Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 13:28   #2
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Rodzeństwo.

Wiatr, opadające liście i pustoszejąca kieszeń. Ponury jesienny klimat psuł humor nawet mającemu wszelkie powody do radości Garedowi. Odrywając wzrok od ponurego widoku za oknem, zwrócił się do siostry:

Nowi szefowie dają popalić? — zapytał krótko.

Gwendolen skinęła jedynie, biorąc kolejny haust piwa. Piła je tak rzadko, chyba tylko dlatego, że nie chciała robić Garedowi obciachu. Gwardzistka była wyraźnie nie w humorze po usłyszeniu ostatnich rozkazów, które nijak miały się do jej profesji, do której wdrapała się poświęcając prawie całe życie prywatne i rodzinne.
Chłopak uniósł pytająco brew. Nie spodziewał się, że łatwo wyciągnie te informacje od siostry, ale musiał próbować:

Co tym razem? — dopytywał.

Nic. Pij swoje piwo — była bardziej markotna, niż zazwyczaj.

Zawsze jest „nic”.

Na przykład „nic co cię powinno obchodzić”. Masz swoje problemy, zajmij się nimi. Będziesz miał co jutro do gara włożyć?

Coś tam jeszcze mam, ale i tak muszę znaleźć robotę. Słyszałem, że ostatnio jakąś Lady otruli, więc myślałem, czy nie poszukać sprawcy. Ale nie znam się na dochodzeniach, w tej kwestii to raczej w drugą stronę. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto zajmuje się zaprowadzaniem porządku, przestrzeganiem prawa i ściganiem przestępców. Ktoś, kto ma trochę czasu, aby zająć się dochodzeniem. Tylko gdzie kogoś takiego znaleźć? — zapytał, nie kryjąc sarkazmu. — Albo chociaż ktoś z dużą ilością czasu.

A co mnie to obchodzi? — najwyraźniej zrozumiała aluzję. — Zresztą skąd pomysł, że mam czas?

Gdybyś nie miała to nie siedziałabyś tu ze mną i nie piła piwa. Jak jesteś zajęta to unikasz mnie jak ognia. W sumie jak nie masz czasu to często też mnie unikasz. Właśnie stąd ten pomysł. — uśmiechnął się serdecznie, ale tylko dla kogoś kto go nie znał. Ten uśmiech krył w sobie sporo złośliwości. — A co cię to obchodzi? Sama zapytałaś, więc odpowiedziałem. Nie możesz mi nic zarzucić. — jego uśmiech wyrażał zadowolonie z siebie.

Oczywiście, rodzeństwo było od tego, żeby się wzajemnie denerwować. Dało się to zauważyć po twarzy Gwendolen, która robiła się coraz bardziej napięta. Gdyby to nie był jej brat, już dawno by sobie odpuściła rozmowę.

To był błąd.
Wstała i położyła na ladzie kilka monet, które były cenniejsze z każdym kolejnym, szczuplejącym żołdem pod panowaniem mości Szezama.
Zapłać za piwo i kup sobie coś do jedzenia. Ja nie mam na to czasu.

Nie potrzebuję jałmużny. Jeszcze tak krucho z pieniędzmi nie stoję. — Stwierdził jawnie urażonym głosem. Skrzywił się na słowa siostry i widok pieniędzy.
Widzisz, to właśnie twój problem. Kij w tyłku. — stwierdził już absolutnie obojętnym głosem Gared. — Jest tak długi i wszedł tak głęboko, że niedługo nie będziesz mogła się zginać. No i boję się, że to będzie jedyna rzecz jaka się w tobie znajdzie. Bo widzisz, żaden facet nie chce mieć tak sztywnej baby, bo ani z nią się rozerwać, ani dzieciaka spłodzić. Jak może wiesz, do tego trzeba się położyć, a żeby się położyć, trzeba się najpierw zgiąć, a, wystaw to sobie, ciężko się zgiąć z kijem w tyłku. — czując, że zasycha mu w gardle, zabrał duży łyk piwa. — Mówię ci to, bo się o ciebie martwię. No i matka coraz częściej suszy mi głowę kiedy będzie mieć wnuki, bo ona w moim wieku miała już jedno, a w twoim nas oboje…
Chłopak dopił piwo dwoma dużymi łykami i wstał od stołu.
Jak kiedyś będziesz mnie szukać to zostaw wiadomość mu matki. Ma magiczny dar wpadania na mnie na ulicy. A teraz wybacz, idę szukać roboty. — stwierdził, po czym bez słowa ruszył uregulować rachunek za piwo.

Gwendolen patrzyła jedynie na plecy brata, jak odchodził do karczmarza. Zatkało ją i nie wiedziała, co odpowiedzieć. Stała, wpatrując się przed siebie jeszcze chwilę po tym, jak Gared wyszedł. Kipiało w niej tak, że gdyby była imbrykiem, przegotowałaby wodę. Bezczelność braciszka jak zwykle dokazywała, ale tym razem przegiął strunę; dlatego właśnie nie utrzymywała kontaktów z tą zawszoną rodziną, nikt w niej nie rozumiał, jak się poświęciła dla służby i jak wysoko zaszła. Dopóki nie zjawił się uzurpator, wiodła życie pośród laurów i fanfarów, a nie jak jakiś zbity pies, węszący po rynsztokach w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia.
Niech pieprzy się ten cały Gared! Kogo obchodzi jego zdanie? Co on w życiu osiągnął, żeby ją oceniać?

Gwardzistka wróciła do swojej kwatery, gdzie czekał na nią tylko pies, ale nie jakiś pupilek, lecz bydlę szkolone do zagryzania ludzi. Rozsiadła się, rozkładając ręce na oparciu ławki i... westchnęła. Siedziała tak przez dobre kilka minut, zanim zdała sobie sprawę, że nie wie co ma ze sobą zrobić...
 

Ostatnio edytowane przez kinkubus : 11-01-2017 o 21:08.
kinkubus jest offline