Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2016, 09:27   #4
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Trudno było powiedzieć, czy śniadanie miało pełną świadomość tego co się dzieje. Aczkolwiek miało dobrą choreografię. Dziewczyna stanęła przed Asrid wdzięcząc się jak rasowa kurtyzana. Przymykając oczy położyła niepewnie, lub niepewność grając, dłonie na ramionach wampirzycy i odchyliła głowę na bok odsłaniając szyję. Jej skóra nie leciała na milę słodkimi perfumami, pachniała świeżością.
- Mogę zrobić wszystko co tylko zechcesz… - powiedziała głosem który mógł spuścić krew z górnych części męskiego ciała i spowodować rozerwanie nogawki.
~Ciekawe czy ta gangrelska wiewiórka mówi tak Wojtkowi… kiedy chowają się w lesie gdzieś na tylnym siedzeniu golfa - rozbudzała swoją wyobraźnię Aghata.
- Próbujesz wzbudzić we mnie zazdrość? - rzekła Astrid na głos. Choć delikatnie gładziła ramię dziewczyny, świadomość Malkavianki skupiała się na “pasażerce”. - To chyba mało matczyny odruch.
~ Jesteśmy po prostu ciekawe, lubimy Wojtka, tęsknimy za jego dotykiem, za jego głosem, za jego krwią.
- I właśnie dlatego nie zobaczymy go przez jakiś czas!
- Co?
- zapytała długonoga piękność.
- Nic, nic, skarbie. - przypominając sobie o posiłku, Astrid wbiła kły w szyję dziewczyny.

Krew wciąż działała na nią jak narkotyk. Najwspanialszy był zawsze ten pierwszy kontakt, który sprawiał, że ciało wampirzycy niemal szczytowało. Potem... cóż, od kiedy Aghata osiedliła się w głowie Astrid i Malkavianka musiała przeciwstawiać się nie tylko wewnętrznej bestii, ale też matce - potem przyjemność malała, a jej miejsce zajmowało samoopanowanie.
Lala szczytowała głośno nim nie usunęła się w sen.

~ Może jeszcze tylko troszkę hm? - kusiła Aghata ~ mała jest przecież zadowolona, no possijmy jeszcze przez chwilę…
“To prawda, dziewczyna jęczała z rozkoszy jak zarzynana świnia. Nic się chyba nie stanie, jeśli potrzymam ją nieco dłużej. Tak ładnie pachnie...”

Tylko gdzieś z głębi jestestwa Malkavianki dobijał się głos: “Nie... nie wolno... nie masz kontroli...Przestań...”

Tymczasem serce dziewczyny biło wolniej i słabiej z każdą chwilą.
~ Córeczko jestem z ciebie dumna, tak się starasz dla tej myszki, zobacz, zobacz jak jej słodko, czy ona w ogóle rozumie jak wiele dla niej robisz?
“Ona... nie wiem... ale ja rozumiem!”


Astrid oderwała się od ofiary jak oparzona. Szybko przyłożyła jej palce do szyi, by wyczuć puls.

Puls był ale płytki, za płytki. Kainitka postanowiła jednak spróbować. Szybko rozcięła nadgarstek leżącym przy łóżku nożykiem do listów. Z dość głębokiej rany popłynęła obficie krew. Astrid przystawiła rękę do ust dziewczyny, odchylając jej nieznacznie głowę, by ciecz na pewno trafiła do jej gardła.
Spuszczenie się do ust lali było w zasadzie dość kojące. Odkąd “czujne oko matki” śledziło jej każdy ruch, Astrid nie pamiętała już kiedy brakowało jej vitae. To znaczy, głód czuła częściej niż kiedykolwiek, ale było to po prostu to chore łakomstwo. W rzeczywistości Astrid kładła się spać najedzona i najedzona wstawała, Gdyby nie wylała teraz krwi, musiałaby ją za moment po prostu zwrócić. Serce lali zaczęło bić szybciej i bardziej równomiernie. Malkavianka nie żałowała jej vitaę, po czym zagoiła rany swoje i długonogiej ślicznotki. Jakby nigdy nic, udała się pod prysznic.


