitu czasu.
Jaka by nie była prawda porwani mieszkańcy Svengardu zostali sami. Żaden z nich nie wiedział, gdzie są, kim są ich oprawcy, ani kim jest Rixdall.


Przejmująca cisza wręcz wbijała się boleśnie w uszy. Żaden z obecnych nie miał ochoty jej przerwać. Ich sytuacja była beznadziejna i doskonale zdawali sobie z tego sprawy. Oprawcy mieli przewagę pod każdym względem. Nie było żadnej opcji ucieczki, czy też zwykłego wytłumaczenia zaistniałej pomyłki. Najgorszą myślą była perspektywa tortur, jakie im obiecano wobec niespełnienia żądań.
Przecież nawet przypalani rozpalonym żelazem nie będą mogli wyznać prawdy, bo przecież jej nie znają.


W pewnym momencie w panującej w kajucie ciszy pojawił się dziwny dźwięk. Z początku ledwo słyszalny, niczym odległe echo rozbijającej się o skały kropli wody.
Z każdym jednak kolejnym uderzeniem serca, dźwięk narastał. Przeobraził się ze szmeru w jednostajny odgłos rozmów za ścianą. Każda kolejna upływająca sekunda sprawiała, że dziwny głos stawał się coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Nie trzeba było już wysilać zmysłów, aby zrozumieć słowa. Stały się one jasne, czyste i wyraźne.
- Nie bójcie się - mówił dziwny głos - Nie bójcie się, bo ja wam pomogę.
Głos choć wysoki i niemalże piskliwy zdawał się być przyjazny i ciepły. Najdziwniejsze jednak było to, że nie wydobywał się on z żadnego konkretnego miejsca.
Valand, Sentine, Kalem, a nawet mechaniczny smok Uli słyszeli go bezpośrednio w swoich umysłach.
- Tak - powiedział tajemniczy głos, jakby na potwierdzenie domysłów uprowadzonych mieszkańców Svengardu - Przemawiam bezpośrednio do waszych umysłów. Jestem Rixdall. A ta pokraczna dwójka obwiesiów zaklęła mnie w tym paskudnym posągu.


Oczy całej czwórki, jak na zawołanie skupiły się na niewielkiej kamiennej rzeźbie stojącej w rogu celi. Faktycznie posąg był paskudny i przedstawiał wyjątkowo odpychającą istotę.


Kaprawe ślepia istoty zdawały się błyszczeć w migotliwym blasku oliwnych lamp.
- Nie wiem kim jesteście, ale wiem jak wam pomóc. Jeżeli mnie posłuchacie i wykonacie dokładnie moje polecenia, to za kilka minut będziecie wolni i bezpieczni.
- A ja razem z wami - przemknęła, gdzieś w oddali o wiele cichsza myśl.


Rixdall zaklęty w kamiennej rzeźbie zamilkł na chwilę, jakby dając stojącej przed nim czwórce czas na dokładne przeanalizowanie jego słów.
- A zatem - kontynuował - Lada moment powinny pojawić się tutaj dwa shivaki. Jakby to wam wyjaśnić… Shivaki to takie stwory, które… powiedzmy tak to tacy mechanicy okrętowi. O tak będzie chyba najłatwiej. Z resztą nie ważne kim lub czym są shivaki. Najważniejsze jest to, że z ich pomocą wydostaniemy się stąd. Gdy shivaki tutaj wejdą musicie je zbawić,. Jak podejdą do was musi złapać je za takie wiotkie czułki. To tak jakby ich receptory dzięki którym postrzegają świat. Jak je złapiecie, to nawiążecie więź z shivakiem. I tutaj jest kluczowy moment. Musicie skupić wszystkie wasze myśli, aby wydać shivakowi rozkaz. Jeżeli wam się uda, to on go wykona. A wydanie kolejnego polecenia będzie łatwiejsze. Shivaki są silne i zrobią wszystko, aby bronić okrętu oraz tych którzy wydają im polecenia. Kluczem do sukcesu jest dotarcie do umysłu shivaka. Choć to użyteczne stwory, to umysły mają proste. Wierzę, że sobie poradzicie i będziemy mogli...


Rizdall przerwał swoją przemowę, gdyż drzwi do pomieszczenia otworzyły się. DO środka wgramoliły się dwa pokraczne i niezwykle osobliwe stwory. Wyglądały niczym kuce obdarte ze skóry i pozbawione głowy. Choć pozbawione łbów poruszały się niezwykle pewnie i bezkolizyjnie.


Za nimi wszedł trzeci stwór. Ten był dużo większy od dwóch poprzednich. Wzrostem przewyższał dorosłego człowieka, a swoją masą i posturą niejednego zapaśnika, czy siłacza. On także pozbawiony był głowy, a zamiast zwykłych rąk, miał dwie oślizgłe macki zakończone karbowanymi szczypcami. Jego skóra przypominała porośnięty mchem i grzybami kamień.


Stwory podeszły do ściany naprzeciwko wejścia do celi i za pomocą mackowatych kończyn odsunęły kilka drewnianych paneli. Za nimi oczom porwanych svengardczyków ukazała się plątanina kolorowych lin, pulsujących niczym żyły.
- Działajcie - ponaglił Rixdall - Nie mamy wiele czasu.
Nadeszła chwila, gdy uprowadzeni mieszkańcy Svengardu musieli wziąć sprawy w swoje ręce.
. Odwaga i męstwo skryte na dnie ich serc i dusz miała się właśnie dojść do głosu. To właśnie w takich chwilach objawiają się prawdziwi bohaterowie.



--------
zajrzyjcie do komentarzy, są tam ważne wskazówki działania.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline