W czasie kiedy dzielny rycerz próbował swych sił w trudnej sztuce negocjacji, Girlaen przespacerowała się po wiosce. Zakupiła idealne drzewce do sporządzenia nowych strzał ze zdobycznych, goblińskich grotów oraz solidną, konopna linę, zamiast tej starej, której kawałki nadal przechowywała w torbie, wychodząc z założenia, że nigdy nie wiadomo co może się przydać.
Przy okazji dowiedziała się o kilku miejscach, które wydawały się godne sprawdzenia:
- Masz rację Elvinie, - odezwała się po usłyszeniu relacji chłopaka - mamy trochę czasu by rozejrzeć się po okolicy, może zdobyć jakieś informacje, a może nawet kolejne skarby. Dowiedziałam się o jakiejś zrujnowanej wieży w górach. Może od tego powinniśmy zacząć. Jak dla mnie brzmi o wiele lepiej niż moczary z menhirami. Nigdy nie wiadomo co może w nich siedzieć!
Jednocześnie jej drobne delikatne dłonie starannie okręcała nić wokół kolejnej lotki, sporządzonej z pióra koguta, który właśnie skończył żywot w rosole, przeznaczonym na dzisiejszy obiad. Praca szła jej gładko. Lubiła takie zajęcia.
Ostatnio edytowane przez Eleanor : 30-11-2016 o 13:08.
|