***

Kiedy Astrid wróciła z kąpieli, po lali nie było już śladu. Ale były dwie inne. Nie narzucały się, trudno było w ogóle nazwać je osobami, raczej wyposażeniem pokoju. W następnym pomieszczeniu znajdował się zaś chłoptaś.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/06/0f/82/060f8296d13cd53c37e07abc56ac181c.jpg[/MEDIA]

Jego głowa nie była wypełniona chyba w żaden sposób bardziej niż te należące do jego koleżanek.
~ Kosmaty wielbiciel kotów stara się jak może, woreczków do wyboru do koloru - zauważyła Aghata.

Astrid zignorowała ich. Jak zwykle naga przeszła do garderoby. Choć jej stroje nijak nie pasowały do powszechnych stylizacji w lokalu Egona, nie potrafiła sobie teraz odmówić czerpania pełnymi garściami z morza kolorów, które od pewnego czasu dostrzegała.

[MEDIA]http://productshots1.modcloth.net/productshots/0120/6916/c1156df7dd43fb012a556a14f43ebe6a.jpg[/MEDIA]
Gdy była gotowa zeszła na dół.

Na parterze znajdowała się scena na której zawsze występowała kapela na żywo.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b9/47/ab/b947ab942014d8ac997299db2a75f8a2.jpg[/MEDIA]

Czyżby Egon miał aspiracje sprzątnąć Brujaszkom Elizjum? W rogu sali siedział jakiś młodziutki parias, zbyt wystraszony i nieważny by niedawny pogrom go dopadł. Ktoś tak nieważny, że nawet w miejscu tak małym jak Oslo, nie uchodził z wampira.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/cf/01/aa/cf01aad272c4eb6a8ced2f3c2ad49629.jpg[/MEDIA]

Astrid prześlizgnęła się wzrokiem po jego sylwetce bez zainteresowania, po czym w jej głowie pojawiła się pewna myśl - trudno powiedzieć czy jej własna, czy Aghaty. Popatrzyła jeszcze raz na chłopaka. Przełknęła ślinę.
“O nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. A nawet nie!”

Egon krzątał się po całym lokalu, non stop na telefonie. To jednak nie obchodziło Astrid. Kiedy do niego podeszła, wymagała pełnej uwagi. Znał zasady.

Ghul w istocie poznał zasady dość dobrze, kiedy tylko zorientował się, że jego Pani jest obecna, uniżnie poczłapał do jej nogi, złożył dramatycznie dłonie na piersi i skłonił się.

- Mroczna królowo nocy… - powiedział z namaszczeniem.
- No hejka. - zagaiła wesoło - Jak interesy?

Jedynie czujne spojrzenia, którymi obrzucała okolicę, nie pasowały do swobodnego, żeby nie powiedzieć, beztroskiego stylu bycia wampirzycy.

- Obiecuję, że będzie lepiej, O Przeklęta, mamy dwa kolejne gangi płacące nam trybut, cała prostutycja niedługo będzie pod twoją kontrolą, produkcja fałszywek dla imigrantów i załatwianie zasiłków, wszystko przynosi znaczne zyski, do tego wydajemy też trochę muzyki…
- Fajno. Co u Ludwiczka?


Egon wskazał na wciąż trzymany, choć już wyłączony telefon.
- Rozmawiałem przed chwilą z jego pracownikiem, Królowo, w zasadzie gazeta którą sobie upatrzył jest już jego.
- A co to za kociak na sali?
- wskazała młodego wampira. - Nie znam go.
- Widziałem go pierwszy raz około rok temu, bywał w twoich klubach, nazywa siebie Andy, to Szwed.
- Trzymaj go z dala ode mnie
. - powiedziała dziwnie szorstko Astrid.
- O… oczywiście Mroczna Pani - przytaknął Egon.
~ Po prostu go zabijemy - obwieściła Aghata
“Nie, mamo” - odparła w myślach Astrid głosem znużonej nastolatki.
- Wybywam, jutro na śniadanie chcę męskie smakołyki. Różne. Coś... nowego. - powiedziała do Egona, po czym udała się do szatni po swój płaszcz i wyszła na zewnątrz budynku.

