~ Tak, w końcu okazja, by wyrwać się z tej nory.
Michaił pomacał plecak, który spakował już dobry tydzień temu. Do plecaka przywiązany miał koc i bukłak z wodą, a wszystko obciągną złożoną na pół płachtą brezentu. Karczma, nie była dobrym miejscem dla Kozaka, niech wypacykowaniy panicze śpią sobie pod dachem, dla niego najwygodniejszym siennikiem były sosnowe gałęzie a gorzałka najlepiej smakowała mu przy trzaskającym ognisku. Poza tym mimo, że granice Kisleva już dawno zostały za nim, ciągle czuł się niepewnie a wewnętrzny niepokój nie dawał mu spokojnie spać. Dwa tygodnie w tym samym miejscu to zdecydowanie za długo, bal się, że w końcu do karczmy wpadnie pogoń, że znajdą go nawet w tym obcym kraju.
Powoli spojrzał na twarze swoich nowych kamratów. Żywił gorącą nadzieję, że nie odrzucą propozycji zarobku. Poznał ich jednak przez ostatnie tygodnie i doskonale wiedział, że nie byli głupcami i że równie dobrze jak on wiedzą, że ten cwany szlachciura nie zamierza zapłacić im za darmo. Nie zamierzał jednak zabierać głosu, spokojnie wolał obserwować sytuację.
Ponownie spojrzał na twarze towarzyszy i uśmiechną się do siebie w duchu.
~ Tia, miałem wielkie szczęście, że się na nich natknąłem. Nikt nie powinien na mnie zwrócić szczególnej uwagi dopóty dopóki wędrował będę w towarzystwie tak kolorowej kompani.
Michał wyciąga fajkę ojca, nabija ją machorką i spokojnie odpala ją od świecy stojącej na stole. Wie, że być może to ostatnia spokojna chwila dzisiejszego wieczoru. Zaciąga się dymem i czeka na dalszy rozwój wydarzeń.
Ostatnio edytowane przez WolfSet : 08-12-2016 o 11:15.
Powód: ortografia
|