Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 19:42   #5
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Belle obudził jak zwykle zapach świeżej krwi w kielichu. Nie otworzyła jednak oczu.. nie miała na to ochoty. Wyostrzyła zmysły i wyczuwając, że John jest w sypialni obróciła się tylko na drugi bok. Wczorajsza noc wykończyła ją.

Wyciąganie informacji od Hieny nigdy nie było łatwe, szczególnie gdy szczurzyca dostrzegła, że księżnej bardzo na nich zależy. Po dłuższej walce i obietnicy małej pomocy Belle udało się co nieco dowiedzieć o poczynaniach Irene. A Nosferatka wiedziała całkiem sporo, otóż Giovanni robili interesy z wampirami spoza wyspy, był wśród nich Zoe. Coś tam mu najwyraźniej Irene obiecała, czyżby chciała pokazać, że Księżna nie jest niezastąpiona. Giovanni zapatrywali się też na Bronx, kiedy Sabbat byłby tam silny, nekromanci nie ważyli by się, jednak obecnie Irene wietrzyła szansę poszerzenia swoich wpływów. Drastycznie.
Księżna spotkała się ze starszą Giovani chwilę później. Belle spokojnym tonem wypytała wampirzycę o wszystko : jej potomstwo, przybyłych z kontynenty przedstawicieli klanu, jej plany; Cały czas obserwując jej aurę. Nie naciskała, zadała proste pytania, pozwalając Irene powiedzieć tyle ile miała ochotę. (co jej zdradziła?) Gdy ta wyszła Belle po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła, że musi napić się wina.
Gdyby tego było mało miała jeszcze “odmienionego” ghula. Coś zmieniło się w mężczyźnie, wydawał się… szczęśliwszy. John zdał jej wczoraj sprawozdanie co do przygotowań do spokrewnienia Hanachiyo, sama azjatka przygotowywała się mentalnie, poprosiła też Księżną, by w czasie ceremonii wybrała jej nowe imię.
- Bardzo dramatyczne, wydaje się jednak na miejscu - komentował John.
No i jeszcze rewelacja wczorajszego dnia, która przekreśliła plany na spotkanie z mężusiem Honoraty. Tego samego wieczoru przyszła informacja od Ruth. Jedna z jej córek przekazała księżnej kopertę, wewnątrz znajdowała się pocztówka z panoramą Bronx, z tyłu napis w którym Księżna rozpoznała pismo Maklavanki: “Bronksem opiekuje się Baron” - W Nowym Jorku pojawiła się kolejna frakcja.

Otworzyła oczy i jak na zawołanie John pojawił się obok. Księżna sięgnęła po kielich i upiła odrobinę krwi.
- Zastanawiam się czy nie nadać jej imienia Doris. - Oparła się o niego. Musiała zrobić tyle rzeczy, a to miejsce przytłaczało ją… może powinna się przenieść na jakiś czas do Fuller building? Zerknęła na ghula. - Co o tym sądzisz?
John wsparł swoją Panią ramieniem.
- Ja też o niej nie zapomniałem. Myślę, że władca który pamięta o swoich wiernych sługach nawet po ich śmierci, inspiruje tych żyjących do rzeczy wielkich - powiedział. - poświęciła się dla ciebie, Pani. Hanachiyo będzie o tym pamiętać nosząc to imię.
- Chcę opuścić ten budynek. -
Wampirzyca była pochmurna. - Udało ci się może dowiedzieć kim jest ten “Baron”? Wiadomo nam coś o poczynaniach Honoraty i tego świra? gdzie jest Hanachiyo.
Księżna była zmęczona i wiedziała, że tylko w tej sekundzie może pozwolić sobie na chwilę słabości.
- Co cię wprawiło w lepszy nastrój wczoraj… nie miałam sił zapytać przy tym wszystkim.
- Pan Salvatore we własnej osobie. Zgromadził wokół siebie podobnie myślących idealistów, ale to podkopuje w tym samym stopniu Wyspę. Jego syn, Anastasia, utrzymuje z nim jakiś kontakt.

