Na widok kompanów twarz Berna się rozpromieniła. - Ha! Jak dobrze Was widzieć. Nie próżnowaliście, ale i my z chłopakami - wskazał na woźniców - również. Koniki całe i zdrowe. Możemy, wybaczcie mój bretoński Panie Descartes, spierdalać do Altdorfu.
Dostrzegł, że Lepopold szabruje wśród pozostałości dyliżansu. - Szkiełko, gdybyś znalazł coś niesplugawionego krwią. Broń, pancerz, reflektowałbym okrutnie. Te Reiklandzkie lasy do najbezpieczniejszych nie należą. - Panie Hulz, a co z dyliżansem i trupami? Macie jakieś zasady w kompaniach przewożników co się czyni w takich sytuacjach? Chętnie pomogę. Nawet modlitwę zmówię.
Ostatnio edytowane przez kymil : 06-01-2017 o 08:56.
|