Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 21:30   #4
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wieczór
[media]http://www.hotel-r.net/im/hotel/gr/medieval-inn-20.jpg[/media]

O tej porze w Złotej Gęsi było jeszcze sporo gości. Z dwóch dostępnych karczm Stalowy Dąb słyną z dobrej kuchni, kuszących aromatów pieczeni polewanej sosem ze świeżo zebranych grzybów, majeranku, tymianku i szałwii. Do tego mocne piwo imbirowe sprawiały, że każdemu ślinka ciekła gdy tylko przechodził 100 kroków od karczmy.
Złota Gęś dla odmiany słynęła z drogiego, ale pysznego bimbru, wyższych cen, a przez to lepszej klienteli. Dziewki służebne też oczekiwały większego napiwku, za to dbały o siebie i wymagały, by obmacujący je klient najpierw umył ręce.
Dijan zdecydowanie wybierał drugie miejsce gdy tylko pozwalała mu na to gotówka. Poniekąd dlatego, że uważał, że kobiece piękno należy doceniać starając się nie ślinić, po drugie mimo mieszkania na Dworze Heremby, jak to zawsze mówił: “wychowałem w miejscu co nazywa się Dług, gdzie żadna kobieta nie goli swych nóg”.

~ Nazwij mnie paranoikiem, ale wolę nie wracać wspomnieniami do tego ponurego miejsca ~ zwykł mówić, gdy już zebrało mu się na opowiastki. Czynił to jednak sporadycznie i niechętnie, choć gdy chciał potrafił być czarujący, szarmancki sypiąc dowcipem na prawo i lewo. Problem był tylko taki, że zbyt często nie chciał. Bycie duszą towarzystwa jest dobre, ale mężczyzna po prostu nie lubił ludzi. W głębi serca nie miał szacunku do istot rozumnych traktujących siebie jak kogoś lepszego od zwykłych zwierząt. Kogoś predestynowanego do czegoś większego.
- Pierdolenie - mruknął popijając zimnym piwem. Zwierzęta niczym nie ustępują ludziom. To, że nie warzą piwa nie oznacza, że coś jest z nimi nie tak.

Spojrzał na kręcącą się zwiewnie po sali rudowłosą dziewczynę. Nie kojarzył jej, gdy był tu ostatnio. Miał słabość do rudych dziewczyn i czuł, że jej perlisty uśmiech będzie mu się śnił przez najbliższe noce, jeśli nie weźmie jej do siebie na noc.



Dekadzień temu
[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/68/00/ed/6800ed8372cf39ce3d82f84fdd092279.jpg[/media]

Smrud zaułków nie był tak nieznośny. W tym zawodzie idzie się przyzwyczaić do walających się szczurych odchodów wymieszanych z resztkami jedzenia z przewróconych śmietników, polanych świżym sosem ze szczyn nieumytych żebraków i bezdomnych.
Człowiek w tym zawodzie jest w stanie nawet przyzwyczaić się do zapachu strachu i śmierci towarzyszącego zesranemu ze strachu człowiekowi z odciętym językiem i przetrąconą nogą.
Dijan widział swojego niedoszłego “kamrata” gdy ten czołgał się u wylotu alejki. Trop był świeży, podążał za zygzakowatym, niczym wężowym, śladem będących mieszaniną kału, krwi i moczu, z ostrą domieszką śmierci i strachu.
Szedł spokojnie cicho stawiając kroki. Jego skórzane, czarne buty za łydkę ostrożnie omijały fekalia nie czyniąc większego hałasu. Były zagłuszone pojękiwaniami mężczyzny bez języka.
Dijan pewnym i spokojnym krokiem podszedł do leżącego mężczyzny stawiając nogę nad nim. Przeszedł jakby nigdy nic wychodząc na główniejszą ulicę. Prawie jakby nigdy nic. Cichutki jęk zwalnianej cięciwy ręcznej kuszy, ostatnie westchnienie uderzenie zwiotczałych kończyn i głowy o bruk towarzyszył zabójcy w tej krótkiej chwili, gdy kontrakt został wypełniony.
Nim wszedł w obręb świateł miejskich latarni, kusza zniknęła z rąk mężczyzny, a on sam w fantazyjnie karmazynowym płaszczu z kapeluszem z rondem koloru granatu wmieszał się w tłum idący na festyn. Zanim będzie musiał wracać do Skullspear wraz z karawaną miał jeszcze czas się zabawić. Załadunek towarów potrwa jeszcze dwie godziny, a z rana ruszą w powrotną drogę. Dijan liczył na pełną wrażeń noc. Był podniecony. Nie chodziło o zabójstwo, ani o polowanie. Po prostu ta noc była magiczna, jak mawiają miejscowi farmerzy. Dziewczyny tańczą na stołach, pod stołami śpią rolnicy, a w sianie buszują cwaniacy ściągający dziewki ze stołów, gdy ich narzeczeni, mężowie i ojcowie śpią słodko na ziemi.