Na zewnątrz stały trzy auta, z szoferem lub bez, do wyboru do koloru. Astrid wsiadła do tego z szoferem. Kolor i marka były dla niej bez znaczenia, po prostu... miała ochotę odpłynąć myślami.


***

Bygdoy, Mieszkanie Anny


[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/ef/e8/44/efe8448ff9b78c74816c8c07acbc5f55.jpg[/MEDIA]
Drzwi do mieszkanie Duzewskiej posiadały chyba dziesięć zamków. Astrid przestała liczyć przekręcające się zasuwki po czwartym szczęknięciu. A potem przyszła kolej na łańcuchy… - chyba jednak miała coś wspólnego z Egonem. Kiedy wrota wreszcie stanęły otworem Anna wychyliła jeszcze głowę, jakby spodziewała się kogoś innego, a widząc Astrid, szybciutko otworzyła drzwi na oścież.

- Och to Pani, proszę, proszę wejść…

Kiwnęła lekko głową, po czym weszła do środka. Rozejrzała się ciekawie.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam... - powiedziała, choć była to raczej uprzejmość. Tak naprawdę wcale jej to nie obchodziło.

Trochę zakręciło jej się w głowie, zupełnie jakby ktoś… kręcił głową w środku jej głowy.
~Hm… gdyby to wszystko się czymś ubryzgało, nie umyłby za cholerę! - stwierdziła Aghata.

Nieświadoma podwójnego gościa Anna wprowadziła Astrid do saloniku wypełnionymi książkami i zaproponowała krzesło. Na stoliku leżało kilka starych książek. Jedna była po łacinie, druga chyba w greckim albo może rosyjskim, alfabet dwóch pozostałych w ogóle nie przypominał niczego co Astrid mogłaby w życiu widzieć.

- To, to? - wskazała Astrid na książki.

Anna pokiwała głową
- Tak Proszę Pani.

Wampirzyca zaczęła przeglądać materiały, chcąc sprawdzić czy to, co przesłała jej badaczka, pokrywa się z oryginałami. Ponadto liczyła na to, że dzięki swojej wiedzy lingwistycznej i okultystycznej może zauwazy szczegóły, które umkneły Annie.

Wykresy użyte w tekście oraz symbole alchemiczne wskazywały na ryty magii krwi. Wampirzyca zmarszczyła brwi. Tego się w sumie spodziewała…
Ann nie ważyła się przeszkadzać w egzaminacji swoich poszukiwań, siedziała na krzesełku ze złączonymi nóżkami jak studentka na egzaminie u profesora seksisty.

- Chcesz to pokazać temu swojemu specjaliście? - zapytała Malkavianka - Wiesz że to dla ludzi zakazana wiedza, prawda?
Anna wybałuszyła oczy.
- Pani! oczywiście że nie, nie śmiałabym - speszyła się wręcz Duszewska. - Profesor Ibishko jest archelologiem, nie musimy go w nic wtajemniczać.
- Rozumiem jednak, że przydałby nam się Tremere? Czy masz pomysł jak to obejść?

Coś ukuło ghulicę, ale szybko się zamaskowała.
- Pani, mój poprzedni pan włożył wiele czasu w moją edukację, jestem optymistyczna jeśli chodzi o ten rytuał.
- Pewnie czujesz się teraz mocno oszukana?
- zapytała Astrid nagle całą swoją uwagę poświęcając kobiecie i czytaniu jej aury, która miała w sobie nieco srebra i nieco czerwieni. Anna przeczesała włosy i poprawiła rękaw bluzki.
- Nie mam powodów do skarżenia się Proszę Pani.
- Masz. Coś ci obiecano, a teraz nie masz na to szansy. Boisz się o swoją pozycję a co dopiero mówić o perspektywach. Kto chciałby zostać childe szalonej wampirzycy, prawda?
- Astrid uśmiechnęła się pogodnie.
Anna wbiła wzrok w blat.
- Pro.. proszę Pani - głos kobiety znów zaczynał się trząść - zapewniam panią, że jestem profesjonalnym, wiernym sługą.
- Nie wątpię w to. Jesteś też jednak osobą Anno.
- Astrid wciąż śledziła aurę kobiety w której dostrzegała też teraz wszystkie odcienie zieleni - Masz swoje pragnienia... To całkiem naturalne. Nie musisz się tego wstydzić.
- Po prostu… chcę być przydatna i… na razie chcę przetrwać Proszę Pani, i proszę mi wierzyć, ja nigdy, nigdy nie wzgardziłabym darem
… - ucięła jakby bała się, że pozwoliła sobie na zbyt wiele, lub w obawie że stanie się pośmiewiskiem.
~ Egon tak ładnie dba o nasz domek, a ty mu odmawiasz tej jednej małej poleczki, o co ci chodzi? Czystość rasy? Wyluzuj, mamy dwudziesty wiek… zaraz… ciągle jest dwudziesty nie?
Astrid zignorowała głos matki w głowie.

