Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2017, 20:31   #10
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Aria widząc, że w niektórych miejscach życie zdawało się jakby wcale nie ulecieć, zaczęła rozważać, kiedy dokładnie nadeszła ta śmierć… A im dłużej przyglądała się kolejnym ciałom, zaczęła dostrzegać pewną istotną rzecz… To nie wyglądało tak, jakby umarli ‘po prostu’. Niektórzy wyglądali jakby uciekali przed czymś. Czym więc było to coś, czego próbowali uniknąć? I ta krew… To było upiorne. I bardzo bolesne. Ta tętniąca wesołym życiem wioska, nagle stała się wyludniona jednej nocy…
Wróżka nerwowo pogładziła Hugo po głowie, lecąc obok niego. Zastanawiała się nad słowami Milli. Kołatały jej się po głowie i brzęczały jak natrętne muszki. W końcu jednak zostały rozproszone. Gdy bowiem po raz kolejny zawołała ‘Halo? Jest tam kto?’ i zapukała do drzwi, te otworzyły się. W pierwszym momencie, trochę się spięła, zaskoczona tą zmianą, bowiem już przywykła do tego, że odpowiadała jej głucha cisza. Potem odetchnęła widząc kogoś żywego. Blondynka uśmiechnęła się blado i skrzywiła lekko gdy powiedział o swym ojcu, sama miała delikatnie podpuchnięte oczy po wcześniejszym płaczu
- Nie jestem pewna. Milla mówiła, że to jakaś kara. Nie rozumiem… Posłuchaj, pomagam jej szukać kto ocalał. Całą wioskę spotkała śmierć i z tego co rozumiem, niewiele osób… Przeżyło… Milla prosiła bym kogo znajdę posłała pod drzewo mojej cioci… Dobrze? Bo potem wszyscy się tam mamy spotkać i ustalać co dalej - pogładziła głowę Hugo, który uważnie obserwował Melfisa. Aria nie jadła i nie piła nic jeszcze i choć zaburczało jej trochę w brzuchu, wyraźnie chciała to kompletnie zignorować, popychana obowiązkiem by pomóc w szukaniu, tych co się ostali. Sądziła bowiem, że jeśli się zatrzyma i usiądzie na chwilę spokojnie, to całkiem się rozklei. Determinacja ziała więc z jej ślicznych niebieskich oczu, razem z cieniem głębokiego smutku, ale jednocześnie ulgi, że kogoś znalazła.

Ręka młodzieńca opadła, a on sam postąpił krok do tyłu.
- W takim razie pomogę ci szukać - zaproponował, uśmiechając się do niej ciepłym, aczkolwiek smutnym uśmiechem. - Poczekasz na mnie chwilę? Możesz się rozgościć i zjeść coś - wskazał na kredens, na którym stał talerz przykryty szmatką, najwyraźniej kryjący jakieś jadło. Obok niego stał dzban z mlekiem, a na hakach wbitych w ścianę kredensu pyszniły się ręcznie malowane kubki.
- To nie zajmie długo - obiecał, po czym spojrzał na nią wyczekująco. Widać było, że bez jej zgody wpychać się na miejsce towarzysza misji zleconej przez bardkę, nie będzie. Wyraźnie jednak miał ochotę na takie towarzyszenie, czy to z powodu potrzeby niesienia pomocy czy zwyczajnej ochoty do spędzenia kilku chwil w towarzystwie uroczej wróżki.

Przez chwilę Aria nie była przekonana, czy chce dać się namówić na jedzenie. Ale w końcu skapitulowała
- Dziękuję… Że chcesz mi pomóc i za zaproszenie… - powiedziała, bo wypadało. W końcu dobrze ją wychowano. Wróżka zerknęła na Hugo
- Poczekaj chwilę proszę… - odezwała się do wilka, który wyraźnie nie miał ochoty się z nią rozstawać, no ale nie będzie go przecie wprowadzać chłopakowi do domu. Pogładziła Hugo po głowie, żeby się nie denerwował i podfrunęła z powrotem do drzwi wejściowych chatki Melfisa. Weszła, gdy przepuścił ją do środka i rozejrzała się, kierując do wskazanego przez chłopaka talerzyka. Po czym wygładzając sukienkę odsłoniła lekko szmatkę i usiadła na brzegu półeczki kredensu, zerkając co jest na talerzu i częstując się, czekała na niego.

