Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2017, 12:56   #3
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Kiedy Adam wychodził na ulicę, Elizabeth nieśmiałe pomachała mu na pożegnanie. W odróżnieniu od wampira, który spędził całe dekady życia na powierzchni, młoda kobieta była całkowicie zagubiona. Przerażała ją otwarta przestrzeń, to samo zresztą tyczyło się wszystkich mieszkańców schronu. Nawet dla Pani Marii, wyjście na drugą stronę ulicy po mleko do herbaty było wyzwaniem. Tak, jego świta, zachowywała się co najmniej dziwnie “dziwaki” “świry” brakowało tylko by bladych ludzi ktoś w końcu nazwał “wampirami”... Adam nie mógł nie zauważać, że ludzie którzy istnieli dla jego komfortu, byli też w dużej mierze odpowiedzialni za dyskomfort.
Downtown nie będzie jeszcze jakieś przesadnie niebezpieczne przez następną godzinę albo dwie, Adam idąc chodnikiem mijał sporo ludzi, wracających z pracy, w drodze na zakupy w markecie czy do kafejki. Może niektórzy nawet wybierali się do jego klubu.
Wielu z nich miało prawe ręce przyklejone do ucha, co świadczyło o prowadzeniu bzdurnych przeważnie rozmów przez telefon komórkowy.
- ...Zajebiście...
- ...A zamówiłeś na jutro?...
- Policja! poproszę z policją!
- ...Skarbie, nie mam czasu teraz rozmawiać...


Adam szedł pośród śmiertelnych prostą sztuczką ogrzewając skórę nadając jej pozory życia. Rozmyślał nad konsekwencjami swojego postępowania. Z jednej strony zabezpieczył tym ludziom byt w końcu stali się częścią jego wielkiej arki przyszłości! Trudno jednak nie zauważyć, że zrobił z nich społecznych inwalidów wyprowadził ich wszystkich niczym biblijny Mojżesz tyle, że zamiast niewoli odebrał im mały bezpieczny świat, który sam im wszystkim stworzył. Czemu to zrobił? Sam nie był pewien chyba widok pierwszego pokolenia wychowanego w podziemiu napełnił go smutkiem oraz melancholią… W życiu śmiertelnym nie miał dzieci, ale widok tych małych istot rosnących pod jego troskliwym okiem przebudził w nim instynkt ojcowski, o który sam siebie nie podejrzewał. Przypomniał sobie ile zła wyrządził niewinnym, aby lepiej poznać ludzką psychikę, co pozwoliło mu na udoskonalenie planu stworzenia stabilnego świata, gdy przypominał sobie ile czasu musiał potem poświęcić, aby odzyskać utracone człowieczeństwo przeszywał go zimny dreszcz…

To właśnie ta miłość do potomków jego kochanych poddanych pomogła mu wydobyć się z marazmu po upadku projektu Greek Island powrócił w nim dawny idealizm przez krótką chwilę sądził, że pokaże im piękno świata gdyż sam zdążył zapomnieć o jego brzydocie. Smutną prawdą było, że musiał wmusić im ten “dar” nawet do wykonywania najprostszych czynności potrzebował pomagać im za pomocą swych wampirzych mocy. Najtrudniej było przekonać architekta i elektryka, aby odnowili swoje kwalifikacje na Ivy Tech jednak czuł, że przekształcenie odpadów biodegradowalnych w kolejne źródło energii może okazać się niesamowitym postępem, w jakości życia mieszkańców jego domeny gdyż silniki diesla oraz napędzane wysiłkiem fizycznym dynamo nie spełniały do końca jego wygórowanych wymagań.
Nawet sobowtór miał problem z tym, aby pomóc mu skończyć kurs Library and Information Science! Te wszystkie problemy sprawiły, że na razie odłożył w czasie pomysł przekonania dość upartej lekarki, aby zapoznała się z nowinkami w medycynie, choć przydałoby się nieco więcej poddanych z profesjonalną wiedzą medyczną pielęgniarki, może nawet jakiś kurs dentystyczny?

To jednak wymagało czasu, pieniędzy oraz bardzo męczącego procesu przekonywania jego kochanych poddanych a i tak nie wiadomo czy podołają całemu stresowi, aby zdobyć konieczne umiejętności w takich chwilach zastanawiał się czy nie warto spróbować powiększyć swej świty o odpowiednio wykształcone jednostki obawiał się jednak zachwiania delikatnej wypracowanej przez lata równowagi sam też nie był pewien na ile martwiło go przywiązanie członków społeczności do jego osoby czyż nie na to właśnie pracował? Smuciło go nieco, że wycieczki do muzeów czy opery w Chicago nie wzbudziły w nich entuzjazmu, którego się spodziewał, ale sam nie był do końca pewien jakby zareagował gdyby ktoś z jego wielkiej podziemnej rodziny poprosił o możliwość odejścia w końcu wszyscy byli dla niego tak cenni.