Belle przetarła twarz.
- Chcę się z nim spotkać… jutro
- Honorata prosi o audiencję, chyba zdała sobie sprawę, że pętla zacieśnia się na jej szyi.
- Ją też ugoszczę jutro… -
księżna zaczynała czuć do czego to zmierza.
- Hanachiyo jest w pobliżu, jak zawsze kiedy wstajesz Pani.
Na to tylko przytaknęła ruchem głowy. Nie planowała teraz jeść, zaraz wypije sporo krwi.
John uśmiechnął się szczerze.
- Och nic, po prostu czuję się lepiej, kiedy wiesz że nie pragnę spokrewnienia.
Belle objęła go.
- To wielki dar John. Mógłbyś być ze mną wiecznie… - Wsłuchiwała się w bicie jego serca, starając się nie myśleć o informacjach, którymi ją zasypał. Wtedy ghul odezwał się ponownie.
- Pewien szczur donosi, jakoby z leża Ruth dochodziły wczoraj strzały i wrzaski, sama starsza jednak nic po sobie nie pokazuje.
Wampirzyca uderzyła zezłoszczona o pościel i się podniosła.
- Te świry także mają się znaleźć u mnie jutro! W Fuller building. Niech dzisiaj przeniosą moje rzeczy. - Belle pewnym krokiem przeszła do garderoby. - Zbyt długo nie organizowałam spotkania rady, wszystkim im się w tych martwych głowach poprzewracało.
John przybrał bardziej zasadniczą minę, wyprostował się i poprawił garnitur.
- Oczywiście Pani. - powiedział i Księżna wiedziała, że jej wierny sługa uczyni wszystko by zaspokoić jej żądania. I postąpiłby zupełnie tak samo, gdyby postanowiła go spokrewnić. Był jej mogła robić co jej się podoba.
- Nie przemienię cię jeśli nie będziesz tego chciał. - Księżna założyła suknię. - Chcę ją spokrewnić w sali obrad.

