Rolf siedział obok Emmericha po prawej i Niklausa po lewej. Zajadał wolno swoją porcję strawy. Jak zwykle nadstawiając ucha na to co dzieje się wokół. Nie ominęły go słowa miejscowych o bestiach z lasu. Lekko się uśmiechnął gdy trzeci z kolei dodał swój rysopis potworów.
Hasmans od kilku lat z Niklausem podróżował po tym jak jego przyjaciółka Kamila puściła go z torbami po tym jak w pocie czoła z niziołkiem i dwoma druhami obronili Miasto Białego Wilka. Zdobył nie małą fortunę i kilka cennych znajomości. Kamilę wkręcił do jednej z lepszych karczm w mieście a ta zakręciła się wokół bogatszych i dających więcej bezpieczeństwa. Nie dziwił się dziewce bo on sam często wyruszał na szlak by zarobić w swój ulubiony sposób na życie. Eh to już przeszłość. Nie ma co o tym gadać.
Teraz był z małym przyjacielem z dawnych lat i nowymi druhami. Trochę z nimi już przeszedł i wiedzieli, że jak jakiś trop podejmie to lepiej od psa gończego. Zdobywanie informacji na skraju obozów przeciwników było jak splunięcie. Nie raz też pokazał, że z łuku ustrzeli nawet tak zbrojnego rycerza w pełnej zbroi jak Rudger między części blach zakrywające ciało.
- Yelena. Nie musisz pytać. Znam drogę. W tamtych stronach przyszedłem na świat.- Zwrócił się do swojej potajemnej miłości. Odkąd ją poznał nie mógł myśleć inaczej o niej niż o idealnej połówce swojego serca. Była zimna a Rolf przeciwnie. Była często uparta a on wręcz przeciwnie. Jej Niklus się obawiał a jemu by życie w opiekę oddał. Tak różni byli i z profesji i narodowości a jednak uważał, że pasowali by do siebie. Niestety Hasmans nie mógł przełamać pierwszych lodów od paru miesięcy. Eh...
Rudger, z którym mieli podobne poglądy co do ludności bezbronnej i biednej. Był jak brat. Bez słów wiedzieli, że jeden i drugi staną by pomóc tutejszym jeśli przyjdzie taka potrzeba. Niklaus już znał Rolfa i wiedział, że na taką przemowę może sobie pozwolić.
Gadał na stole i wychwalał a zwiadowca tylko kiwał z uśmiechem głową. Ciągle ta żądza przygód u Kołodzieja imponowała Hasmansowi.
Tajemniczy podróżnik, który z nimi podróżował mimo, iż milczek był jedyną osobą z którą mógł dyskutować na poziomie przy tropach i podzielał jego zdanie o wyplenieniu zła. A że złoto przy tym brzęczy potem w sakiewce to już naturalny bieg.
No i był jeszcze najstarszy z nich Dimitri. Rodak Yeleny z Kisleva. Człowiek wesoły i pełen różnych toastów i anegdot. Dobry wojownik po którym nie widać było wieku. Można by było rzec, że lata tylko mu pomagają.
Kiedy zawył wilk na chwilę przerwał posiłek i popatrzył na idącego do okna rycerza. Kiedy się odwrócił już wiedział co powie. Chwilę później Niklaus wyskoczył. Uśmiechnął się do siebie i popatrzył na Yelene. Rzadko odsłaniała swoje czarujące oblicze, że teraz na chwilę zwiadowca wpatrzony był w nią jak kapłani w relikwie.
Szklankę złapał i przechylił ochoczo myśląc, że może nadarzy się okazja i w końcu zacznie działąć a nie tylko marzyć w stosunku do Yeleny.
-Здоровье. Боги мы пусть водят.*- Uśmiechnął się do kobiety gdy ta spojrzała lekko zaskoczona.
-Не удивляйтесь. Я обеспечиваю, что не один из их боролся бы как ваши медведи в защиту дома ли семьи.**- Dodał lekko pesząc się pod wzrokiem czarodziejki. Pod tym jej spojrzeniem zamiast zamarzać topił się jak lód na letnim słońcu.
*Zdrowie. Niech Bogowie nas prowadzą.
**Nie dziwcie się. Zapewniam, że nie jeden z nich by walczył jak wasze niedźwiedzie w obronie domu czy rodziny.