Spojrzał się przelotnie na te żałosne istoty przyklejone do tych mini komputerów nazwanych z przyzwyczajenia telefonami lub co miało być chyba jakąś ironią smart fonami! Adam szczerze wątpił w inteligencje samych maszyn i ich posiadaczy sam unikał jak ognia tego dziwnego ustrojstwa obawiając się szpiegowania ze strony wrogów. Cała ta moda zdawała mu się podstępem tych dziwacznych magów z technokracji czasami zastanawiał się czy pomoc Buffetowi w stworzeniu Monsanto…

Z zamyślenia wyrwał go fragment zasłyszanej rozmowy “policja? Warto się zainteresować może będę w stanie pomóc” - Pomyślał przystając, aby zlokalizować dzwoniącą osobę - Przepraszam czy mogę w czymś pomóc? Co się dzieję ? - Jeżeli zostanie niekulturalnie spławiony, na co był przygotowany w barbarzyńskiej współczesności użyje odrobinę prezencji.

W bocznej ulicy Adamowi okazała się następująca scena:
Kobieta po trzydziestce, miała rozbity nos i wyświechtaną bluzkę. W koło niej stało kilku gapiów. Kobieta stała koło mężczyzny którego telefonu najwyraźniej używała. Z miejsca właśnie odjeżdżał ambulans.
- Nap… - zaczął właściciel telefonu lecz kobieta tylko machnęła mu dłonią by nic nie mówił.
- Tak, zostałam napadnięta, miałam… atak epilepsji, uczynni ludzie wezwali karetkę w czasie gdy jakiś pajac zabrał mi torebkę.- tłumaczyła kobieta.
- To okropne w którą stronę pobiegł ten niegodziwiec ? - Spytał chorej nienawidził gdy krzywdzono słabszych! Może złodziej pobiegł w głąb bocznej uliczki? Wtedy Adam mógłby korzystać z wampirzych mocy zrobi dobry uczynek i zapoluje na łotra! “Cóż, za interesujący rozwój wypadków czuję się jak sam Spade albo Marlow” - Pomyślał ucieszony tą odskocznią od zmartwień życia codziennego.
Kobieta spojrzała dość zaskoczona na Adama, najwyraźniej nie spodziewała się, że kogoś autentycznie może obchodzić.
- Tam… - powiedział jeden z gapiów, mężczyzna koło pięćdziesiątki.
Adam ruszył we wskazanym kierunku. Uliczka biegła prosto po czym zakręcała w kształcie litery L. Faktycznie, na jej końcu, wampir widział młodego blokersa, występującego właśnie zawartość damskiej torebki na chodnik.
Bibliotekarz uśmiechnął się pod nosem wpierw skorzystał z wampirzego wzroku aby upewnić się że w pobliżu nie ma żadnych obserwatorów przez których mogło by dojść do złamania Maskarady przy okazji sprawdzając czy łobuz nie jest przypadkiem młodym wilkołakiem który mógłby go niemiło zaskoczyć.
W okolicy nie było jednak nikogo. Sam młodzik był zaś zeżarty przez własny stres.
Po zbadaniu terenu Adam planował zaskoczyć młodzieńca dopadając do niego korzystając z wampirzej szybkości zdzielić go w głowę posrebrzaną głową laseczki i pożywić się na dzieciaku aby na wszelki wypadek zatrzeć jego wspomnienia całego zajścia oraz uzupełnić spaloną krew.
I tak właśnie zrobił. Atak wampira był zbyt szybki, by nastolatek mógł cokolwiek z tego zrozumieć. Trwało to w zasadzie jedynie trzydzieści siedem sekund kiedy to osłabiony utratą krwi chłopak osunął się na krawężnik.
Adam był dość rozbawiony przez chwilę nawet zastanawiał się czy nie rozebrać dzieciaka i nie wrzucić jego ciuchów do śmieci ale doszedł do wniosku że nie wolno mu być aż tak małostkowym w końcu był dżentelmenem pozbierał więc zawartość torebki zaciekawiony jednak osobą poszkodowanej wybrał jakieś osobisty drobiazg aby odczytać jego aurę wydawało mu się że że powie mu to więcej niż bezosobowe dokumenty. Kiedy Adam chwycił iphona kobiety i skupił uwagę na tym tak kochanym przez współczesnych przedmiocie, zrozumiał iż kilkanaście, może kilkadziesiąt minut temu, kobieta odbyła dość emocjonalną rozmowę z mężczyzną, zerwali przez telefon… Po tym niewielkim ustępstwie na rzecz ciekawości ruszy z powrotem do biedaczki - Proszę o to pani własność szubrawca niestety uciekł ale dostał porządnego kuksańca. - Powiedział z uśmiechem oddając torebkę nie chciał żeby smark wytoczył mu sprawę o napaść czy coś podobnie trywialnego
Kobieta stała wciąż w tym samym miejscu, grupka gapiów już ją opuściła.
- Dziękuję - powiedziała siląc się na uśmiech.
- Czy potrzebuję Pani pomocy z czymś jeszcze ? Mogę Panią odprowadzić niewiele wiem o epilepsji ale nie chciałbym żeby miała Pani kolejny atak pod wpływem emocji. Nie chcę się narzucać - widać było że jest zmartwiony - Ojciec zawsze powtarzał że należy traktować kobiety z szacunkiem - Dodał co było prawdą w przypadku obu ojców śmiertelnego i Stwórcy
Przez twarz kobiety zdążyły przejść kolejno wdzięczność, irytacja i rezygnacja by w końcu wrócić do dezorientacji.
- Jest Pan bardzo miły i… chyba nie tutejszy - uśmiechnęła się. - dziekuję, na prawdę, może pozwoli się pan zaprosić na kawę? - w międzyczasie kobieta przejrzała oddaną torebkę sprawdzając czy ma tam portfel i pieniądze.
Musiał przyznać że dziewczyna mu zaimponowała mimo stresującej sytuacji i karygodnego zachowania ex chłopaka zachowuje się kulturalnie a jednocześnie ma na tyle zdrowego rozsądku żeby sprawdzić czy niczego nie brakuję. Choroba i emocjonalna reakcja raczej eliminowała ją z kręgu potencjalnych łowców Torreador postanowił więc skorzystać z okazji aby wprowadzić w swoje życie nieco socjalizacji która ułatwi mu zachowanie człowieczeństwa.

