-
Bluueeeeerrrrggggg…. - potężna torsja szarpnęła drobnym ciałem Angel, a kolejna fala kwasów chlusnęła dziewczynie przez usta i nos. Było ciemno… i morko… i… w tym właśnie momencie, pośliznęła się na własnym pawiu. Pomieszczenie w którym była zdawało się skręcać?
Że co?
Cooo?
Siła odśrodkowa pchnęła umęczoną dziewczynę wprost w dzwoniące objęcia metalowej ściany…
ŁUP!
Ogłuszona Angi zjechała po blasze, a ochłodzone wymiociny z podłogi, przelały się z jednego kąta w drugi wprost na jej plecy.
-
Mageee!!! - Jakiś koleś darł ryja, jakby go obdzierali ze skóry.
-
Alice??!! … … Myślisz, że po ciemku ci nie wpierdole? - Jakaś dziewczyna o mocnym, tubalnym głosie, przetoczyła obok.
-
Kurwa - odezwała się inna.
„Kurwa?” pomyślała Angel podpierając się na rękach. Skądś znała to obce słowo… Pomieszczenie ponownie się przechyliło, przesuwając nagą barmankę vegańskiego baru wraz z rzygowinami.
Gdzie ona była? Jak się tu znalazła?
Nagły błysk rozświetlił, skołowany umysł.
Była na LARPie.
Grała gnomią druidkę Sol.
Sol?
Sol…
Był tam Neil…
Neil?
Ja pierdole co ona miała z tą pamięcią??!!
Mieli się kochać w samochodzie. A może się kochali. Nie powinna, była „dziewicą” po wielu razach z lesbijkami.
„Tata by dostał zawału…” pomyślała w kolejnym przebłysku, leżąc niczym rozjechany jeż na środku tego w czym ją, ich… zamknięto.
No to się kochali, czy nie kochali?
Nie no… musieli, miała dziwne uczucie między nogami, jakby… podrażnienie. Więc musiał wejść…
-
Bleeeuuuuurrrrggggg - Na kolejne wspomnienie Lawrence ponownie wylała z siebie fontannę. Boże… czy ona go, zeżarła?
Paskudnie brzydki, a zarazem szalenie seksowny Mads Mikkelsen wcielający się w nowoczesnego Hanniballa uśmiechnął się do różowowłosej, oblizując sugestywnie wargi.
Dziewczyna poczuła ciepły język na spękanych i podrażnionych ustach.
To nie Mads się oblizywał to ona… a przerażenie pomieszane z fascynacją, po raz kolejny wywinęło jej żołądek do góry nogami.