Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2017, 06:00   #6
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Rytmiczne kucie wpasowywało się w ogólny rejwach okolicy. Rozgrzany pręt powoli był skuwany, kształtowany, a gdy osiągnął odpowiedni kształt, Kobuz następnie odcinał pożądany kształt, zabijał główkę w gwoździownicy i hartował. Dopiero taki wrzucał do niedużej beczki, chwilowo pełnej do jednej trzeciej, by dołączył do podobnych mu gwoździ. Praca mogła wydawać się monotonna, ale pozwalała mu uporządkować myśli, które zazwyczaj latały chaotycznie dookoła, lub wracały do tych fragmentów przeszłości, o których wolałby nie pamiętać. Teraz mógł przynajmniej robić coś, co wymagało nieco mniej koncentracji. Niemalże idealny moment po większości zbiorów, a przed zimową orką. Nie śpieszyło się aż tak z naprawą narzędzi, czy wykonaniem nowych, nie był też jedynym kowalem w Bernetogh. Żelazny szyld powiewający przy wiacie kuźni prezentował skrzyżowany młot i różdżkę, co sprawiało że większość okolicznych rolników i tak dawała mu spokój, wybierając bardziej pewnego i zazwyczaj siedzącego na miejscu. Nie spodziewał się więc klientów. Tym bardziej nie spodziewał się strażnika z wiadomością od młodego Haremby, z początku zastanawiał się nawet czy się ostatnio nie upił i komuś nie przyłożył, ale to mógł swobodnie wykluczyć. Przez jakiś dobry miesiąc był przykładem cnoty i porządku. Jednak kiedy usłyszał o bezpieczeństwa miasta i i wyprawie, całą sprawę skomentował krótko.
- Komuś się w dupie poprzewracało, zaraz Obfite Plony a tu jakaś wyprawa? Miodu do kołaczy zabrakło i trzeba ule w lesie obrobić? - Sarknął tylko w odpowiedzi. - Jak trzeba to trzeba, czy się podoba czy nie. - Wzruszył ramionami i wrócił do kucia.


Zanim zaczął myśleć o jakichkolwiek przygotowaniach, skończył przekuwanie pręta w gwoździe. Myślami wrócił do czasu, kiedy służył jeszcze w górskim posterunku na ziemiach Haremby. Zastanawiał się co tym razem może być na rzeczy, byli bliżej lasu niż gór, dla gobilnów i całego tamtejszego tałatajstwa było daleko. O większych grupach bandytów czy podobnych szumowin ostatnio nie słyszał. Z drugiej strony, mogła to być jakaż zbłąkana banda goblinów czy troll w rui. Gdyby go wzięli do polowania na takiego, mógłby prawdopodobnie zebrać z wiadro krwi, zawsze znalazłby się ktoś, kto chętnie kupi trollową krew. Chyba że byłoby ich więcej niż jeden czy dwa, wtedy pewnie skończyłoby się w mniej lub bardziej bezimiennym grobie. Przez myśl przebiegło mu wspomnienie serii potyczek, w której na przemian tropili małą grupkę szpetnych i byli tropieni przez nich. Jedna trzecia oddziału wróciła do domu w jednym kawałku, jedna trzecia w kilku, a reszta jako przekąska dla trolli, co nieco przyćmiło radość z pokonania gigantów. Nauczył się wtedy podstawowej zasady w walce z nimi. Mieć przewagę liczebną i dużo oliwy pod ręką.

Po ogarnięciu kuźni i wygaszeniu paleniska, zaczął sprawdzać sprzęt z czasów, kiedy jeszcze robił jako strażnik karawan. Wszystko było w nienaruszonym stanie. Regularnie polerowana zbroja, miecz, który widział całkiem sporo walki do tej pory, posrebrzany cep bojowy, za który zapłacił niemałą sumkę. Z tego co wiedział, był świetny na zmiennokształtne, likantropy i tym podobne, problemem było tylko sięgnięcie po niego na czas, gdyby jakiś się w okolicy pojawił. Zaraz obok leżało kukri, z zimnego żelaza, chociaż z nim nie rozstawał się prawie w ogóle. Wysłużone ostrze służyło mu praktycznie do wszystkiego, od rąbania drewna, po walkę, chociaż do tego wolał mieć coś ciężkiego w rękach. Następnie przyszła pora na pakiet obozowy i w końcu flaszki, zarówno z olejem, jak i miksturami. Wszystko było dobrze utrzymane i gotowe do zabrania w jednej chwili. Cały przegląd nie zajął mu długo. Poza zbroją, stojącą dumnie na stojaku, czekającą na gorsze czasy, leżało spakowane w torbie przez cały czas. Dwie miarki świecy później, był już po rozmowie z Darenem, i w drodze do Stalowego Dębu, by uzupełnić zapasy piwa na drogę, oraz wywiedzieć się co nieco. Mila, łasica nie opuszczająca Kobuza niemalże na krok, siedziała mu w kieszeni płaszcza i tylko raz wyjrzała ciekawie na zewnątrz, po chwili wracając do swojego ulubionego zajęcia, snu.