Ponownie Złota Gęś
[media]http://img03.deviantart.net/f138/i/2010/188/8/3/redhead_by_alicexz.jpg[/media]

Dijan rozmyślał nad ostatnim zadaniem obracając w ręku złotą monetę. Krążek nieoberżniętego złota z herbem Heremby obracał się to rewersem, to reszką pomiędzy smukłymi palcami łotrzyka. Lewa ręka swobodnie trzymała pusty kufel. Uśmiechnął się zadziornie do rudej, gdy odbierała kufel, a złota moneta zniknęła. Po chwili mężczyzna wyjął dokładnie tę monetę lewą ręką zza ucha dziewczyny i z szelmowskim uśmiechem owinął smukłe dłonie panny wokół napiwku. Położył nogi na stole obserwując zgrabny tyłek dziewczyny wsłuchany w meloopowieść centaura.
~ Kto wpuszcza konia do karczmy? ~ zastanawiał się jakiś czas wcześniej. Choć nie dało się zaprzeczyć, że opowieść była interesująca, to gdyby on paradował z fujarą na wierzchu po karczmie zostałby z niej wyrzucony natychmiast!


Wezwanie


Han Razem. Miejski cwaniak, wysłannik samego Oberalda Heremby próbował niepostrzeżenie wejść do karczmy. Dijan lubił takich co to próbują wejść niepostrzeżenie, zająć jakieś miejsce w cieniu i być jakby ich nie było. Byli tak bardzo rzucający się w oczy, jak już zwróci się na nich uwagę, że mężczyzna mógł się tylko śmiać.
- Zajęte -
- Zabieraj te gice Di, mam sprawę do ciebie.
- Przecież widzę. Sam byś tu nigdy nie przyszedł pić za swoje -
odpowiedział łotrzyk, jednak zdjął nogi ze stołu.
- Co tam Han? Po co tu przyszedłeś?
- Jest sprawa. Wezwanie od samego lorda dowódcy -
- Lorda-srolda, czego Jego Miłość sobie życzy?
- Nie tytułuj go tak! -
oburzył się Han, jednak zaraz wrócił do swojego typowego cichego tonu - tym razem to coś specjalnego. Zbierana jest grupa wyjątkowych ludzi o wyjątkowych zdolnościach do…. - Han przerwał widząc sceptyczne spojrzenie.
- No dobra, może niekoniecznie ludzi i niekoniecznie wyjątkowych zdolnościach, ale zlecenie specjalne. Dobrze płatne. I masz się stawić osobiście.
Dijan przyjął kufel z rąk rudej i uśmiech z jej ust i zielonych oczu. Jak on lubił takie piegowate, małe, zgrabne, rude dziewczyny. Sam nie należał do zbyt wysokich. Smukły, żeby nie powiedzieć chudy, ze sztywnymi jak szczota kasztanowymi włosami i piwnymi oczami nie był niebiańskim okazem piękności, ale bystre spojrzenie ciemnych oczu spod krzaczastych brwi, jednodniowy zarost, szelmowski uśmiech (co się rzadko zdarza) kompletu białych zębów i nienaganne ubranie sprawiało, że potrafił przyciągać uwagę płci przeciwnej. Dziś ubrany był w zwykłe spodnie, skórzany pas z małą, niepozorną klamrą w kształcie węża, białej, lnianej koszuli z dużym kołnierzem i wełniany Cottehardie w kolorze ciemnej zieleni z trzydziestoma srebrnymi guzikami. W prawym uchu miał skromny złoty kolczyk.
- Dobra Han, cokolwiek. Jak Jego Miłość życzy sobie mojej obecności, to będę, a teraz wybacz, mam spotkanie z pewną uroczą istotą.
- Jutro po śniadaniu! Nie zapomnij! -
powiedział Razem zabierając swoje chude dupsko z karczmy. ~ Dijan nie zapomina, ale ma teraz ciekawsze zajęcia ~ pomyślał łotrzyk kierując się za dziewczyną...



Następnego dnia u Heremby


~ Poddani ~ Dijan parsknął w myślach słysząc ton w jaki uderza Oberald. Nie skomentował jednak nic przyglądając się tej dziwnej zbieraninie, z którą przyjdzie mu pracować. Z oczywistych względów dłużej zatrzymywał wzrok na kobietach, jednak nie czynił tego zbyt obscenicznie.
Na codzień, a więc również dziś, Dijan ubierał się w skromny czarny strój, lnianą koszulę z troczkami na którą zakładał czarną skórznie. Na to zarzucił czarny płaszcz, pod którym gdzie niegdzie widać było kilka różdżek wetkniętych za pas, a także kasety z małymi bełtami przyczepione do ud.
Stał oparty o ścianę kończąc manicure myśliwskim nożem.

Wysłuchał co inni mają do powiedzenia dorzucając swoje, pragmatyczne spostrzeżenia na końcu
- Jeśli mamy iść, jak sam to ująłeś, “w pułapkę”, to coś marnie wyceniasz nasze życia - powiedział chowając nóż. Spojrzenia mężczyzn spotkały się i zmiejsca w pomieszczeniu zapanował dziwny chłód.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - odpowiedział komendant straży, a napięcie między mężczyznami tak jak się pojawiło, tak momentalnie ustąpiło.
- Mówię tylko, że jeśli spodziewasz się pułapki, to powinniśmy przynajmniej mieć podstawowe środki ostrożności od waszego kwatermistrza. Różdżka leczenia ran to mus, ale coś odstraszającego dzikie zwierzęta, czy dzikich druidów też byłoby wskazane - uśmiechnął się łotrzyk.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 09-01-2017 o 21:38.
psionik jest offline