Już na pierwszy rzut oka widać było, że w chacie brakuje kobiety. Na dwóch komodach, stojących pod oknami, nie widać było żadnych żadnych ozdób, na parapetach brakowało donic z kwiatami, nad piecem nie suszyły się żadne zioła. Wszystko jednak lśniło czystością, od stołu na środku pomieszczenia stojącego po podłogę, na której to stał. Drewno przy piecu było porządnie ułożone, a pod sufitem ciężko było znaleźć choćby i najdelikatniejszą pajęczą sieć.
Pod serwetką kryły się dwie pajdy chleba obok których leżały plastry sera i mała miseczka śmietany zmieszanej z, jak podpowiadały zarówno oczy jak i nos, miodem. Ten bez wątpienia pochodził z pasiek Lisetty, bowiem miał ów charakterystyczny, złocisty odcień, którego nie szło pomylić z innymi miodami. Ponoć za ową wyjątkowość odpowiadały czary domniemanej dziewczyny Zamira, syna Lisetty, która zwała się Silli i której Aria do tej pory nie miała okazji spotkać. W przeciwieństwie do samego Zamira, ten bowiem nie dalej jak dnia poprzedniego, dostarczył Tinder słoiki z miodem. Był to mężczyzna młody, łagodny w obyciu i przyjazny. Dobry materiał na męża, jak go określiła ciotka.

Na Melfisa nie trzeba było długo czekać, wystarczająco jednak by wróżka zdążyła uszczknąć tego i owego. Wyłonił się z otworu w suficie, do którego prowadziły wąskie schody pozbawione poręczy. Ubrany był jak na wyprawę do lasu, w skórzane spodnie, wysokie buty i kurtę, tyle że nie trzymał w dłoniach łuku. Zamiast tego u jego boku pysznił się miecz, spadek po dziadku, który to zdobył go w służbie królewskiej, zanim powrócił do wioski i wziąwszy sobie za żonę babkę, pożegnał z życiem wojownika. Oboje, już od lat paru, nie żyli.
- Wybacz, że musiałaś czekać - zwrócił się do Arii przepraszająco, okraszając owe przeprosiny delikatnym uśmiechem. - Może weźmiesz też kawałek szynki dla swojego towarzysza? - Zaproponował, kierując kroki do wąskich drzwi pod schodami.

Aria był pod wrażeniem, że dwóch mężczyzn w domu potrafiło utrzymać taki elegancki porządek. Poczęstowała się odrobinę śmietaną z miodem na kromce chleba, nie była w stanie zjeść więcej, bowiem obrazy martwych ciał cały czas kotłowały jej się po głowie. Wróżka rozglądała się i oceniła stan chatki na dobrze utrzymany. Mała blondynka była fanką tego miodu, odkąd tylko spróbowała go u swej ciotki. Nie była w domu Lisetty, bo był po tej stronie, którą przejrzeć miała Milla, miała jednak nadzieję, że śmierć nie zabrała tam wszystkich. Część z martwych znała, części nie. Wszystkich jednak kojarzyła z widzenia, w końcu zawsze pojawiały się u cioci, jak były jakieś specjalne okazje… A teraz? Aria pokręciła głową, odpędzając ponure myśli, akurat w momencie, gdy Melfis zszedł w swym odzieniu
- Nie szkodzi, musiałeś się w końcu przygotować… - powiedziała podnosząc się i spróbowała też się do niego lekko uśmiechnąć, choć nie wychodziło to tak promiennie, jak wróżka zwykle potrafiła
- Na pewno przypadnie mu do gustu taki poczęstunek… Dziękuję - odpowiedziała i oczywiście, że była chętna podrzucić coś dla Hugo. Choć sam potrafił sobie świetnie coś upolować, czasem częstowała go jakimiś rarytasami. Podniosła się i wyprostowała swą sukieneczkę
- Porządnie utrzymana chatka… - skomentowała wnętrz jego domku, bo pomyślała, że może miło będzie mu to usłyszeć. Do tego ona sama czuła, że po całym tym napięciu, strasznie potrzebuje porozmawiać o czymś niesamowicie przyziemnym i normalnym.