- Dobrze, Anno. Wrócimy do tematu, gdy uda nam się trochę... odczarować mnie z tego łakomstwa. Ponieważ mi samej ciężko jest poruszać się pomiędzy wiedzą ludzi a wampirów, prowadzenie spotkania z tym całym profesorkiem zostawiam tobie. Chciałabym być obecna, ale... cóż, sama widziałaś, że moje napady głodu mogą być niepokojące. Teraz też nie chcę cię już narażać. Czy coś jeszcze chciałaś mi pokazać?
Anna znów poprawia nerwowo włosy, które oczywiście nie wymagały żadnej korekty.
- Nie Proszę Pani, to już wszystko… niestety. - dodała chyba na wszelki wypadek.
- Tak oczywiście spotkam się z Profesorem jeszcze dzisiejszego wieczoru Proszę Pani. - zapewniła.
~ Ha, cipa! oczywiście, stary pierdziel nie odmówi panience dziwnie zainteresowanej jego naukowym rzeźbieniu w gównie nawet i po dziesiątej wieczorem, żeby tylko poleczka nie natknęła się po drodze na jakieś studentki, które częściej rozkładają nóżki, niż książki, mogłaby dostać zawału ze zgorszenia czy coś.
“Och, mamoooo...”



***

Leże Maklavianów


Astrid wróciła do swojej zacisznej przystani, w której zachowywanie Maskarady ograniczało się do zachowywaniu się mrocznie i rozmawianiu o ofiarach z ludzi, seksie, paleniu kościołów i różnicy pomiędzy pagan a viking black metalem.

Kot widząc, że Astrid wychyla kolejny kubek krwi, zaczął się łasić do jej nóg, wtedy też rozdzwoniła się komórka wampirzycy. Malkavianka spojrzała na wyświetlacz - Anna.

- Proszę Pani! - kobieta płakała i w ogóle była roztrzęsiona - on nie żyje Proszę Pani, martwy, boję tak bardzo się boję…! - biadoliła ghulica.
~ Dziwka wyruchała dziada na zawał! - Aghata oświadczyła pewnym głosem
Malkavianka rozorała zębem nadgarstek i pozwoliła krwi kapać do kociej miski.
Kot łapczywie chlipał czerwoną polewkę.
- Ok. Spokojnie. Mów szeptem, bo możesz nie być sama. - udzielała znużonym głosem poleceń - Schowaj się gdzieś i powiedz mi gdzie jesteś, już po ciebie jadę. Najlepiej nigdzie nie łaź, czekaj w ukryciu na mnie, rozumiesz? I żadnej policji.
Anna cały czas siorbała nosem.
- Tak Proszę Pani, tak… - smarknęła - Jestem u Profesora, drzwi do apartamentu były uchylone - smark- weszłam do środka - kobieta znów wytarła nos - Profesor leży w przedpokoju z pleców wystaje nóż, wszędzie jest pełno krwi… - Duszewska przerwała by popłakać trochę zanim podała adres, to było Sentrum.
~ Krew? wszędzie krew? Jesteśmy głodne! - Aghata widocznie nie wytrzymała, to że kot właśnie jadł to jedno, to że gdzieś tam krew lała się po podłodze to było już za dużo, Astrid pozostało tylko jedno, dorwać się do vitae, teraz i zaraz.
- Zaraz tam będę - powiedziała Astrid, rozłączając się.
Wstała z fotela i zdecydowanym krokiem ruszyła do “salonu” czyli pomieszczenia, gdzie czekali na nią “petenci” od Egona. Nie bawiąc się w subtelności, wampirzyca podeszła do najbliższej dziewczyny, która coś stukała na telefonie, odgięła jej szyję na bok i wpiła się w nią pożądliwie. Nawet nie zwróciła uwagi, że z niezaleczone rany na nadgarstku wciąż kapie krew - pstrząc cętkami cenny dywan ghula. Ani żywicielka, ani wykładzina nie obchodziły jednak Malkavianki. Chciała uciszyć Aghatę jak najszybciej, by móc być zdolną do działania.

