Berthold i estalijczyk wyszli na dziedziniec i skierowali się w stronę wychodka. Owo zaszczytne miano nosiła znajdująca się pod murem, w kącie dziedzińca budka. Zbudowana była z drewna, pomalowana na zielono, a na drzwiach wycięte miała serduszko. Tuż obok znajdowała się drewutnia, do której drzwi ktoś zostawił uchylone i teraz skrzypiały na wietrze, poruszane tam i z powrotem. Po drugiej stronie, nie więcej niż pięć kroków od kibelka właściciel składował na sporym kopcu siano. Drzwi z serduszkiem otwarły się i szarpnęły na wietrze, gdy jakiś amator chmielowego lub winnego trunku wytoczył się z kabiny i niepewnym krokiem, gmerając przy pasku ruszył do winiarni.
W środku pozostał Jean Pierre i Maximilian. Raczyli się wytrawnym, ciemnym winem, które po długiej chwili oczekiwania pojawiło się na ich stole. Nie zwracali za bardzo uwagi na cierpki smak, zajęci obserwacją celu. Knut zamówił kubek grzańca i trzymając go oburącz oparł się o szynkwas, lustrując pomieszczenie. Maximilian podążał wzrokiem za ruchami jego głowy, licząc na to, że dostrzeże kogoś, kogo i tamten wypatruje. I nie pomylił się. Wzrok przemytnika zatrzymał się na chwilę na siedzącym przy stole na środku izby mężczyźnie. Tamten, ubrany w proste, szare ubranie i pomięty beret delikatnie skinął głową. Knut odwrócił się i popijając gorący napój skierował do jakiegoś wolnego miejsca. Przysiadł na brzegu ławy zajmowanej przez przedstawicieli lokalnej społeczności i spokojnie pił wino.
Po dłuższej chwili szaro odziany mężczyzna wstał i przepychając się między siedzącymi gośćmi ruszył do wyjścia na podwórze. Otwierając drzwi wpuścił nieco zimnego powietrza, co od razu spotkało się z pomrukiwaniami klientów siedzących przy drzwiach.
Znajdujący się na zewnątrz łowcy, czekając na Stockingera byli gotowi, ale na podwórze wyszedł kto inny. Szaro odziany mężczyzna w średnim wieku podszedł do wychodka, uchylił drzwi i wślizgnął się do środka. Zaraz potem dał się słyszeć odgłos ulgi i szemranie potoku moczu zlewającego się w kanał.
Stockinger wstał, jak tylko szary wyszedł na podwórzec. Sam ruszył za nim i znów kilku z klientów w niewybredny sposób pogroziło zmierzającemu do wychodka.
Tym razem to cel otworzył drzwi i skierował się przez podwórze do zajętej obecnie toalety.