Esmond siedzący na miejscu obok woźnicy powstrzymał ziewnięcie. Ewidentnie nie podzielał entuzjazmu dziewczyny. Różnice na tym się nie kończyły. Jasno brązowe włosy mężczyzny były w nieładzie, częściowo opadając na szczupłą twarz, pokrytą kilkudniowym zarostem. Przez niemal całą długość jego prawego policzka przebiegała blizna, zaczynając się tuż przy skroni, a kończąc niemal przy brodzie. Z całokształtem jego oblicza kontrastowały oczy, w nienaturalnie jasnym odcieniu zieleni, czujne i przenikliwe. Esmond odziany był w ciemny pancerz z utwardzanej skóry, skomponowany tak by nie ograniczał ruchów, oraz ciemno zielony płaszcz z wysokim kołnierzem i kapturem. Przez pierś przebiegał pas z zaczepionymi sztyletami, a przy boku zwisał myśliwski nóż. Przez plecy przewieszony miał kołczan z przyczepionym do niego długim łukiem i parą bliźniaczych mieczy. Zarówno ubiór jak i oręż nie pozostawiały wątpliwości co do specjalizacji mężczyzny, który bawiąc się trzymaną w dłoniach manierką spoglądał ze zniecierpliwieniem na Ristoffa. Nie lubił czekać.
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence |