Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2017, 00:40   #1
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
[The end of the world] Sierociniec

Potężne gmaszysko dawnego dworu rodziny Preiswerków górowało nad okolicą. Stylistyką budynek stanowił przykład bardzo swobodnego eklektyzmu, jak gdyby pierwsi właściciele zechcieli przywieźć do Nowego Świata wszystko, co kojarzyło im się z Europą i połączyć to w jedno założenie architektoniczne. Dyletanctwo biło w oczy. Przez ćwierć wieku, jaki upłynął od śmierci ostatniego dziedzica, budynek niszczał i teraz stanowił świadectwo przemijalności ludzkiej pychy na równi z butwiejącymi kośćmi przedstawicieli rodu Preiswerków, pochowanymi w neoklasycystycznej kaplicy na samej granicy posiadłości, pod grubym murem, oddzielającym ją od prastarych lasów Nowej Anglii.

W zaniedbanym budynku urządzono sierociniec. Dla dwudziestu sześcioro dzieci z oddalonego o kilkaset kilometrów Innsmouth od kilku lat stanowił on namiastkę domu. Pomimo przystosowania do potrzeb, dwór Preiswerków traktował przymusowych lokatorów jak intruzów z którymi walczył wszelkimi możliwymi sposobami. Psuło się wszystko. Przeciągi powodowały przeziębienia. Wicher uderzał o puste okiennice, powodując fantastyczne dźwięki, przez które dzieci długo nie mogły zasnąć. Wilgoć utrzymywała się nawet w najcieplejsze dni krótkiego lata. Grzyb powodował ataki kichania nawet najbardziej wytrzymałych dzieci. Czuły się tu generalnie nieszczęśliwe i niechciane.

Po obiedzie, standardowo składającym się z zapiekanki z ziemniaków i mielonego mięsa z dodatkiem białej fasoli oraz warzyw z wojskowych konserw, chłopcy mieli czas wolny, a dziewczynki zajęcia sportowe. Z ulgą dziewczyny zmieniały swoje szare, drapiące sukienki, będące czymś pośrednim między fartuchem a mundurkiem szkolnym, by przebrać się w bawełniane kostiumy sportowe.

W dormitorium mieszkało pięć najstarszych dziewczynek. Siren, Imoen, Amelia, Margery i Weronika. Pozostałe sześć dziewczyn dzieliło sąsiedni pokój, w tym miejscu będąc ledwo tolerowanymi. Wyposażenie pomieszczenia składało się z pięciu wąskich, szpitalnych łóżek, pięciu szafek nocnych i dwóch wielkich szaf. Te ostatnie skrzypiały strasznie i otwierały się bez powodu, roznosząc po pokoju mocny zapach naftaliny, którą bezskutecznie próbowano wybić rojące się tam mole.

Podczas gdy wszystkie inne dziewczyny już siedziały przebrane, Siren nie zmieniła kostiumu. Dzisiaj została zwolniona przez siostrę Scarlett ze sportowych zajęć. Słabo się czuła i pielęgniarka to zrozumiała. Jako, że puszczenie jej samopas, podczas gdy chłopcy mieli czas wolny nie mieściło się nikomu w głowie, przekonała dyrektora ośrodka, doktora Rawlinsona, by pomogła przy Michaelu, co oczywiście Siren bardzo odpowiadało. Teraz czekała, aż pielęgniarka po nią przyjdzie, by zaprowadzić ją do małego pokoju na końcu korytarza w drugim skrzydle, gdzie obok obsługi mieszkał samotnie Michael.

Zwolnienie Siren z zajęć oczywiście nie spodobało się pozostałym dziewczynom. Szczególnie Weronika i Amelia miały za złe, że się wywinęła od ciężkich zajęć i przez cały dzień jej dokuczały.

-Nie no, dobrze, niech się pożegna ze swoim chłopakiem - zakpiła Amelia, niby do Weroniki i Imoen, ale tak, że Siren słyszała szybko.-Zabiorą go jak George'a.

Na to wszystkie drgnęły. Dopóki Amelia rzucała różnego rodzaju obrzydliwości i złośliwości, wszystko mieściło się w pewnych ramach. Niemniej George, którego zabrali żołnierze dwa miesiące wcześniej, stanowił temat tylko przerażonych szeptów.