Mężczyzna skinął głową i na chwilę zniknął za drzwiami by wyjść w końcu z pętlą kiełbasy.
- Dziękuję - odpowiedział na komplement rozglądając się po izbie, jakby widział ją po raz pierwszy. - Staramy się utrzymywać to miejsce jak za czasów gdy żyła matka. Obaj też lubimy porządek więc to nie takie znowu trudne. Chodźmy - wyraźnie wzmianka o ojcu przytłumiła nieco blask jego oczu i zgasiła uśmiech. - Możesz mi usiąść na ramieniu - zaproponował ni z tego, ni z owego. - Skrzydełka ci odpoczną, a mi to przecież przeszkadzać nie będzie. Jak chcesz, oczywiście - dodał, unosząc lekko kąciki ust.

Aria widząc, że nieco go przygasiła, zasznurowała usta. Najchętniej powiedziałaby ‘przepraszam’, ale to tylko doprowadziłoby do kłopotliwej wymiany zdań, więc spuściła wzrok na swoje sznurowane butki. Widząc pętko kiełbasy dla Hugo, pomyślała sobie, że to się wilczur ucieszy… Kiedy zaproponował, by już ruszyli, wróżka poderwała się w górę, trzepocząc tymi swoimi błyszczącymi, złotymi skrzydełkami. Aria uniosła lekko brew i uśmiechnęła się teraz bardziej świetliście, bo najwyraźniej chłopak powiedział jakiś dobry żarcik, który tylko wróżki rozumieją. Podparła biodra rękami
- Noo, jeśli ci to nie przeszkadza, chętnie usiądę, ale wiesz… Skrzydełka wróżek trzepoczą praktycznie cały czas gdy się poruszamy, od najmłodszych lat. Więc, nie zmęczyły się jeszcze, zwłaszcza że nadal mamy ranek - zdradziła mu co ją tak rozbawiło w jego słowach, ale bez ociągania, usiadła sobie zaraz na jego ramieniu. Odgarnęła potargany kosmyk włosów za ucho, kompletnie nieświadoma tego upiększającego, dziewczyńskiego gestu.

Odwrócił twarz w jej stronę i uśmiechnął się nieco weselej, a należało zauważyć, że uśmiech miał całkiem ładny i nie bez powodu młode dziewczyny mdlały na jego widok. Niemłodym także się zdarzało.
- Nie chciałem urazić wytrzymałości twych skrzydełek - przeprosił ją, przyglądając się jej uważnie.
- Ślicznie wyglądasz, Ario - rzucił nagle, pospiesznie odwracając wzrok i ruszając do przodu nim odpowiedziała. Ruch ten zmusił ją do skupienia się nad zachowaniem równowagi na tym nietypowym dla niej wierzchowcu. Melfis zaś wykorzystał ów moment by dotrzeć do drzwi chaty i otworzyć je na oścież. Hugo czekał w gotowości, tuż za progiem. Na widok kiełbasy, jego wilcza mina, zdecydowanie zmieniła się z zaniepokojonej na wyczekującą. Mężczyzna przykucnął ostrożnie, po czym wyciągnął w stronę zwierzęcia trzymany w dłoni podarek. Wilk jednak tylko kiełbasę obwąchał, a następnie spojrzał na Arię.
- Mądre zwierzę - pochwalił go Melfis, także kierując oczy na małą pasażerkę.

