Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2017, 22:58   #102
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka jeszcze nigdy wcześniej nie czuła takiej ekscytacji wywołanej walką jak teraz. Spojrzała w dół na leżącego u jej stóp, bulgoczącego hobgoblina, który konał dławiąc się własną krwią. To było dla kobiety coś niesamowitego. Venora uniosła wzrok na brata.
- To było niesamowite - mruknęła do Arthona uśmiechając się. Lecz zaraz słowa Kirka przerwały moment fascynacji, przywracając rycerkę do porządku.

- Kirk, ostrzeliwać go!- rozkazała wskazując na goblina. - A ty biegnij przodem - dodała do drugiego - Spowolnić szamana! - nakazała. Mężczyzna w lżejszej zbroi miał większe szanse dogonić pokurcza niż rodzeństwo okute w ciężkie pancerze. Venorze wspomniało się jak sir Morimond opowiadał jej o polowaniu na wilki z udziałem chartów: zawsze dwa psy i suka, a to dlatego, że suki były lżejsze, szybciej dopadały wilka, podgryzając go spowalniała, akurat by dwa, duże i silne psy dopadły i pokonały drapieżnika.
Rycerka natychmiast, kończąc wypowiadać ostatnie słowa rozkazu, ruszyła biegiem za szamanem. W chwili takiej jak ta, bardzo żałowała, że nie posiadała wierzchowca. Rozglądała się na boki by rozeznać w rozwoju sytuacji na polu walki.

Kirk skinął głową i uniósł ramiona, w międzyczasie naciągając pocisk na cięciwę. Podejrzewał, że rycerka wyda mu rozkaz strzału, to też nie zwlekał z przygotowaniem do ostatniej chwili. Pocisk świsnął w powietrzu trafiając idealnie między łopatki goblińskiego szamana. Ten zakwilił niczym mały pies i padł bez ruchu na ziemię.

- Tak! - krzyknęła Venora dając upust swojemu podekscytowaniu. Nie zwalniała biegu, nie chcąc naciągać swojego szczęścia. Zatrzymała się nad leżącym pokurczem i chwyciła go za rękę, wykrzywiając ją w tył tak by w razie czego był skutecznie obezwładniony, uniemożliwiając mu rzucanie czarów.
- Trzeba go związać - powiedziała rozglądając się za liną, lecz to musiał zrobić jakiś łucznik, bo Venora nie zamierzała puszczać swojej broni. Na razie goblin miał robić za rekwizyt, jeśli w międzyczasie nie wyzionie ducha to może nawet po wszystkim uda się go przesłuchać. - Zabieramy go ze sobą, żeby reszta widziała, że pokonaliśmy ich szamana. Wracamy do naszych, ale obejdziemy tych parszywców od drugiej strony. Otoczymy ich i zaatakujemy, powinni przez to wpaść w panikę.

Gobliński szaman został błyskawicznie spętany, lecz obficie krwawiąca rana oznaczała iż zielonoskóry nie pociągnie już zbyt długo. Grot strzały prawdopodobnie mocno uszkodził jakiś ważny organ potworka. W zasadzie nawet nie wierzgał, ani nie popiskiwał gdy był wiązany, a Venora wykręcała jego ramię.
-Lady Venoro! O! Jesteście tutaj...- Virgo wyłonił się zza jednej z chatek trzymając w ręku sznur, którym ktoś związał szeregowego goblińca. Ratowanie szamana chyba było zbędne.
-Melduj!- nakazał Arthon, na co Virgo tylko skinął głową i podszedł bliżej by nie trzeba było krzyczeć.
-Żadnych strat. Dwoje żołnierzy lekko rannych, już ich opatrujemy. Będą w stanie walczyć dalej.- rzekł, a następnie szarpnięciem ręki przybliżył do siebie schwytanego goblina -Wiesz co cię czeka mały parszywcu?- spytał grożąc mu pięścią przed twarzą.
-Venoro! To Ty!- usłyszeli krzyk starca zza pleców. Paladynka wejrzała przez ramię uśmiechając się szeroko. Spodziewała się spotkać Franka w nieco innych okolicznościach, lecz te też nie były złe. W końcu przybyli niemal na czas (nie licząc dwóch płonących chat).
-Wróciłaś! Jednak istnieje dobro na tym świecie!- krzyknął Ilmateryta, pokłaniając się przed rycerką, jej bratem i Virgiem.

Panna Oakenfold przekazała bratu gobliniego szamana do pilnowania po czym odwróciła się w kierunku ich łuczników.
- Kirk, przekaż żołnierzom, by pomogli w gaszeniu pożaru tych domostw! - krzyknęła rozkaz Venora i odwróciła się na powrót w kierunku znajomego jej tubylca. Uśmiechnęła się promiennie do Franka, lecz przez to, że jej zbroja usmarowana była posoką to nie wyglądało to najprzyjaźniej.
- Wspaniale ciebie widzieć Frank - odparła z zadowoleniem Venora podchodząc do kapłana. Wyciągnęła rękę by przywitać się z nim i zaraz przedstawiła go swoim doradcom, jak i Ilmaterycie wyjaśniła kto jej towarzyszy.
- Cieszę się, że zdążyliśmy, ale teraz koniecznie potrzebuję Argina, żeby iść dalej - westchnęła. - Widzieliście może herszta zielonych? - zapytała patrząc to na Virga to na Franka.

