Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2017, 19:51   #106
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przy śniadaniu Venora była mało rozmowna. Po raz kolejny z resztą już jej się to zdarzyło. Paladynka była przejęta całą tą wyprawą i w tym doszukiwała się wytłumaczenia, dlaczego miała akurat takie sny, a nie inne. Problemem jednak stały się one dla niej tak naprawdę dopiero od poprzedniego dnia.
Próbowała sobie w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć dlaczego jej koszmar tak dobrze wpasował się w wydarzenia kolejnych dni. Najpierw napotkali przesiąkniętą złem wieżę w środku lasu, a później jeszcze te słowa goblina... Sama nie wiedziała czemu to co on wtedy wypowiedział z miejsca skojarzyło jej się z tym sennym majakiem.

Spoglądając na brata wymusiła na sobie uśmiech by ten nie martwił się o nią bardziej niż już to robił. Venora była najmłodszym z piątki dzieci swojego ojca. Jedyną córką wśród czterech synów. Aż troje spośród nich wszystkich wybrało wojsko, służbę w zbrojnych oddziałach i tylko jedno zdecydowało zostać z rodzinnym interesem. Byłoby dwoje, gdyby nie śmierć najstarszego z synów. A takie wydarzenia zmieniają pogląd na życie wszystkich bliskich zmarłego. Nagle okazuje się, że nie jest się nieśmiertelnym i śmierć może w każdej chwili zawitać. Możliwe, że właśnie to wydarzenie sprawiło, że młoda paladynka była tak ostrożna i uważna swoich działaniach.
Wpatrując się w swoje śniadanie rycerka zamyśliła się nad tym co mówił Arthon przed snem, a była zbyt zmęczona by mu odpowiedzieć.

Venora wierzyła, że sir Morimond wiedziałby co powinno się odpowiedzieć na takie pytanie. Samo to, że panna Oakenfold dostąpiła zaszczytu, którym bez wątpienia było bycie paladynem sprawiało, że poważnie należało się zastanowić nad kwestiami przeznaczenia i woli bogów. Mentor rycerki zawsze mówił jej, że o ile tego gdzie kto zaczyna, wybrać się nie da, to już to dokąd się zmierza zależało tylko i wyłącznie od woli jaką się miało. Venora rozumiała co miał na myśli, przynajmniej taką miała nadzieję, bo w końcu sama w jakimś stopniu przyczyniła się do tego, że dowodziła teraz oddziałem wojskowych, a nie siedziała w domu, zajmując się co najmniej jednym dzieckiem...
Ale czy na pewno sama o tym zadecydowała? W końcu, gdyby sir Morimond nie pojawił się wtedy w tartaku jej ojca, sama najpewniej nigdy by nie odkryła swojego powołania. Na tą chwilę, Venora po prostu uważała, że jej bóg, Helm, sprzyja jej i spogląda na jej starania przychylnym okiem.
Co jednak powinna była odpowiedzieć bratu, żeby się o nią nie martwił? Chyba nie było takich słów.

Skończyła śniadanie i wstając od stołu poprosiła Arthona by pomógł jej ze zbroją. Idąc to pokoju, który zajmowała, podziękowała gospodarzom za posiłek i zniknęła za drzwiami. Pancerz paladynki nie lśnił, bo nie miała siły go polerować, ale był dokładnie oczyszczony ze śladów potyczki z poprzedniego dnia. W końcu gdyby tego zaniechała to byłoby to równie wielkim zaniechaniem co nie odmówienie modlitwy.

- Art, pamiętasz naszego dziadka? - zapytała brata, gdy ten w skupieniu siłował się z rzemieniami jej pancerza. - Bo tak się zastanawiam, że to chyba jego zasługa, że nas tak ciągnie do bitki - dodała z lekkim rozbawieniem, by rozluźnić ciężką atmosferę wyczekiwania. - Pamiętasz może jaki był? Bo ja to chyba nie za wiele

