Świadom tego, że awansował do statusu świętego obrazka, Ben wyprostował się na swoim siedzisku i poprawił klapę marynarki. Stylizowana szczecina na jego twarzy zafalowała, kiedy przejechał po niej palcami. Usta zmieniły się w cienką, ściśniętą linię. Jak u osoby, która wie całkiem sporo, ale zastanawia się ile prawdy powinna wyłożyć na stół celem uniknięcia wakacji w pokoju pozbawionym klamek. W końcu prawica “wampira” dała nura do kieszeni i wyłowiła z niej niewielką, przeźroczystą ampułkę. Złoty, trochę spieniony płyn wypełniał jej wnętrze. - To - powiedział, kładąc skromny pojemniczek na stole - dostałem od zaufanej mi osoby kilka godzin po tym, jak przyjęcie młodego pana McGratha dobiegło końca.
Dał młodzieży moment, aby dokładnie przebadała pamiątkę z uroczystości. - Zaprzyjaźniony chemik był uprzejmy i w ramach starej przysługi przebadał dostarczoną mu próbkę. Osobiście spodziewałem się jakiegoś rodzaju środka uzależniającego...
Przygryzł wargę, dając upust frustracji płynącej z nietrafności jego założeń. Wlepił spojrzenie w popękaną farbę na suficie i z ciężkim sercem dokończył myśl: -... ale nie rozcieńczonego miodu wymieszanego ze sproszkowaną karnacją i saintpaulią. Przyjaciel, o którym wspomniałem, przeprowadził trzy odrębne testy, ale nie doszukał się niczego niepokojącego. Skończywszy, nie krył, rzecz jasna, swojego rozbawienia...
Młodszy z mężczyzn wziął przedmiot między palce. - Co z tym robili podczas przyjęcia? Dodali do jedzenia? Do drinków?
- Skąd właściwie miałbym wiedzieć? Hm? Jeśli raczysz sobie przypomnieć, nie zostałem zaproszony - skwitował kwaśno ten starszy, marszcząc brew na swojego podopiecznego. - A-ale pański informator nie wyłożył kart na stół? Nic nie powiedział o...
- Ampułkę, drogi chłopcze, otrzymałem metodą korespondencyjną. Informatora, z którym miałem się rozmówić następnego poranka, z wnętrznościami podziwiającymi świat zewnętrzny, usuniętym organem mowy oraz oczyma zastąpionymi dwoma kawałkami szkła.
Chłopak otworzył usta, chcąc zaprotestować. Potem zamknął je, dochodząc do wniosku, że w chwili obecnej nie ma właściwie nic zbyt mądrego do powiedzenia. |