Nagłe szarpnięcie (tak mu się wydawało) za ramię wyrwało Jose z prób rozpoznania metalowego "czegoś", co wydało mu się to lekko znajome. Spojrzał na Elizabeth. Na początku nie zrozumiał o co chodzi, ale po krótkiej chwili zrozumiał że chce mu powiedzieć żeby szedł z nią za... no, tym facetem ze strzelbą. W sumie to strzelba wyglądała na cenną rzecz... i nie chodziło tylko o cenę. Ze sposobu, w jaki facet ją trzymał, Jose wywnioskował że była ona dla niego bardzo ważna... traktował ją tak, jak Jose traktował Złocistego. Jak przyjaciela. Szaman poczuł lekką więź z mężczyzną.Byli w jakiś sposób podobni. Z rozmyślań wyrwał go fakt, że Elizabeth już poszła za tym gościem, tak więc bez wahania ruszył za nimi. Po drodze szepnął do kobry, która skryła się w zakamarkach płaszcza pustynnego. Z jednej z wielu kieszeni wydobył rewolwer i dyskretnie go załadował. Nie to, żeby nie ufał tym ludziom i temu, czym może się okazać to metalowe coś, ale... bezpieczeństwo przede wszystkim. |