Puchar uderzył mocno o stół. Wino wyleciało ze środka, rozbryzgując się o powierzchnię mebla. -I on wtedy mówi do mnie: "Waszmość racz spróbować tego tileańskiego wina!". No to ja biorę puchar, pije łyk. I wypluwam! Gorszego paskudztwa w życiu nie piłem! Ostre, jak by ktoś w czasie fermentacji siarki nawrzucał. No to zdenerwowałem się. Nikt jeszcze nie dał mi do picia takiego obrzydlistwa. Nawet tutejsze, rozwodnione wino jest o wiele lepsze. Ale wracając do tematu, żeby nie przynudzać towarzyszy moimi wywodami o tutejszym mało zachwycającym winie. Zgadnijcie, co kazałem zrobił z tym szarlatanem. Kazałem przywiązać go do słupa i wylać na niego, ten trunek! - tutaj szlachcic donośnie się zaśmiał, przypominając sobie tamtą sytuację.-Naprawdę, mina tego kmiota była bezcenna. Dwadzieścia beczek wina zostało wylanych!. Szlachcic znowu się zaśmiał. Gdy się trochę uspokoił, wziął kielich i wypił jednym haustem całą jego zawartość. -Dziewczyno dolej mi wina!- głośno powiedział do stojącej obok niego, przestraszonej córki karczmarza, która co jakiś czas napełniała jego puchar.
Gdy ich mocodawca wszedł do karczmy, Oskar był w trakcie opowieści kolejnej historii i opróżniania wina. Odłożył puchar i zdjął nogi z sąsiedniego krzesła. Wysłuchał jego propozycji, chociaż niezbyt mu się spodobała.
~Kradzież łodzi? To zadanie dla pachołków, a nie szlachty. Nic w tym śmiesznego. Ale z drugiej strony, co mi szkodzi? Wezmę trochę złotych koron i wreszcie ruszę się z tego gnojowiska. ~ -Możesz na nas liczyć, panie- zwrócił się do ich mocodawcy, gdy reszta towarzyszy zadała pytania i otrzymała na nie odpowiedź- podejmiemy się tego zadania. Dostaniecie te swoje ładunki. |