Kątem oka Astrid mogła zauważyć jakieś inne “owieczki” przyglądające się scenie oraz usłyszeć głośne komentarze jak “łał” “ale czad” “normalnie, black metal” itp. Niestety, był też błysk kamery.

~ To się wytnie… - uspokajała Aghata. Jeden z ochroniarzy zareagował, wampirzyca usłyszała dźwięk telefonu ginącego pod twardym butem oraz charakterystyczny “klask” towarzyszący spotkaniu się otwartej dłoni z policzkiem. Pijarowa machina Egona nie miała łatwo.
- Koniec przestawienia. Na dole czekają na was darmowe drinki - powiedziała Astrid, zakładając płaszcz i kierując się do wyjścia. Nawet nie zawracała sobie głowy by poinformować Egona o swoim szczodrym geście. Po prostu wyszła i wsiadła do tego auta, co ostatnio. Podała kierowcy adres i nakazała szybką jazdę.



Oslo, Sentrum, Olav Vs Gate


Mieszkanie Profesora znajdowało się na pierwszym piętrze dwupiętrowej kamienicy. Przy drzwiam był co prawda domofon, ale szyba była wybita dawno temu i każdy mógł w zasadzie po prostu złapać za klamkę od środka i otworzyć. Na klatce nie było nikogo, jednak kiedy Astrid wchodziła do mieszkania, ze schodów na górę zaczął właśnie schodzić ktoś z małym psem na smyczy. Zbyt wolno by móc się zorientować, że ktoś wchodzi do sąsiada. Chyba…

Scena wyglądała dokładnie tak jak Anna ją opisała. Nielakierowany, drewniany parkiet przesiąknął już zapachem krwi, który mieszał się z wonią pasty do podłogi.

~ … - Astrid miała wrażenie, że słyszy jak Aghata zaciąga się zapachem.

Profesor, siwowłosy staruszek leżał twarzą do ziemi. Z jego pleców, na wysokości serca wystawał ozdobny sztylet, który sam mógł być muzealnym eksponatem. W rogu pod ścianą siedziała skulona Anna, obejmowała swoje kolana ramionami i tępo patrzyła się na zwłoki.

- Jesteś już bezpieczna, Anno. - szepnęła do kobiety - Przejrzyj rzeczy profesora. Na pewno miał coś przygotowane na waszą rozmowę. Sprawdź czy coś jest nam z tego potrzebne. Ja zajmę się tym maleństwem - powiedziała, skupiając się na sztylecie. Chciała poznać jego historię. Szczególnie tę najnowszą.

Badając sztylet Astrid zrozumiała, że sztylet należał do Profesora i gdy en ostatni raz go miał, jego własna aura migotała zamiennie fioletem, brązem i srebrem. Dodatkowo, w momencie zgonu, mężczyzna był zakłopotany, wydawało mu się, że jest sam w domu wnet jakaś kobieta (co można było rozpoznać po szczupłych dłoniach i stukocie obcasów) przytrzymała jego szyję i pchnęła go w plecy sztyletem.

- Anno, przejdź się stąd, tam. - wskazała sąsiednie pomieszczenie. Chodziło jej tylko o odgłos kroków ghulicy - czy pokryje się z tym ze wspomnień.

Duszewska pokrzepiona najwyraźniej obecnością spokrewnionego, a może wystraszona i przejęta nią, podreptała do gabinetu, dźwięk jaki wydawała nijak nie przystawał do tego z błysku. Kobieta zaczęła przeglądać papiery na biurku.

