Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 14:26   #3
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Cieszyła się na zmianę pogody i od razu czuła to w kościach oraz samopoczuciu. Zbliżający się Czas Mrozów był przez nią wyczekiwany przez ostatnie kilka miesięcy, gdy była flegmatyczna i ospała. Jesień przyniosła przebudzenie i nieco więcej energii, a ostatnie dni na terenie Nordlandu były dla niej niczym kąpiel w lodowatej wodzie. Orzeźwiające i upragnione. Towarzysze, z którymi podróżowała nie podzielali jej optymizmu, ale nie dbała o to. Nadchodził czas, gdy jej zdolności magiczne osiągną apogeum i wreszcie poczuje się sobą. Powód do radości był podwójny, gdyż wracała do Praag, do Lodowego Pałacu z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Jej przełożona z pewnością będzie zadowolona, gdy Yelena zda odpowiedni raport, co - jak sądziła - zaowocuje kolejnymi misjami dla Kolegium Lodu. Kobieta była ambitna, odważna i nie brała porażki pod uwagę. Takie cechy ceniło się w miejscu, z którego pochodziła.

Yelena ze swoimi stu siedemdziesięcioma centymetrami była wysoka jak na kobietę i szczupła, choć zaokrąglona tam, gdzie trzeba. Niemal całą jej sylwetkę skrywał błękitny płaszcz z kapturem obszytym wilczym futrem, spod którego wyzierała idealne dopasowana, równie błękitna tunika z białymi zdobieniami oraz skórzane, przylegające do zgrabnych nóg spodnie. Na stopach miała porządne, czarne buty pod kolano, a tuż obok siedziska leżał wypchany po brzegi plecak podróżny. Przy boku spoczywała kislevska szabla i choć noszona przez Yelenę była raczej ozdobnie, bo kobieta nie była najlepsza w walce wręcz, to gdy tylko chciała, mogła sprawić, że ostrze pokryje się magicznym lodem i będzie emanować przenikliwym mrozem, co z reguły odstraszało co bardziej krewkich jegomości chętnych na jej krągłości. Spojrzenie nienaturalnie błękitnych oczu miała ostre, a usta dość wąskie, co sugerowało postronnym, iż cały czas jest zdenerwowana. W sumie jej to pasowało, gdyż dzięki temu niewielu było obcych, którzy chcieli zamienić z nią słowo, a i ona się do tego nie garnęła. Imperialnych ludzi poznała jako obleśnych, śmierdzących i zboczonych. W większości przypadków. Dzisiejszego wieczoru postanowiła zrzucić kaptur i pochwalić się wszystkim zebranym swoją wschodnią urodą.


Po otrzymaniu swojego posiłku upięła ciemne włosy spinką na głowie, by nie wpadały jej do miski, a zwisający z szyi wisior zakończony wybitym w metalu płatkiem śniegu wrzuciła za koszulę i zaczęła jeść. Bardzo powoli, gdyż nie cierpiała gorącego jedzenia. Co jakiś czas spoglądała na ludzi zebranych w sali i swoich kompanów. Trzech prawdopodobnie imperialnych mężczyzn, niziołek, który zdawał się jej bać (a przynajmniej tak odbierała jego zachowanie) oraz Dimitri - rodak z dalekiego Kislevu. Podróżowali razem od dawna i choć Yelena była raczej samotniczką, to wiedziała, kiedy należało przyłączyć się do kogoś, kto w razie czego wesprze na niebezpiecznym szlaku. Zwłaszcza, że jej podróż miała swój cel i nie mogła zginąć gdzieś na jakimś zapomnianym przez bogów zadupiu. A pomoc towarzyszy przydała się bardzo, gdy kilkukrotnie wpadli w tarapaty.

Dzisiejszego wieczora wylądowali w wiosce Beelen, a uderzające o szyby ciężkie krople deszczu niemal hipnotyzowały Yelenę. Podświadomie czuła na swym ciele wiatr uderzający o okiennice i doszła do wniosku, że po kolacji pewnie przejdzie się na krótki spacer. Otworzyła przyniesioną przez gospodarza flaszkę wódki i wychyliła z gwinta, krzywiąc się paskudnie. Bynajmniej nie z powodu smaku, gdyż już gorsze rzeczy pijała.
- Ciepła... - powiedziała reikspielem z wyraźnie ciężkim, wschodnim akcentem. Jej głos był przyjemnie kobiecy, ale chłodny, pozbawiony emocji. - Pit tepluyu vodku, kak svyatotatstvo*. - Dodała już w kislevskim, co zrozumiał najpewniej tylko Dimitri.
Chwyciła butelkę w dłoń, a towarzysze mogli widzieć, jak szkło w moment pokryło się grubą warstwą szronu, pełznącym miarowo w stronę szyjki. Nim osad tam dotarł, Yelena cofnęła dłoń i uśmiechnęła zawadiacko, rozlewając bezbarwną ciecz towarzyszom do literatek.
- Teraz jest odpowiednia do picia - rzuciła, dumna z siebie.


Lubiła się od czasu do czasu popisywać swoimi zdolnościami, w końcu były błogosławieństwem, no i robiły wrażenie na ludziach nieobeznanych z magią. Nie rozumiała, dlaczego część dziewczyn w Lodowym Kolegium nie potrafiło do końca zaakceptować tego, kim są. Yelena potrafiła, wręcz czuła się lepsza od innych, gdyż władała jednym z najpotężniejszych, niszczycielskich żywiołów. Czy mogło być w życiu człowieka coś równie ekscytującego?

Stuknęła się z kompanami szkłem i chcąc, nie chcąc, do jej uszu docierały rozmowy tubylców. Zaitseva prychnęła pod nosem, słysząc, jak opowiadają sobie o wielkim, dwugłowym, białym, albo czerwonym wilku, który podobno grasował w okolicy. Jedno, czego nauczała się przez te kilka lat podróży między Imperium a Kislevem, to to, że wieśniacy wszędzie mają wybujałą wyobraźnię, choć podobno w każdej plotce tkwiło ziarno prawdy. Zajadając chłodną kaszę z jakimś mięsiwem, odezwała się do Rolfa, który dał się poznać jako ten, co potrafił znaleźć drogę nawet w najgorszych chaszczach.
- Potrzebuję dostać się do Ostlandu, do Wolfenburga. Możliwie najkrótszą trasą. Uważasz, że podróż przez Las Cieni będzie najszybsza? - Zapytała, patrząc zwiadowcy pewnie w oczy, a następnie powiodła wzrokiem po wszystkich zebranych przy stole. - Miło byłoby, gdybyście mi towarzyszyli, ale nie jest to konieczne, jeśli macie inne plany.

I wtedy ich rozmowę przerwało wycie wilka. Zew był głośny i wyraźny, jakby zwierzę stało ze dwa domy dalej. Na dźwięk wilczego wołania Yelena uśmiechnęła się pod nosem - w pewien sposób kochała te zwierzęta. W pewien sposób miała z nimi trochę wspólnego. Odsłoniła równe, białe ząbki w szerokim uśmiechu, gdy zobaczyła gości karczmy przysuwających się bliżej siebie, jakby to miało dodać im otuchy, a przecież siedzieli w ciepłej, bezpiecznej gospodzie.
- Co za tchórze - mruknęła bardziej do siebie, niż przyjaciół, ale na tyle głośno, by ci ją słyszeli i polała następną kolejkę zmrożonej wódki. Spojrzała na Rolfa, Emmericha i Rudgera. - Wszyscy wieśniacy w Imperium to takie osrajdupy? Czy tylko ja zawsze mam to nieszczęście na takich trafiać?
Ironiczny uśmieszek nie znikał jej z twarzy, gdy uniosła pełny kieliszek.
- Vashe zdorovye** - Wychyliła do dna, a zimny płyn przyjemnie drażnił jej trzewia.




* Picie ciepłej wódki to jak świętokradztwo.
** tego chyba nie muszę tłumaczyć :P
 
Tabasa jest offline