Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2017, 23:08   #1
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
[AD&D 2ed, +18] Kraina umarłych liści


Wszystko ma swój koniec. Wielkie i wspaniałe Imperium Shemate upadło. Pogrążone w chaosie po najeździe barbarzyńskich plemion zza Wschodnich Szczytów Gór Ur, stało się idealnym miejscem dla żądnych pieniędzy i władzy ludzi. Śmierć ostatniego potomka Imperialnego rodu stała się powodem sporów o dominację między arystokracją. Sporów tych w żaden sposób nie można było rozwiązać pokojowo. Wielka Wojna domowa była ostatnim wielkim wydarzeniem starej Ery Świetności, a zarazem początkiem Ery Mroku.

Na ziemiach starego Imperium narodziły się dziesiątki, jak nie setki niewielkich księstw, władanych przez uzurpatorów, chcących za wszelką cenę poszerzyć swoje granice. Kartografowie nie zdążają z rysowaniem kolejnych map politycznych, ciągłe wojny i kruche sojusze stały się codziennością. Niewolnictwo stało się podporą wielu księstw, bandyci stali się zarazą szlaków, a sieć intryg snuta przez arystokratów sięga każdego zakamarka starego imperium.

Pośród tego chaosu szybko zaczęło szerzyć się zło. Dzikie niezamieszkane tereny, wcześniej sumiennie strzeżone stały się teraz domem dla obrzydliwych potworów. Zwierzoludzie, twory plugawej szamańskiej magii barbarzyńców, zalęgły się w lasach całkowicie pozbawione kontroli. Olbrzymy i Ogry, które przez stulecia siały spustoszenie na barbarzyńskich ziemiach, zaczęły przedostawać się na terytoria księstw. Na bagnach zaczęły wylęgać się istoty, niezrodzone nigdy wcześniej. Zaś podziemny świat odżył tak jak nigdy wcześniej.

Mamy rok 148 Ery Mroku. Pośród tego chaosu leży państwo-miasto Lunetree, którego władca w ciągu ostatniego roku zmieniał się trzy razy. Prawowity Król miasta został zdradzony przez własnego brata, który wynajął armię najemników by strącić swojego rodaka z tronu. Jednak równie szybko samo został zdradzony. Najemnicy którzy wygnali jego brata, postanowili wcale nie oddawać swojej zdobyczy, jaką był tron. Pozbawili swojego pracodawcę głowy, a nowym władcą miasta stał się przywódca najemników Sezer.

Mimo nagłych zmian, miasto-państwo nie upadło, a jego mieszkańcy wciąż walczą o zapewnienie sobie stabilnego życia.


“- Metody działania pozostawiamy w pańskiej gestii, generale. Prosimy jedynie, żeby pośród zgliszczy pozostało coś, co będziemy mogli zaanektować.
- Muszą panowie zrozumieć, że kompania najemników bardziej przypomina pałkę niż skalpel.”

Joe Abercrombie – Czerwona kraina


Sytuacja w Lunetree, choć wciąż napięta, zdawała się w końcu uspokajać. Ostatnie płomienie sprzeciwu przeciwko nowemu władcy Sezerowi w końcu zostały stłumione, a mieszkańcy chcąc nie chcąc musieli zaakceptować go jako ich nowego króla. Oczywiście, w przypadku bardziej opornych nie obyło się bez wykorzystania “perswazji”, w którą byli po zęby uzbrojeni najemnicy. Zresztą w ten sposób udawało się im przekonywać ludzi również do oddawania im kosztowności, różnych przedmiotów, miejsc do spania, a w przypadku kobiet również swoich ciał. I nie można powiedzieć, że owy proceder już się w pełni zakończył, choć na pewno jego skala zmalała. Życie w mieście zaczęło powoli wracać do normalności, jednak dla wielu z pewnością nie będzie to takie łatwe.