-Zabiorą i będą kroić go na żywca - dodała Amelia, gotowa zapewne dorzucić całą masę makabrycznych szczegółów.-Położą go na zimnym, metalowym stole, przywiążą skórzanymi pasami. Zmierzą go całego, między nogami też - widać było, że ją pobudza własna odpowiedź - potem będą wbijać różne rzeczy i noże. Nie podadzą mu żadnych środków przeciwbólowych, nie - jej twarz wykrzywiła się w czymś między nienawiścią a fascynacją - ich nie obchodzi, że go będzie boleć.

-Podali mu środki przeciwbólowe - nagle odezwała się Margery. -Ten pierwszy zastrzyk. Ale nie podziałał tak jak powinien.

Amelia wpatrywała się przez chwilę w Margery wzrokiem zaskoczonego bazyliszka. Obie były rude i piegowate, ale nic więcej ich nie łączyło. Może ostatnio trochę się do siebie upodobniły - obie poruszały się trochę ociężale i praktycznie przestały mrugać. Siostra Scarlett powiedziała Siren, że zapewne w taki sposób reagowały ich organizmy na to, że przestawały być dziewczynkami, a stawały się kobietami.

-Co ty możesz wiedzieć? - wycedziła. -Przecież widzieli, że go boli.

-Większa dawka by go zabiła - odpowiedziała.

-A tak zabili go oni.

Siren nie do końca wiedziała, skąd dziewczyny miały taką wiedzę. Przecież spały w tym samym pokoju co ona i na pewno nie widziały George'a od momentu, gdy przyszli po niego żołnierze.

***

-Bez kitu, utopią się - oświadczył z przekonaniem Nathan, patrząc, podobnie jak wszyscy inni chłopcy, jak Johnny i Janusz, dwóch najgłupszych zdecydowanie chłopców w całym sierocińcu, za to silnych i z sercem do sportu, zupełnie zanurzeni w stawie, rywalizowali, kto dłużej wstrzyma oddech pod wodą.

-Dalej trzymają pomostu - zauważył ironicznie Oktawian, wzdychając teatralnie, pokazując, jak bardzo głupia była uwaga Nathana. Tamten spojrzał na niego nieprzyjaźnie. Z lekkim uśmiechem, imiennik pierwszego rzymskiego cesarza patrzył na zegarek, który znalazł na strychu.-No no, już osiem minut. - mruknął z uznaniem.

Staw, dawniej istotna część posiadłości, zarósł strasznie trzcinami. Dzięki wysokim roślinom byli zupełnie niewidoczni od strony budynku.

-W Y'ha-nthlei nikt nie może się utopić - rozległ się wysoki, piskliwy głosik Joe'ego, sześcioletniego czarnego chłopca, brata Jimmy'ego. Razem z innymi młodszymi chłopcami z wielką uwagą przyglądał się zawodom.-Jest głęboko pod wodą - dodał.

Oktawian parsknął śmiechem.

-Jimmy, z łaski swojej, zabierz tego świrusa, co? - zmierzył wzrokiem chłopczyka, który ze swoją pluszową niby to ośmiornicą przykucnął nad pomostem i z niezwykłą uwagą wpatrywał się w wodę. - Jeszcze nas czymś zarazi, jakimś świrustwem.

Nieoczekiwanie dla wszystkich, tuż przy nim znalazł się Nathan. Będąc wyższym od Oktawiana, złapał go za kark.

-Przeproś go - warknął, wykrzywiając się w dziwnym grymasie.-Przeproś, szmato!

-Nat, co ci? - Oktawian próbował się wyrwać, ale nie mógł. Drugą ręką Nathan chwycił go za gardło.

W tym czasie Johnny wychylił się z wody, klnąc najbardziej niewybrednymi słowami, które poznał od odwiedzających sierociniec żołnierzy. Po chwili wynurzył się również Janusz, śmiejąc się głupkowato.

-Przestań się śmiać! - warknął Johnny.-Następnym razem ci pokażę!

-Następnym razem wyrosną ci skrzela - powiedział poważnie Joe.

Sebastian i Jimmy, rozebrani do samych majtek, mieli jako kolejni rywalizować we wstrzymywaniu oddechu. Obu zastanawiało wcześniej, czy w tym stawie były ryby. Nie byli pewni, ale czasami, jak na przykład zupełnie przed chwilą, czuli ich mocny zapach.
 
Cooperator jest offline