Dość szybko Axel doszedł do wniosku, że przepłacił, i to bardzo, za nad wyraz wątpliwy luksus podróżowania dyliżansem, w warunkach znacznie odbiegających od komfortowych. Co prawda jechali w dobrym kierunku i nikt nie złamał karku podczas wypadku dyliżansu, ale i tak nie zmieniło to zdania Axela na temat kompanii przewozowej Zębatka w ogóle, a Gunnara i Hulza w szczególności.
Gdy dyliżans po raz drugi się zatrzymał, chociaż tym razem nie w rowie, Axel przeklął najpierw przodków i potomków obu woźniców, a potem dopiero rozejrzał się dokoła. I pożałował tego natychmiast, bo nie był pewien, czy nie zdrzemnął się jednak i nie śni mu się jakiś koszmar. Bo to przecież było niemożliwe, by jego dawny kompan, Rolf, za mutanta robił i na dyliżanse napadał...
Siedział więc Axel bez ruchu, z otwartymi ustami i oczami, i wygapiał się w to coś, co kiedyś było Rolfem, a teraz usiłowało zarzezać jednego z woźniców. |