Astrid tymczasem rozejrzała się. Postanowiła sprawdzić jeszcze aurę klamki od drzwi. W końcu obca kobieta też musiała przez nie przejść.
Klamka pokazała jedynie tyle, że Profesor otworzył ją tego wieczoru dwukrotnie, ostatni raz jakieś dwie godziny temu czyli krótko przed śmiercią.

- Ile osób wiedziało, że profesorek przylatuje? - zapytała Malkavianka ghulicy.
Anna pochylała się nad zapiskami.
- Była informacja na stronie wydziału archeologii i historii, mógł wiedzieć każdy kto chciał się zainteresować.
- Nas jednak i tak chyba bardziej interesuje co gościu wiedział niż kto go zabił. Masz coś?

Anna pokiwała ostrożnie głową.
- To są dane z ośrodków archeologicznych w górach Ural, wygląda na to iż Profesor wierzył iż grobowiec naszej “wiedźmy” znajduje się gdzieś niedaleko.
- I mógł z powodu tej wiedzy zginąć.
- dodała Astrid - Jak nie ma nic w papierach, weź jego laptopa. Jeśli nasz killer zabrał informacje, to w dobie dzisiejszej technologii możemy liczyć na jakieś skany... czy wzmianki, gdzie dokładnie miałby być ten grób.
Anna przytaknęła i pośpiesznie zaczęła zbierać notatki, na szczęście dość dobrze orientowała się co jest przydatne. Tymczasem Astrid zadzwoniłą do Ludwiczka. Po krótce powiedziała mu w czym rzecz - było zabójstwo, na miejscu mogą być ślady odcisków jej i ghulicy - niech przyśle kogoś do sprzątania zanim policja się zorientuje.
Ludwik zapewnił, że “ma wszystko pod kontrolą”

~ Trzeba sprzątnąć tego gościa z pieskiem, wie za dużo - namawiała Aghata.
- Nie trzeba. - mruknęła pod nosem Malkavianka.
Anna przyciskając kurczowo laptopa i plik notatek do piersi popatrzyła z przestrachem na Astrid.
- Pani…?
- Wychodzimy. Idź za mną.
- poleciła jakby nigdy nic.

Kobiety wyszły na klatkę schodową, Astrid i Aghata pierwsze a Anna zaraz za nimi. Wszystko szło świetnie, Astrid wystawiała głowę za każdy róg, sprawdzając czy nikogo nie ma. I kiedy tak wychyliła głowę za drzwi od klatki, jej wzrok spotkał się z emerytem, który czekał właśnie jak jego piesek osra ścianę budynku.

- Dobry wieczór -
powiedziała, wysyłając sporą dawkę szaleństwa do umysłu starca.

Żuchwa dziadka wykrzywiła się w starczym, tetrycznym grymasie po czym senior spojrzał na swojego czworonogiego przyjaciela i… zaczął po nim skakać, zatracając się w tej czynności do tego stopnia iż całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością.

Malkavianka zagryzła zęby. Starała się wyprowadzić Annę tak, by jak najmniej z tej sceny dostrzegła. Przynajmniej... dziadek raczej jej nie zapamięta. A nawet jeśli, to kto mu uwierzy?



Bygdoy, Mieszkanie Anny


W aucie, Anna kilka razy nieśmiało dopytywała się czy “wszystko będzie w porządku”, zaś Aghata zdążyła “być głodna” i półtorej termosu się rozeszło, wchodząc do mieszkania Duszewskiej Astrid zostało pół butelki.
Malkavianka odprowadziła Annę, ale gdy ta pożywiła się jej krwią, zaczęła się żegnać. Nie chciała ryzykować.

- Jak tylko znajdziesz coś na laptopie zadzwoń do mnie. Albo napisz, jeśli to dzień. Rozumiesz?
- Tak Proszę Pani, Oczywiście Proszę Pani.


Wampirzyca kiwneła głową na do widzenia i ruszyła w drogę powrotną. Chciała znaleźć się w Leżu nim mamusia znów zgłodnieje.

"Muszę sprzedać ten patent rodzicom nastolatków, które za późno wracają do domu..."
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 04-12-2016 o 17:50.
Mira jest offline