Rycerz przestał wiązać rzemienie zbroi, gdy Venora spytała go o ich dziadka.
-No pamiętam dość dobrze- odpowiedział. Nie musiał pytać o którego dziadka jej chodziło, gdyż dziad ze strony ich matki zmarł kiedy Arthona nie było jeszcze na świecie.
-Sir Verner. Tak do niego wszyscy mówili. Był gwardzistą Purpurowych Smoków… zamyślił się -Surowy żołnierz o dobrym sercu i stalowym kręgosłupem moralnym- dodał, wracając do wiązania rzemieni -Zginął w bitwie, niedługo po śmierci Pavla- wzruszył ramionami.
- Co to była za bitwa? - dopytywała młoda rycerka. - Wiesz może z kim wtedy walczył?
Rycerz zmrużył oczy w zamyśleniu -Nie pamiętam dokładnie. Wiem, że walczył z całym oddziałem. Rozbijali sektę demonologów. Przybyli nie w porę, kiedy tamci akurat dokonali przyzwania. Glabrezu ponoć pokiereszował go na śmierć. Nawet magia lecząca nie pomogła. Ojciec bardzo to przeżył. Najpierw pierworodny, później jego ojciec…- znów się zamyślił -Dlaczego o to pytasz? Co ci tam w główce świta?-
- Śnił mi się - odparła bez zawahania. - Wczoraj, dziś... To był bardzo przyjemny sen - dodała zaraz. - Prowadzi mnie w nim do lasu. Sam las nie jest przyjazny, ale jego obecność sprawia, że czuje się w nim pewnie.
-Las?- spytał i zamilknął w zamyśleniu -Dziadek często chadzał do lasu na północ od naszego tartaku. Ale nie zabierał tam żadnego z nas… wzruszył ramionami.
- Nie zabierał? Hymm, czyli to nie może być wspomnienie w takim razie - Venora skrzywiła się nieco na twarzy. - W tym śnie dziadek prowadzi mnie do lasu, później już kiedy do niego docieramy to idziemy ścieżką, drzewa są bardzo gęste, że słońce ledwo przez nie przebija. On mnie zapewnia że wkrótce dojdziemy na miejsce... Niestety nie wiem co jest celem tej drogi - wzruszyła ramionami, co niestety mało było widoczne z naramiennikami narzuconymi na nie. - Pewnie to nie ma znaczenia, zwykły sen - pokręciła głową.
-Spytasz ojca, jak wrócimy. Albo przejdziesz się tam i zobaczysz na własne oczy. Może coś więcej ci się przypomni- odrzekł.

Paladynka skinęła głową. Z pewnością zrobi tak jak powiedział, ale na to wątpiła, że znajdzie czas w związku z tym jak nowe obowiązki zaczynały zalewać ją niczym sztormowa fala.
- Co myślisz o tym co powiedział tamten goblin? - zapytała. - Bo dla mnie to było zachowanie godne kultysty... Najgorsze, że nie znalazłam niczego w sprawie tamtego znaku jaki znalazłam w jaskini tych zielonych pokurczy. Biała Dłoń. Do tego tamta przeklęta wieża, którą znaleźli zwiadowcy. Moje koszmary... Mam tylko nadzieję, że to wszystko nie jest połączone - Venora odwróciła się by spojrzeć bratu w oczy. - Nie chciałam ci o tym wszystkim mówić, ale... Powinniśmy być chyba gotowi na każdą ewentualność - mówiąc to odwróciła wzrok, spoglądając na okno.

-Nie wiem, nigdy nie widziałem tak zachowującego się goblina. A zatłukłem ich sporo… Racja to było zachowanie godne kultysty, fanatyka. Z drugiej jednak strony goblin to głupia istota. Wystarczy nawciskać im o wizjach i bogach by poddały się w pełni rządzącej nimi sile. Biała dłoń może oznaczać klan. Zwyczajnie. Nie myśl o tym. Jeszcze dzisiaj zmiażdżymy tę zieloną hołotę i problem sam się rozwiąże pocieszył ją Arthon -Paladyńskim obowiązkiem jest brać każdą ewentualność pod uwagę. Takich jak my szkoli się na boski oręż. Nie lękamy się o życie. Jeśli od twego życie będzie zależało życie kogoś innego o dobrym sercu, poświęcisz się. Ja się poświęcę i wszyscy nam podobni. Od czekającej nas bitwy zależą losy wieśniaków z całej okolicy. Jeśli trzeba będzie oddać życie za sprawę, oddamy.- pokrzepił ją -Zaufaj Helmowi. To jego obrałaś za swego patrona i to on czuwa nad twą duszą- dodał na koniec.

Panna Oakenfold wiedziała, że Arthon może mieć rację, a ona sama tylko wyolbrzymia całą tą sytuację z powodu stresu jakim niewątpliwie było dla niej dowodzenie dość liczną grupą żołnierzy.
- Wierzę, że będzie dobrze. Wierzę, że moi przełożeni nie daliby mi misji, której nie jestem w stanie podołać - Venora westchnęła. - Z tym, że ci sami przełożeni wprost przyznają, że to co mnie spotyka w ostatnim czasie nie jest... Typowe dla kogoś z moim doświadczeniem. Może też i moje sny nie są tylko snami, a w tym wszystkim rzeczywiście jest jakieś zrządzenie boskie? - pokręciła głową. - I nie, nie jest tak, że się boję. Sir Morimond nie szczędził mi opowieści o tym z czym przyjdzie mi się mierzyć i jak to może się skończyć. Zwyczajnie martwię się, że czegoś nie dostrzegam, a może to mieć duże znaczenie.
Paladynka uniosła nieco rękę przed siebie i zaczęła poprawiać sobie rękawicę.
- A ciebie tylko proszę, żebyś uszanował mój rozkaz, który wydałam wam wszystkim na początku - powiedziała z nagłą powagą.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 02-01-2019 o 21:10.
Mag jest offline