***

Wszystko było przygotowane. Azjatka w pozycji medytacyjnej czekała nadejścia swojej Pani.
Dziewczyna podchodziła do wszystkiego z typowym dla swojej kultury mistycyzmem. Nie jadła od kilkunastu godzin. Piła jedynie wodę. Chciała być całkowicie czysta, wyglądać najlepiej jak to tylko możliwe, gdyż zdawała sobie sprawę iz tak już będzie wyglądać na wieki… jeśli dożyje. Kiedy Księżna znalazła się w pomieszczeniu, Hanachiyo pochyliła głowę i tułów ku podłodze, w geście całkowitego poddania. Belle widziała jak idealnie gładkie ciało japonki pokrywa na karku gęsia skórka.
John był w pobliżu, w pomieszczeniu obok czekała ofiara, pożywienie dla przyszłej córki Księżnej - Doris.
Wampirzyca podeszła spokojnym krokiem do klęczącej na środku pomieszczenia Hanachiyo. Stoły wyniesiono. Krzesła stały pod ścianami, tak jakby zasiadała na nich widownia. Przyklęknęła naprzeciwko azjatki i delikatnie pogładziła jej włosy. To wszystko było tak inne od przemienienia Dragosza. Inne miejsce, czas… delikatnie przesunęła dłoń na podbródek kobiety i uniosła jej głowę, tak by japonka musiała patrzeć jej w oczy.
Nagie ciało ghulicy dotykało delikatny materiał sukni wampirzycy, gdy obie stały na kolanach. Czuła narastające w niej podniecenie, czuła jak jej ciało pragnie bliskości. Spojrzała na jej aurę i zobaczyła aury Johna i tego dzieciaka. Tyle pragnienia, tyle namiętności i to wszystko przeplecione ze strachem. Belle uśmiechnęła się i oczom ghulicy ukazały się kły. Widziała jak kobieta musiała się powstrzymać by nie jęknąć z rozkoszy, jednak nie dała rady oprzeć się odruchowi odchylenia głowy i wyeksponowania szyi. Wampirzyca bawiłą się nią, delikatnie przjechała paznokciem po jej krtani, nie pozostawiając jednak, żadnego śladu. Nachyliła się i powoli wgryzła się w delikatne, jasne ciało Hanachiyo.
Piła ze smakiem, czując tak jak i za pierwszym razem, jak dobrą ma krew azjatka. Kobieta więdła w jej ramionach, więc objęła ją mocno. Gdy wszystkie barwy znikły i kobieta była martwa, rozcięła kłem swój nadgarstek. Odchyliła głowę martwej ghulicy i przyłożyła do jej uchylonych warg krwawiącą ranę.
- Wróć do mnie Doris. - Czuła niepokój, to chyba było nieuniknione.
Azjatka wyglądała teraz bardziej delikatnie i krucho niż zwykle. Nic dziwnego, była martwa. Kiedy gęsta krew Księżnej ściekała do jej uchylonych ust, był moment, w którym wydawało się, że dziewczyna wbrew zabiegom wampirzycy, odejdzie na zawsze.
Moment.
Dłonie Doris uniosły się ku smakowitemu nadgarstku Belle i objęły go ciasno. Doris otworzyła oczy, oczy dziecka które jest głodne i trzepocząc rzęsami wgryzła się w ranę Księżnej. Całe ciało wampirzątka poruszało się jak wąż w czasie ssania i połykania. Belle nie musiała odwracać głowy by słyszeć jak do pomieszczenia stępuje chłopczyk na swoich małych nóżkach. Księżna mogła dosłownie wyczuć jego strach. John odprawy nabierał wprawy w posługiwaniu się wampirzą krwią, szkoda, że odrzucał dar spokrewnienia, chłopiec wkroczył na własną zgubę, tak jak zażyczył sobie tego ghul.
- Dość moje dziecko. - Księżna pogładziła twarz azjatki drugą ręką, wydając rozkaz. - Tam już czeka twój posiłek.
Belle uniosła się i odsłoniła swemu childe jego ofiarę. Sama zalizała powoli ranę na nadgarstku.
Doris rzuciła się na dziecko niczym dziki kot, duży dziki kot. Jeszcze w locie dłonie o długich paznokciach chwyciły chłopczyka w morderczym uścisku. Mimo iż wampirzątko było drobne i młody człowiek nie był w zasadzie dużo niższy od Doris, ta zakryła go szczelnie swoim nagim ciałem. Księżna słyszała jak pękają kości.
Wampirzyca obeszła zwartą w pocałunku parę. Zapach krwi pobudzał jej apetyt. Uważnie obserwowała swoje nowe childe. Była ciekawa jakim wampirem okaże się azjatka.
Przed tą chwilą, Hanachiyo była dość chłodną osobą, zapewne nie bardziej uczuciową niż sama Księżna. Nie była jednak nigdy tak zimna jak Dragosz, nawet ten żywy, śmiertelny. Belle obserwując Doris, dostrzegła, czy to po aurze, czy zwyczajnie ekspresji, moment, kiedy pierwszy głód wampirzątka został zaspokojony. Oczy Doris otworzyły się, najpierw przymglone przyjemnością, potem bardziej żywe, do kobiety dochodziło co robi, jak to robi oraz komu to robi. Wampirzyca przerwała, przestała pić. Nie chciała zabijać chłopca.
Ale już to zrobiła.
Gdyby to był dorosły, zdrowy mężczyzna, utrata takiej ilości krwi nie byłaby śmiertelna. Chłopak jednak był wątły i zabiedzony. Nawet jednak, gdyby udało mu się przetrwać samą utratę krwi, wciąż pozostawały obrażenia. W pierwszym ataku żarłoczności, Doris pogruchotała mu kilka kości, obojczyk, żebra. Wampirzyca zalizała nawet ranę po swoim ugryzieniu, poruszała głową i rękami chłopca czekając aż da znak życia. Wygląda trochę… jak kot, który szturcha zabitą przed chwilą mysz.
Belle podeszła do niej i chwyciła jej twarz w swoje dłonie.
-Już dobrze, nie wrócisz mu życia. - jej głos był spokojny, ciepły. - Teraz już będziesz wiedziała by się kontrolować, prawda?
Wampirzyca przytuliła do siebie swoje childe odsuwając martwe ciało. John od razu podbiegł by je zabrać.
Aura Doris wskazywała na zagubienie, ekscytacje, podniecenie słowem, wszystkiego po trochu. Wampirzątko wtuliło sie w Księżną spuszczając głowę.
- Tak, Pani Matko. - przytaknęła z szacunkiem, po czym uniosła pytające spojrzenie.
- Tak mi zimno…
Księżna zwróciła się do Johna.
- Przynieś jej ubranie, dobrze?
Gdy ghul zniknął delikatnie odsunęła się od Doris.
- Przywykniesz dziecko. - Uśmiechnęła się do młodej wampirzycy. - Z czasem ten chłód staje się nawet przyjemny. - Doris pokiwała głową dając znak, że rozumie. Księżna delikatnie odgarnęła rozpuszczone włosy. - Jesteś jeszcze głodna?
- Nie, Pani Matko -
odpowiedziała cichutko w chwili gdy za jej plecami pojawił się John i zarzucił jej na ramiona szatę. Księżna zauważyła jak Doris, ku swemu własnemu zdziwieniu, patrzy na ghula w nowy sposób… młoda wampirzyca zapewne wyczuła właśnie ciepło krwi mężczyzny z którym spędziła ostatnie lata współpracując. Nagle był dla niej obiektem… kulinarnym. Doris uśmiechnęła się uprzejmie do Johna i dyskretnie odprowadziła go wzrokiem.
Belle podniosła się.
- Ubierz się. - Popatrzyła na swoje childe z góry. - Nie pozwalam ci na razie pić z moich ghuli.
Oczy Doris rozszerzyły się w nagłym wybuchu lęku. Wampirzyca wyglądała jak dziewczyna przyłapana przez matronę na oglądaniu podglądaniu ogrodnika.
- Tak oczywiście Pani Matko. - to powiedziawszy natychmiast zaczęła się ubierać.
Księżna obserwowała jak jej childe ubiera się w pośpiechu.
- Za jakiś czas twój smak powinien się wyrobić. - Wyciągnęła dłoń by pomóc jej wstać. - Witaj w klanie Venture Doris.
Młoda wampirzyca była wyraźnie przepełniona podniosłością chwili.
- Zrobię wszystko, byś była ze mnie dumna, Pani Matko. - powiedziała nabożnie.
- Pomóż Johnowi w przygotowaniach do przenosin. Przed świtem chcę leżeć w łóżku w Fuller building.
Doris tak jak wcześniej Hanachiyo, nie powiedziała nawet słowa, skłoniła się tylko nisko i opuściła pomieszczenie, Księżna wiedziała, że jej dziecko włoży całą swoją energię w wykonanie jej poleceń.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline