18-12-2016, 00:54
|
#9 |
| Służalczość karczmarza mile połechtała ego Lothara, poobijane po taksującym spojrzeniu szlachcianki. ~Psiakość, nie było się jak odświeżyć. I trzeba było jednak wziąć lutnię, zagrałbym, w mig ogrzałbym jej serduszko... - zaczął się rozmarzać.
Marzenia przerywa ostatnie zdanie łysola. Szlachcic uśmiecha się. Szczerze. ~cóż za ciekawa rzecz, nisko urodzeni też próbują... na miarę swoich możliwości. - pomyślał, gdy już odpędził myśl o oćwiczeniu go. ~Teraz musisz z nimi współpracować, jeśli chcesz zdobyć należną Ci pozycję
Delikatnie klepie karczmarza po policzku: - Znaczy się, przejazdem są tutaj, jako i ja? Zaimponowaliście mi, dobry człowieku. Pierwszy raz spotykam karczmarza, co tak poważnie podchodzi do prywatności swoich gości, ze nawet o imiona się nie wywiedział. Dziękuję też za te jakże cenne informacje o okolicy - dodaje. - Zwierzoludzi się nie boję. Bardziej jechać z tymi opojami. Nie, nie, nic nie mów, pozwól mi zgadnąć... Ich pojazd jest w takim samym stanie jak oni... albo w takim samym do jakiego próbują się doprowadzić... Ale tylko oni mają wolne miejsca do Altdorfu, jakżeby inaczej... - po ostatnich wydarzeniach (śmierć rodziców, wyprzedaż majątku, napad bandytów i utrata konia) Lothar nie jest szczególnie optymistycznie nastawiony do życia.
Dołącza do Wolfganga obserwującego grę. Tyle że zamiast twarzy i oczu, obserwuje ręce. Nauczył się, że wytrawny intrygant potrafi ukryć emocje, podejrzewa, że dobry gracz potrafi zrobić to samo. A sądząc po stroju, nowy znajomy jego przyjaciół nie jest kimś kto przegrywa za często.
__________________ Ostatni
Proszę o odpis: Gob1in, Druidh, Gladin |
| |