Wolfgang dygotał patrząc na leżące zwłoki mutanta. Każdy kto spojrzał na niego widział jak mu żuchwa drga i dłonie, które szybko schował w zakamarki odzienia.
Przyszły mag sięgnął za kij leżący na tyle dyliżansu gdy tylko usłyszał wycie i coś co przedzierało się krzakami ku nim. Wystrzał z pistoletu Descartesa wyrwał Techlera z przerażenia. Momentalnie zaczął splatać magię na szczęście nie potrzebnie. Okazało się, że Hulz którego konie poniosły wracał do obozu.
- Trzeba to sprawdzić.- Z lekką obawą w głosie mówił stojąc nad zwłokami człowieka, którego jeszcze niedawno pożerał plugawy pomiot chaosu.
- Zgadzam się z Tobą Lotharze. Musimy sprawdzić co się tam dzieje i trzeba odnaleźć konie.- Wolfgang nie był przerażony na widok zwłok. Widział u mistrza i medyków do których czasami witali bardziej pogrążone w rozkładzie ciała. Jego mistrz pomagał miejscowej straży czasami w rozwiązywaniu problemów powiązanych z magią. Dzięki temu mógł mieszkać w względnym spokoju w Delberz.
Młodzieniec słyszał wiele plotek o czających się niebezpieczeństwach na traktach i duktach, ale nie spodziewał się, że jego tak spotka. W ciągu jednej drogi pomogli z bandytami szlachcicowi. Teraz mutant i Sigmar wie co jeszcze kryje się pod tymi dźwiękami.