Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2016, 18:23   #2
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Jill po raz nie wiadomo który od momentu, gdy przyjechała na początku lata do Crimson Fall pomyślała, że to był jednak kiepski pomysł.
Jasne, kredyt studencki sam się nie spłaci. Crimson Fall nie należało do miejsca, gdzie w klinice weterynaryjnej leczyło się tylko spasione pieski jakiś nadętych damulek. W miarę blisko rozległego, na wpół dzikiego lasu - to dobrze rokowało, gdyby miała się ubiegać o staż w "poważniejszym lub dzikszym miejscu" - jak park narodowy, misja w Afryce.

Z drugiej strony... Fakt, że wróciła do miejscowości, gdzie znali ją jeszcze zanim chodziła nie dodawał jej stanowisku prestiżu u miejscowych. Czy, że któryś z jej "starych kumpli" lub kuzynów (głównie Jasiek) tutaj ciągle przyłazili, bo wychodzili z założenia, że Jill musi się bez nich śmiertelnie nudzić w pracy, albo nie ma niczego lepszego do roboty.
Jennifer wystarczyło tylko przytakiwać.
I spodziewała się, że dziadek będzie truć i napominać o "dziedzictwie rodziny". Była na to przygotowana od kiedy zrozumiała, że nie będzie brać szamańskiej schedy na poważnie. Szamaństwo powinno pozostać częścią przeszłości. Przyszłość należała do nauki, medycyny. Nie ma sensu już wróżyć z wnętrzności i oszukiwać miejscowych.

To był czubek góry lodowej w porównaniu z ciągłym uczuciem, że ktoś ją obserwuje. I że za często natrafia ostatnio na żmijowatą Amandę Tajemnica Crimson Falls- przecież schodziły sobie z drogi jeszcze w liceum.
I jeszcze ten gliniarz - za często kręcił się przy klinice w porach, gdy Waterson zaczynała lub kończyła zmianę. Tylko jaki jest sens oskarżanie o cokolwiek miejscowego policjanta i córkę założycielki miasta? Jill miała już w podstawówce dostatecznie problemów, gdy wybiła Amandzie mleczaka. Choć fakt, że żmijka zaczęła jej schodzić z drogi - był tego wart.

A dzisiejszy dzień...
W zasadzie wilk, który przylazł sam do kliniki był do przełknięcia. Lubiła psy. Jej zdjęcia z najwcześniejszego dzieciństwa nadawały się do dokumentów o zdziczałych dzieciach wychowanych przez zwierzęta. Potrafiła biegać pół dnia z Jaśkiem i całą grupą psów po lesie. A to, że wygladał tak wilczo?
Mało tu w okolicy mieszanek z innymi psowatymi?
Nakazywał rozsądek. Następni goście...

- Hernan to są leki dla zwierząt. U ludzi wywołują skutki uboczne jak... jak... porośnięcie włosami w dodatkowych miejscach - przyszłość weterynarii w tej chwili liczyła, że takie kłamstwo wystarczy. Nigdy jej nie szło kłamanie.

- Proszę postawić kotka na ladzie... Zajmiemy się nim - zapewniała. W myślach starała się obmyślić plan jakby tu oddzielić wariatkę od kota, zadzwonić po policję (niech się raz oderwą od pączków), by potem ewentualnie udać, że kotek zeszedł na stole operacyjnym
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 01-12-2016 o 18:55.
Guren jest offline