Nie uszło uwadze wróżki, że chłopak miał całkiem przyjemny uśmiech. Godnie jednak nie postanowiła zasłabnąć, co tylko zerknęła na niego kątem oka, a na przeprosiny w temacie skrzydełek kiwnęła głową.
No, ale komplementem to już ją zaskoczył… Ona skomplementowała mu chatkę, a on postanowił się zrewanżować? Postanowiła uznać, że właśnie o to chodziło, choć jeszcze raz spróbowała ugładzić dłuższy kosmyk włosów. Jakby przez chwilę stała się bardziej świadoma faktu, że jest dziś niezwykle potargana, z tytułu nie uczesania się po wstaniu, ale zaraz przywróciła się do pionu
- Mm, dziękuję - odpowiedziała mu uprzejmie, a potem faktycznie musiała się przytrzymać, bo utrzymywanie równowagi na czyimś ramieniu to nie było coś, co robiła często. Zaparła się nóżkami i przytrzymała rękami i obserwowała jak otworzył drzwi. Spojrzała na Hugo z lekkim uśmiechem, by się nie martwił. Widząc jak wilk obwąchuje kiełbasę w ręce Melfisa, ale nie bierze, uśmiechnęła się tylko ciepło do czarnego wilka
- Oj, nawet nie wiesz jak czasem potrafi się wygłupiać. Gdy jednak trzeba, potrafi być bardzo ostrożny - Aria podniosła się i zaczęła iść po ramieniu chłopaka w dół jego opuszczonej do wilka ręki. Aby utrzymać równowagę, lekko poruszała skrzydełkami, po czym zfrunęła i oparła rękę na pęcie
- No dobra Hugo. Ja myślę, że to jest w porządku. Melfis by nas w końcu otruć nie chciał, prawda? No to chyba można się poczęstować, hm? - przemówiła do przyjaciela i pogładziła go drugą ręką po pyszczku koło ciemnego nosa.

Hugo przez chwilę spoglądał to na kiełbasę, to na Arię, ale w końcu otworzył pysk i wbił zęby w mięso. Melfis powoli cofnął rękę, chociaż widać było, że miał ochotę wykonać ów ruch znacznie szybciej. Jakby na to nie spojrzeć, widok wilczych kłów nie należał do szczególnie sprzyjającego trzymaniu w ich pobliżu własnych części ciała.
- Musisz być szczęśliwa mając go za swego towarzysza - stwierdził, rozglądając się po okolicy. - Gdyby nie brak mieszkańców, można by powiedzieć, że nic się nie zmieniło.
Jego słowa miały w sobie sporo racji. Przez tą chwilę, którą Aria spędziła w chacie, więcej okien zostało otwartych, tu i ówdzie widać było kury, które z zapałem dziobały ziarno, a przy jednej z chat wywieszono nawet pranie, którego zdecydowanie nie było tam, gdy dom ów wróżka sprawdzała.

Wróżka kiwnęła głową
- Nie raz i nie dwa uratował mi skórę - odpowiedziała pochwalnym dla swego towarzysza tonem. Obserwowała chwilę, jak Hugo zajadał kiełbasę, ale zaraz słowa Melfisa zwróciły jej uwagę na otoczenie. W pierwszym momencie Aria na moment się zapowietrzyła… Wyprostowała się, dalej siedząc chłopakowi na ramieniu i rozejrzała, zaskoczona
- Ale przecież w tych domach… Nie było nikogo żywego, jakim więc sposobem… To wszystko tak wygląda… - zapytała zdumiona, ale to było raczej pytanie retoryczne. Pokręciła głową
- To bardzo dziwne… Bardzo-bardzo. Musimy sprawdzić resztę domków i wracając pod drzewo mojej cioci, zobaczymy czy jeszcze więcej się zmieni. To upiorne. Jakby były tu duchy - zauważyła Aria i objęła się na moment dłońmi, jakby zrobiło jej się zimno, ale to był tylko nieprzyjemny dreszcz. Zwróciła głowę w stronę, gdzie zmierzała z przeszukiwaniem i wskazała ją skinieniem
- Hugo zje i chodźmy - zaproponowała, nadal niepewnie rozglądając się po tych chatkach.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 21-01-2017 o 01:45.
Vesca jest offline