- Rzeczywiście niektórzy mogliby uznać że wartości które staram się stosować są nieco staroświeckie jednak mi wydaje się że warto przynosić pozytywne aspekty przeszłości we współczesność. Kawa ? Z chęcią znasz jakieś miejsce w okolicy? - dziewczyna nie miała pomysłu na konkretną lokalizację Estreicher podpowiedzieć więc swój własny lokal zrobił to aby mieć możliwość zamówienia specjalną mieszanki dzięki czemu nie musiałby męczyć się ze zwracaniem płynów które nie są krwią. Może nawet zyska stałą klientkę ?
Gdy weszli do środka wampir zaproponował młodej damie pomoc przy zdjęciu okrycia wierzchniego po czym, ściągnął własne westchnął pod nosem słysząc jedną z tych denerwujących piosenek elektro swing “Cóż klient nasz Pan” - Pomyślał kierując się do stolika gdzie ponownie spróbował zachować się jak na kulturalnego młodzieńca przystało odsuwając towarzyszce krzesło. Kobieta skłoniła głowę i pozwoliła mężczyźnie zajmować się nią w jego stylu. Patrzyła na niego uważnie ale jeśli jego zachowanie ją zaskakiwało to raczej pozytywnie.
- Gdzie moje maniery z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić Adam Estreicher.
Kobieta podała wampirowi dłoń.
- Eve, miło mi.
Czy mogę spytać się co porabiasz gdy nie zachowujesz zimnej krwi podczas napaści na ulicy ?
- Spytał mężczyzna.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło.
- Pracuję on-line, jestem blogerką.
Kiedy podeszła do nich Elżbieta, Estreicher przywitał ją grzecznie tak jakby wcześniej go tu nie było. Pracownicy kawiarni doskonale wiedzieli jak zadbać o jego potrzeby żywieniowe.
- Dużą czarną bez cukru. - powiedziała Eve składając zamówienie.
- Blogerka to fascynujące i da się z tego wyżyć ? Nie zrozum mnie źle, to jest praca blogi wydają mi się po prostu nową formą dziennikarstwa. O czym piszesz ? Moda ? Recenzje ? Kultura ? - Zapytał autentycznie zaintrygowany - Dla mnie mieszanka - Zamówił wiedząc że specjalnie na takie okazje schowali w lodówce nieco zwierzęcej krwi kawa powinna zamaskować zapach a jeżeli trafi się ktoś z wyczulonym powonieniem zawsze można tłumaczyć że to zalecenia wschodnioeuropejskiej medycyny.
- Nie narzekam. - uśmiechnęła się Eve. - Piszę o różnych rzeczach ale tak, głównie o kulturze. - rozejrzała się - Ale tutaj jeszcze nie byłam, w sumie rzadko bywam w Gary.