Kirk skinął głową i wraz z drugim łucznikiem pobiegł po resztę piechurów, by zebrać ich do gaszenia pożaru. Frank uścisnął dłoń Venory, następnie przywitał się z Virgiem, oraz Arthonem.
-Argina nie ma tu od kilku dni. Zniknął jakoś trzy dni temu. Od czasu gdy opuściłaś Grumgish, Argin ruszył obserwować gobliny. Przez ten czas swoją żonę odwiedził ledwie dwa razy. Mówił, że to dla dobra wszystkich i że ktoś musi ich pilnować. Dwa dni temu spłonęła wioska Turme. Gobliny zarżnęły niemal wszystkich mieszkańców...- rzekł ze smutkiem -Herszta tu nie było. Dowodził ten gnojek...- wskazał palcem goblina, który kompletnie przestał się ruszać -Tak samo w Turme. Dowiedzieliśmy się od dzieciaków sołtysa, które wysłał gdy gobliny zaczęły plądrować chatki...- wyjaśnił.

To już były bardzo złe wieści.
"Powinni byli ruszyć z wojskiem, a nie czekać, aż odzyskam przytomność" stwierdziła z żalem w myślach Venora, którą wieść o tym co stało się z innymi wioskami bardzo dotknęła. Za to brak łowcy mocno psuł plany paladynki.
- Frank, potrzebujemy kogoś kto dobrze zna okolicę, bo inaczej gobliny będą miały nad nami przewagę - powiedziała przyglądając się kapłanowi. - Choćmy na rynek, czas przepytać jeńców - dodała.

Rycerka ruszyła od razu, nie czekając na wyrażenie przez mężczyzn ich zdania w temacie.
- Ewidentnie musimy oczyścić okolicę z goblinów - powiedziała do brata po drodze. - Bez Argina to prędzej zgubimy się po drodze w poszukiwaniu tamtej jaskini. Jestem prawie pewna, że tam mają swoje leże, z którego dokonują tych ataków na okoliczne wioski. Myślisz, że mądrym będzie posłać zwiadowców? - zapytała o radę brata.

-Są szkoleni tak by podejść nawet kilkaset metrów pod siły wroga. To ich praca…- wzruszył ramionami jednocześnie chwaląc umiejętności cormyrskich żołnierzy.
-Ja znam dość dobrze okolice- Frank szukał rozwiązania ich problemu -Może nie tak jak Argin, to oczywiste. Lecz mieszkam tu dość by trafić do tej jamy- zaoferował się, choć pewnie powrót do miejsca, gdzie był przetrzymywany wcale nie należał do najzacniejszych planów jakie mógł mieć.

- Dziękuję Frank, będzie to wielka pomoc dla nas - Venora nie sądziła, że kapłan zgłosi się na ochotnika po tym co przeszedł będąc w gobliniej niewoli. W zamyśleniu pokiwała głową na słowa Arthona.
- W takim razie poślemy zwiad, wystawimy wartę, ale tak by nie rzucali się w oczy - stwierdziła. - Ale reszta rozlokuje się po domach i stodołach. Niech żołnierze odpoczną. W końcu mamy za sobą ciężką noc i długą drogę - westchnęła.
Paladynka intensywnie myślała co powinna robić dalej. Zdecydowanie jej przełożeni mieli rację, przydarzały jej się sytuacje, które zwykli mieć dużo bardziej doświadczeni rycerze. Po raz kolejny przeszło jej przez myśl, że zabranie ze sobą Arthona i Virga było jednym z najlepszych pomysłów jakie kiedykolwiek miała.

- My w tym czasie - spojrzała najpierw na brata, potem na Virga. - Spróbujemy wyciągnąć co się da z tych dwóch pokurczy, posłuchamy co wieśniacy mają do powiedzenia i ustalimy plan działań. Jeśli wciąż Helm nam sprzyja to kto wie, może gdy schowamy się w domostwach to gobliny uznają, że żołnierze wyszli z wioski i same przyjdą ponownie.
Paladynka prowadziła towarzyszy do chaty, w której ostatnim razem nocowała tu z Foiganem.

-Już tylko jednego pokurcza…- westchnął Arthon pochylając się nad trupem goblina.
-Nie możemy zakładać, że zieloni tutaj wrócą- głos zabrał Virgo -Nie mamy pewności, czy jakiś się nie skrył lub nie uciekł- dodał.
-Przenieśmy się do gospody rzekł Ilmateryta wskazując "lokal", w którym Venora szukała go gdy przybyła do Grumgish po raz pierwszy - Pewnie jesteście zmęczeni, głodni i spragnieni. Rozlokuj swych ludzi. To stodoła gospodarza, lecz od dawna z niej nie korzysta. Nie będzie robił problemów. Z resztą... wzruszył ramionami -Jesteście częścią armii Cormyru. Wolno wam lokować ludzi, gdzie chcecie. Tamta druga stodoła wskazał drewnianą konstrukcję, na drugim końcu wsi -...Zaś należy do Luggi, mojego dobrego znajomka. Nie będzie miał nic przeciwko. Chodźmy, przesłuchacie swego jeńca w normalnych warunkach- zaproponował.
-Spójrz... Miał przy sobie magiczną błyskotkę...- odezwał się Arthon przeszukujący trupa szamana -to jakiś magiczny pierścień. Ma też dwa zwoje. Niestety nie mam pojęcia co tu pisze...

Venora zamierzała, już w karczmie, spojrzeć na znaleziska, a następnie zrobić jak najwięcej z tego co zaplanowała wcześniej. Dopiero wtedy - przynajmniej taką miała nadzieję - powinna mieć lepszy wgląd w sytuację. Wciąż miała obawę, że przez swój brak doświadczenia nie dopatrzy się czegoś co będzie istotne dla powodzenia misji.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline