Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2016, 22:47   #13
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bretończykowi karty aż tańczyły w dłoniach, ale upudrowaną twarz z pieprzykiem na lewym płatku nosa miał cały czas skupioną i niemal bez wyrazu, bez względu na wynik gdy. Nieważne czy wygrywał, czy przegrywał wciąż beznamiętnie przyglądał się kartonikom trzymanym przed sobą i twarzom zgromadzonych wokół stołu graczy.

Kolejne rozdanie bezapelacyjnie wygrał, zgarniając po dwa szylingi od każdego z współgrających. Na tym etapie rozgrywki odłączył się Szkiełko, a Axel zaczął marudzić. Karta najwyraźniej szła Bretończykowi, bo i kolejne rozdanie, mimo że wszyscy już podejrzliwie patrzyli się mu na ręce (ale jak do tej pory niczego podejrzanego nie zauważyli), wygrał, zdobywając kolejne srebrne monety.

- A teraz idziemy na jednego! - darł się na cały głos pijany woźnica, którego kompan z kozła i od szklanki zdążył już zasnąć z głową wtuloną w plamy piwa na blacie stołu. Szlachcianka najwidoczniej miała dość, bo szepnęła coś do swoich służących i wszystkie trzy, nie zamieniając z nikim ani słowa, wyszły z izby. - Eeeeeeej! Huuuuuulz! Śpisz?

Strażnik dróg zrezygnował z gry, pozostając przy stole i przyglądając się Phillipe'owi. Na placu boju pozostał jedynie Zingger, zastanawiający się cóż to za przewiny spowodowały, że pieniądze opuszczają jego kieszenie w tempie wody przelewającej się przez sito. Przełożył i rozdał ponownie, wcześniej ciskając na stół kolejne szylingi. I wygrał! Zgarnął wygraną i spojrzał na Bretończyka.
- Dla mnie pâs - oznajmił Descartes. - Karta nie idzie. Miłej nocy życzę. I nie lubię, jak wszyscy na ręce mi spoglądać muszą.

Mimo, że godzina jeszcze młoda była, wszyscy udali się na spoczynek. Jedni do wynajętych osobnych pokoi, inni do wspólnej izby, przylegającej do biesiadnej, gdzie karczmarz złożył chrapiących wniebogłosy, pijanych woźniców. Dla tych w dormitorium noc nie zapowiadała się na szczególnie przyjemną, chyba że dysponowali kamiennym snem.

A rankiem... Gustav podał śniadanie dla gości, składające się z wczorajszego chleba, jaj na twardo, gorącego żuru i kiszonej kapusty. Na posiłek zeszli się wszyscy, oczywiście poza dwoma wciąż chrapiącymi wozakami. Niektórzy z gości, a w szczególności szlachetnie urodzona pani, głośno dawali wyraz swojemu niezadowoleniu. Karczmarz usiłował interweniować, dwukrotnie, bezskutecznie starając się dobudzić opijusów. Dopiero za trzecim razem, około godziny po skończeniu posiłku, wpadł do izby z wiadrem lodowatej wody. Chwilę potem twarze pań i gryzipiórka pokryły pąsy, ale woźnice nareszcie wstali.

Na zewnątrz było mgliście i zimno i nic nie zachęcało do podróży piechotą. Skacowani woźnice bez zastanowienia zgodzili się zabrać dodatkowych pasażerów do Altdorfu, zwłaszcza, że jak to podkreślił jeden z nich, w kasie zrobiło się małe manko. Cena jaką sobie zażyczyli to siedem złotych karli od osoby, co wydawało się kwotą nieco przesadzoną (jakoś trzeba było zatkać dziurę w budżecie), ale dzięki obrotności języka zaprezentowanej przez Bernhardta udało się ją stargować do czterech koron. Gdy to zostało ustalone i woźnice, z zainkasowaną gotówką, potykając się, klnąc i trzymając za bolące łby poszli oporządzać dyliżans i konie, pojawił się kolejny problem. We wnętrzu dyliżansu było tylko jedno wolne miejsce. Pozostali byli zmuszeni do podróży na dachu, bądź z tyłu pojazdu - na podróżnym kufrze.
 
xeper jest offline