Kiedy Elżbieta przyniosła filiżanki, Eve wyciągnęła z torebki trzy różne paski z tabletkami i łyknęła po jednej z każdej, popijając je kawą.
- A ty?
- Po skończeniu Library and Information Science na IU Northwest nie mogłem się pogodzić z upadkiem systemu bibliotecznego więc włożyłem swoje oszczędności żeby stworzyć ten uroczy zakątek który oprócz pysznej kawy i przyjemnej atmosfery oferuję wypożyczanie książek oraz miejsce do potańczenia oraz wiele innych atrakcji - Odpowiedział z uśmiechem - Mam nadzieję że się na mnie nie gniewasz że cię tu przyprowadziłem ? Po prostu wiem że mamy najlepszą kawę w okolicy niestety ludzie są bardziej zainteresowani rozrywką niż spokojną lekturą będę musiał zmienić focus jeżeli chce się utrzymać na powierzchni - Dodał, w głosie słychać było żal.
- Mi osobiście miejsce się podoba, jest oldchoolowe, ale rozumiem o co ci chodzi. Biblioteki to są dla dzieci, połączone z placem zabaw, żeby rodzice mogli zabrać tam dzieci i po udawać, że te się czegoś uczą. - zauważyła i upiła kawy. - faktycznie, kawa świetna - pochwaliła i zerknęła na kelnerkę, w milczeniu przyglądała się bladej kobiecie.

Wampir skinął głową dziękując za komplement i sam zasłonił się podanym kubkiem kawy aby ukryć westchnienie nad kompletnym upadkiem kultury pociągnął długi łyk zastanawiając się jak ubrać myśli w słowa. Zauważył spojrzenie dziewczyny i zanotował w pamięci że musi jakoś rozwiązać problem z karnacją swojej rodziny może samoopalacz albo jakieś kosmetyki maskujące ? Trzeba będzie się tym szybko zająć bo inaczej książe oskarży go o zagrażanie maskaradzie.

- To jest właśnie problem z naszym pokoleniem Evo osiągnęliśmy wysoki poziom edukacji jako społeczeństwo, przynajmniej w krajach rozwiniętych. Niestety książki kojarzą się nam z dzieciństwem, więc trzeba się przeciwko nim zbuntować wymagają zbyt wielkiego skupienia w dzisiejszym pędzącym świecie redundancji i przeładowania informacyjnego ludzie nie mają już siły przerobowej aby myśleć. Biblioteka również nie powinna być kojarzona tylko z książkami, współczesna biblioteka to centrum multimedialno - informacyjne pomyślane jako ośrodek kultury lokalnej. Staram się spełniać te założenia poprzez organizowanie wydarzeń kulturalnych: Seanse starych filmów, organizowanie koncertów na żywo, spotkań autorskich z pisarzami, wieczorów poetyckich ale to wszystko za mało! Muszę rozwinąć część klubową ale zupełnie się na tym nie znam - Przyznał niechętnie.
Eve oparła łokieć o blat i podłożyła sobie dłoń pod brodę.
- Znam sporo ludzi - uśmiechnęła się. - jeśli chcesz mogłabym cię skontaktować z miejscowymi didżejami, a nóż coś z tego wyjdzie? - zakończyła retorycznie unosząc brew.
- Wiesz, ja też już dawno nie czytałam książki na papierze, całą biblioteczkę mam w ebookach.
- Z chęcią dam ci moje dane kontaktowe -
Odpowiedział z uśmiechem na propozycje - Co do ebooków,audiobooków i innych nowoczesnych rozwiązań cyfrowych to uważam je za przydatne narzędzia ale nie potrafię do końca zaufać jako alternatywie. Wystarczy jeden błysk EMP i wszystko idzie do śmieci! Zresztą nie trzeba nic tak drastycznego bo wysoko rozwinięty kapitalizm powoduje że większość rzeczy jest zbudowana tak żeby wytrzymać góra pięć lat i nie opłacało się ich reperować w latach sześćdziesiątych lodówki może nie były ekologiczne ale jedna działała dwadzieścia lat z hakiem co na pewno było oszczędnością zasobów- Zaczął tłumaczyć pasją.- Zresztą wszystko zmierza do tego żeby dana firma miała prawo wyłączać ci zdalnie już zakupione książki cyfrowe stąd wolę jednak wersję analogową którą można wydrukować na papierze ekologicznym.
Eve uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
Adam podał jej swój e-mail biznesowy podziękował za miłą rozmowę pomógł włożyć płaszcz i zaprowadził do taksówki.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 18-01-2017 o 12:59.
Amon jest offline