Do gabinetu lorda wszedł z hełmem pod pachą, był niemalże gotów do wyruszenia tego samego dnia, więc ławka nieco skrzypnęła, pod połączonym ciężarem jego i płytowego pancerza, w który był zakuty. Brązowe oczy przeskakiwały po zgromadzonych, większość znał z widzenia lub o nich słyszał. Jeśli się mieszkało w Bernetogh dłużej niż rok, nie było to takie trudne. Czarne włosy, opadające niemalże za kark, zaczesał za ucho i zaklął cicho pod nosem. Z tak pstrokatą zbieraniną mogły go czekać ciekawe i interesujące przeżycia. Po chwili głos zajął młody Haremba i każdy zaczął dorzucać swoje trzy miedziaki.


***

- Dostajemy zaopatrzenie, czy na własny koszt? - spytała na koniec Furia, gdyż wydawało jej się, że więcej pytań mieć nie będzie. Pytanie zlało się niemalże ze słowami przedmówcy na temat różdżki.
- Pozwól, że jeszcze wejdę ci w słowo, moja droga - przerwał kobiecie mężczyzna o seledynowych oczach i niebieskich włosach, które zdradzały jego niebiańskie pochodzenie.
- Chcesz zatem abyśmy wpadli w pułapkę, w celu wybadania sytuacji. Dobrze zrozumiałem? - Powiedział Kendrick z rozbawioną miną, wodząc spojrzeniem po otaczających go członkach samobójczej wyprawy. - Nie chcę być nieuprzejmy, ale to brzmi niebezpieczne, a ja wolałbym zachować swoją skórę w jednym kawałku - uśmiechnął się, błyszcząc swoimi idealnie równymi i białymi zębami.
- W kwestii zaopatrzenia to zaczepcie Prazę wychodząc z budynku. - Powiedział komendant. - Będzie miał dla was mieszek z funduszami na wyprawę. Jeśli dobrze pamiętam, powinno tam być pięćset sztuk złota za które powinniście wyposażyć się na wyprawę. Uznajcie to za premię i zaliczkę, ponad wspomniane przeze mnie przed chwilą kwoty do zaakceptowania przez mojego ojca. - Stuknął raz jeszcze palcem w dokumenty na swoim biurku.
Usłyszawszy wątpliwości Kendricka, Obelard potarł dłonią czoło zanim odpowiedział.
- Załóżmy przez chwilę, że to faktycznie jest pułapka. Nie macie w nią wpadać jak banda osłów, tylko ją rozbroić i dowiedzieć się kto i w jakim celu ją zastawił, a następnie przyprowadzić do mnie tę osobę, albo ją wyeliminować jeśli pojmanie okaże się niemożliwe. Wierzę w waszą pomysłowość i spryt, żeby odwrócić role i zamienić myśliwych w zwierzynę.
- Jeśli jednak nie jest to pułapka - kontynuował po chwili - musicie postarać się dogadać z druidami, a co najmniej dowiedzieć się czego chcą te skurwiele i dlaczego atakują naszych obywateli. Pamiętajcie jednak, że naszym priorytetem jest ochrona interesów miasta. Jeśli ocenicie sytuację na beznadziejną, rozprawcie się z nimi bezlitośnie. Zaraportujecie mi wtedy o tym i ... - komendant westchnął ciężko, pocierając czoło raz jeszcze - ... ogłosimy stan wojenny. Z lasem. Kurwa, ale to dziwacznie brzmi.
- Myślę, że w kwestii pełnienia roli rozjemcy nie mogłeś trafić lepiej - odpowiedział Kendrick, mając oczywiście na myśli siebie samego. - Spróbuję ich przekonać, aby zaniechali tych ataków, bo walczyć z garstką leśnych dziadków nie mam zamiaru. Poinformowałeś ich chociaż, że przybędziemy w pokojowych zamiarach? - Zapytał w obawie, że druidzie przywitają ich strzałami, kiedy tylko przekroczą umowną granicę lasu.
- Angelvine wykorzystał swoje koneksje z naturą, żeby przekazać wiadomość. - Komendant pokiwał pewnie głową. - Nie mógł niestety wywiedzieć się więcej bez narażania się druidom. Nawet jego traktowano w najlepszym wypadku jako gościa w mieście. Osiedlenie się w mieście nie pomogło jego stosunkom z mieszkańcami lasu.
- Czyli idziemy jak we wrogi teren, starając się najpierw zadawać pytania. - Stwierdził Kobuz po cichu.


 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 11-01-2017 o 23:36. Powód: Haremba...
Plomiennoluski jest offline