Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2017, 19:39   #8
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację

Gwen oraz kapłan, który przedstawił się jako Malcolm, udali się razem ku świątyni. Gwardzistka, jej wielki pies oraz umazany krwią duchowny stanowili niemałe widowisko dla ciekawskich mieszkańców Lunetree, którzy spozierali na nich z zainteresowaniem. Nikt jednak nie raczył ich w jakiś sposób zatrzymać, a stanowcza większość stojąca na ich drodze raptownie schodziła na bok, nie chcąc najwyraźniej w żaden sposób zostać wplątanym w żadne kłopoty, których i tak mieli już pod dostatkiem.

Im bliżej centrum miasta, gdzie znajdowała się świątynia, tym bardziej gwardzistkę ogarniała odraza na widok splądrowanych kamienic, które jako pierwsze padły ofiarą łupieży najemników. Powybijane okna i co krok leżące szczątki mebli na chodnikach, całkowicie nie pasowały do wcześniejszego, zadbanego obrazu tego miejsca. Również liczba żebraków w ciągu ostatnich dni zwiększyła się diametralnie. Wielu z nich, siedząc na zimnym, brudnym chodniku spoglądało na Gwen zmęczonym, pełnym żalu i jakby błagania wzrokiem. Kobieta aż zadrżała na myśl, jak wyglądać musiała teraz dzielnica Szczurzych Nor czy Stary Port, które przez lata funkcjonowania miasta przerodziły się w dwa największe slumsy.

Z ów obrazu nędzy i brzydoty, wyłoniła się w końcu pozłacana iglica zawieszona na szczycie wieży zegarowej świątyni, do której tak usilnie zmierzali. Wkrótce ukazała się im fasada budynku, wyglądająca niczym odszczepieniec na tle wynędzniałego miasta. Wielka kopuła świątyni wznosiła się dumnie nad resztą zabudowań, szczycąc się swym nieskazitelnym majestatem. Widok ten zdawał się Gwen nieco niedorzeczny, a zarazem uświadamiał jej, że nawet bezwzględni najemnicy są w pewnym stopniu bogobojni i mają poszanowanie dla świętych miejsc. Obawa przed śmiertelnymi koszmarami zsyłanymi w gniewie przez Enousa była silniejsza niż chciwość.

Zamiast skierować się do głównych drzwi wejściowych przeznaczonych dla wiernych, Malcolm poprowadził gwardzistkę w stronę wschodniej części budynku, gdzie znajdowało się wejście do części zarezerwowanej wyłącznie dla kapłanów kościoła. Gwardzistka wydała rozkaz psu, by na nią poczekał przed wejściem i podążyła za kapłanem. Zaraz po przekroczeniu progu, znaleźli się w sporej wielkości salonie, gdzie Gwendolen natychmiast rzuciły się w oczy liczne zegary rozwieszone na ścianach. Dech w piersiach zapierała ich najróżniejsza konstrukcja, która niepowtarzalna niczym płatki śniegu, świadczyła o niebywałych zdolnościach zegarmistrzów, którzy je stworzyli. Zaś ich równoczesne, idealnie zsynchronizowane tykanie wywoływało w kobiecie uczucie spokoju i sennej relaksacji. Gwen poczuła jak ów monotonny dźwięk pochłania ją, wprowadzając w jakiś niezrozumiały trans, któremu nie mogła i nie chciała się sprzeciwiać.

- Malcolmie?

Dźwięk słów nagle jednak wyrwał Gwendolen z zasępienia. Wpierw usłyszeli pytanie, a dopiero później dostrzegli wygolonego na łyso mężczyznę siedzącego na drewnianej ławce w rogu pomieszczenia. Człowiek ten po pokonaniu pierwszego zaskoczenia i przyjrzawszy się im dokładnie, wstał i zbliżył się. Kiedy kapłan podszedł bliżej, Gwendolen przyszło na myśl, że musiał być on w podobnym wieku co ona. Wydatny brzuszek odznaczający się pod kapłańską szatą świadczył o tym, że mężczyzna nie prowadził zbyt aktywnego trybu życia.

- Dlaczego sprowadziłeś tu członkinię gwardii? I czemu jesteś cały we krwi?

Malcolm w napięciu udzielił odpowiedzi na pytania kapłana, który, jak szybko zdążyła zorientować się Gwen, posiadał najwyraźniej wyższy stopień wtajemniczenia niż sam młodzieniec. Udzielone mu wyjaśnienia oraz opowieść o tragedii, która zaszła, zatrwożyły go niezmiernie.

- Oh, w niełaskę popaść musieliśmy. Nie wyjaśniła się jeszcze zagadka zniknięcia wyprawy badawczej naszych braci, a teraz spada nam na głowę kolejna tragedia. Cóż powinniśmy począć w obliczu takich okropności...


Prowadzeni w milczeniu przez ciągnące się, zdawać by się mogło, w nieskończoność korytarze nowo zatrudnieni śledczy ostatecznie zostali wyprowadzeni do ogrodów za domem. Dostrzegli tam wielu niewolników, mozolnie toczących boje z jesienną porą. Upadłe z niewielkich drzew owocowych jak i zwykłych liście nim jeszcze dobrze zapoznały się z wilgotną glebą, już były zagarniane przez grabię. Pielęgnowane przez nich grządki oraz żywopłoty, zaczęto już przygotowywać na nadejście zimowych dni. Tu i ówdzie można było dostrzec również uzbrojonych strażników, którzy nie dawali niewolnikom okazji do ucieczki czy na obijanie się.

Idąc tak Gared mógł dostrzec rosnącą irytację i niechęć swojej towarzyszki do ów widoku. Wcześniej już mógł przekonać się, że była ona przeciwniczką niewolnictwa, jednak teraz był już tego pewien.

W pewnym momencie na szczęście i niewolnicy zniknęli gdzieś za ich plecami. Ogród okazał się naprawdę olbrzymi, a kiedy Sebastian przeprowadził ich przez wycięte w żywopłocie przejście, ukazało im się prywatny cmentarz Domu Winorośli. Liczne krypty straszyły swą wzniosłą posępnością i pamięcią minionych wieków. Dzięki temu widokowi Gared mógł sobie uzmysłowić jak stary musiał być ród Winorośli, którego przodkowie od wieków leżeli w tej ziemi. Niektóre wyryte na ścianach krypt daty wskazywały nawet na czasy jeszcze poprzedzającej Erę Mroku.

Przechadzając się tak po osiedlu zmarłych, Gared dostrzegł w końcu cel ku któremu zmierzali. Bowiem oparty o jedną z krypt, wyraźnie nie tak wiekową jak reszta jej podobnych, niczym posąg stał rosły uzbrojony mężczyzna. Jego podejrzliwe spojrzenie powędrowało po twarzy Gareda i półelfi, by ostatecznie osiąść na niewolniku, który ich tu przeprowadził.

- Proszę o wybaczenie Sir. Nie chciałem zakłócać spokoju Lady Joany, jednak owa dwójka chciała z tobą porozmawiać. Są tu by zbadać okoliczności śmierci szlachetnej pani.

Usłyszawszy wyjaśnienia, mężczyzna jeszcze bardziej nieprzychylnym wzrokiem zaczął przyglądać się im.

- No? O co chodzi?
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 21-01-2017 o 19:55.
Hazard jest offline