Z wieloma trudnościami spotkała się stara armia miasta. Gwardia licząca wcześniej prawie pół tysiąca, została zredukowana do około stu pięćdziesięciu żołnierzy, którzy w znacznej większości zostali posłani na pogranicze księstwa, gdzie pod okiem nowych dowódców strzec mieli go przed najeźdźcami. Był to raczej kaprys Sezera, który tak naprawdę nie obawiał się wybuchu buntu, po tym jak zadeklarował, że za zdradę w pierwszej kolejności będą odpowiadać rodziny konspiratorów. Nikt nie miał wątpliwości, że miałby przed tym jakiekolwiek skrupuły.

Gwendolen miała sporo szczęścia. Nie dość, że nie została wysłana na pogranicze wraz z resztą swojego regimentu, to w dodatku jej nowy dowódca nie oczekiwał od niej jako kobiety pokazania swoich... umiejętności. W końcu kobieca solidarność nawet w obecnych czasach coś znaczyła. Jej dowódczyni, Marey była jedyną tak wysoko postawioną kobietą wśród świty Sezera. A Gwendolen szybko przekonała się, że to nie za sprawą obfitego biustu osiągnęła ona tak wysokie stanowisko… Wystarczy powiedzieć, że Marey przez większość życia pływała pod piracką banderą po morzach południowych, gdzie, jako córka kapitana, nauczyła się nie tylko walczyć ale też wzbudzać w innych strach i respekt.

Po kilku pierwszych dniach służby, Gwendolen przekonała się, że nie będzie łatwo przyzwyczaić się do nowej władzy. Z początku ciężka praca nad sprzątaniem bałaganu pozostawionego po upadku starej władzy zdawała się nie mieć końca. Wtedy rozkazy i zadania piętrzyły się przed nią. Jednak teraz, kiedy wszystkie nagląca sprawy zostały uporządkowane, Gwendolen pytając o kolejne rozkazy otrzymała krótką odpowiedź “Zajmij się czymś pożytecznym! Problemów w mieście i na terenie księstwa jest niemało! Za pięć dni chcę otrzymać dokładny raport z twoich działań. Jeżeli nie będzie zadowalający, to przez następny miesiąc zajmiesz się czyszczeniem rynsztoków. Zrozumiano? No to odmaszerować!”.

Sytuacja Gareda wyglądała nieco inaczej. W przeciwieństwie do swojej siostry, przez ostatnie dni miał sporo wolnego. I wciąż ma! W końcu z rozkazu Sezera wszystkie “podstępne żmije” (jak słodko określał, podziemną służbę poprzedniego władcy) mają zostać zawieszone w swojej pracy na czas nieokreślony. Gared jednak się tym nie przejmował. Wręcz cieszył się. Miał szczęście, że Sezer nie rozkazał, zapobiegawczo, pozbawić go i jego wszystkich towarzyszy głów.

A teraz mógł robić co mu się tylko podobało. Znaczy się… Na co pozwalały mu jego kurczące się powoli fundusze. Gdyby Gared szkolił się na ścieracza krwi z ulic, teraz z pewnością nie miałby kłopotu ze znalezieniem roboty. Jednak nie taką ścieżkę w życiu sobie obrał, a niestety zabójcy nie cieszyli się tak wielkim zainteresowaniem na rynku pracodawców. Sam musiał szybko zacząć szukać jakiegoś źródła dochodu, jeżeli nie chciał umrzeć z głodu.

I te właśnie sytuacje sprowadziły bohaterów tej opowieści do obskurnej karczmy w centrum miasta. Zamówili piwo i usiedli przy oknie, przez które mieli widok na wielki dąb rosnący w centrum miasta, będący równocześnie symbolem księstwa i gwardii. Jego pożółkłe liście pojedynczo zaczęły odrywać się od gałęzi pod wpływem delikatnego podmuchu jesiennego wiatru.

 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 10-01-2017 o 00:34.
Hazard jest offline