Zingger w końcu doszedł do siebie, choć nie bez trudu.
- Okropieństwo - splunął na pokiereszowane zwłoki mutanta. - Ile takiego ohydztwa się pałęta po tych mrocznych lasach? Lepiej tam nie właźmy zbyt głęboko. Ale konie trza nam prędko odnaleźć. Hę, Panowie woźnice, jak Wasze pociechy przywołać?
Sprawdził kordzik u pasa czy lekko wychodzi z pochwy. - No, dobra, chodźmy bo się ściemnia. Konie się same nie znajdą. |