Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 12:26   #2
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Kilka dni wcześniej...





Powietrze wypełnione było ciężkim, duszącym kadzidełek, a unoszący się z nich dym miał kolor złota w przebijających się przez szpary w okiennicach promieniach południowego słońca. W tej migotliwej poświacie każdy ruch dłoni siedzącego za ladą mężczyzny wyglądał jak scena z teatru cieni, improwizowany balet grany tylko dla jednego, specjalnego widza. Fernike patrzyła zahipnotyzowana, jak grube, mocne palce zanurzają się w kolejnych woreczkach i słojach, z tkliwą precyzją dobierają porcje egzotycznych przypraw i skrupulatnie odmierzają je na aptekarskiej wadze.
- Trzy porcje pieprzu jaśminowego, jedna cynamonu, półtorej miary zatar… garść różowej soli. Należy się siedem łań, dziesięć lisów. - odezwał się w końcu kupiec głębokim, łagodnym głosem. Położone na stół monety zgarnął jednym płynnym ruchem, nie zadając sobie trudu, by je przeliczyć.
- Jesteś niepoprawny, Kalte Gutierez! - Fernika prychnęła z udawanym gniewem - Gdzie się podziała twoja ostrożność i dobre handlowe nawyki? Przysięgam, że następnym razem ocyganię cię na kilka lisków, skoro pochopnie zakładasz uczciwość takiej starej żmii, jak ja…
- Dzień, w którym komuś uda się mnie oszukać w moim własnym sklepie nadejdzie, kiedy choćby jeden z radnych naszego wspaniałego miasta wyjmie rękę z cudzej kieszeni i wsadzi ją dla odmiany do swojej własnej, w celu innym niźli podrapanie się po jajach. Albo też i po piździe. - mężczyzna wyszczerzył się szeroko, odchylając się na krześle i zaplatając ręce na pokaźnym brzuchu. Mebel ostrzegawczo zatrzeszczał pod jego ciężarem.
- A skoro już o piździe mowa… Hakim! - uniósł głos, a zza kotary oddzielająca zaplecze od sklepu wychynęła skrzywiona, szpetna gęba, nosząca ślady długotrwałej libacji. Najstarszy syn Kaltego wyglądał jak przysłowiowy rzezimieszek z ciemnej uliczki, a nie ktoś parający się szlachetną profesją kupca - Na dziś skończyłem. Powiedz Alemu, żeby zamknął front i posprzątał, a Samilowi żeby przejrzał magazyn i zrobił listę braków. I zrób nam dwie kaffy. Dla Niki z kardamonem, tylko nie tym dla klientów, jak ostatnim razem, gałganie! - Gutierez zdjął z szerokiej szyi pęk kluczy, odpiął jeden i rzucił nim w kierunku młodszego mężczyzny. Ten złapał go sprawnie i zniknął za kotarą. Po chwili na blacie zjawiły się dwie parujące, srebrne czarki, pełne aromatycznego, smolistego wywaru.

Kalte siorbnął z obu - grzecznościowy zwyczaj półświatka, mający zapewnić gościa, że napój nie jest zatruty - i podsunął jedną z nich siedzącej naprzeciw kobiecie. Dłuższą chwilę obydwoje delektowali się alkalicznym smakiem, aż w końcu dobiegający zza ściany huk wsuwanych w drzwi żelaznych sztab upewnił ich, że nikt nieproszony nie przeszkodzi im w rozmowie.

- Szybko zamykasz... - rzuciła niezobowiązującą Fernike, bawiąc się filiżanką. Niewypowiedziane pytanie zawisło w powietrzu, ale znali się tak dobrze, że pewnych kwestii nie trzeba było wypowiadać na głos. Kalte pokręcił powoli głową, krzywiąc usta.
- Zbiera się na burzę w tym naszym małym szambie, Nike. Kleftiści ostrzą noże, anakratoi dokładnie myją uszy... nawet tagmata chwyta w ręce miecze, zamiast jak to zwykle tylko własne chuje. Jedni mówią że to Brown przypieka Bezuchego, a ten się rewanżuje, a inni zaś że to sam archigos wyciąga łapę po władzę nad złodziejską wiarą. Mniejsza o powód, ważniejsze, że gówno zaczyna już wypływać na powierzchnię...
- I zamierzasz ten przypływ przeczekać, mhm? - Fernike przygryzła wargę, spod pochylonego czoła obserwują mężczyznę - Od kiedy to Koral chowa się do nory, kiedy jest okazja do ubicia nowych interesów, przypieczętowania nowych sojuszy, zarobienia...

Kupiec uniósł w górę jedną dłoń, przerywając kobiecie.

- Nie tym razem. Wiesz, że od lat siedzę okrakiem na płocie, starając się nikomu za bardzo nie wadzić... ani nie pomagać. W trakcie wojny to nie jest najlepsza pozycja, bo oberwać można z każdej strony... więc poczekam aż opadnie kurz. Cicho, spokojnie... nie to co niektóre narwane panny! - roześmiał się krótkim, urywanym śmiechem, z czułością spoglądając na Fernikę - Interes zamykam wcześniej, ilu mogłem ludzi zwolnić, to zwolniłem, zapasy porobiłem na długo. Zamierzam żreć całymi dniami prażony bób, pierdzieć w stołek i oglądać z bezpiecznego oddalenia to krwawe widowisko, a nie być jego częścią.
- A...? - kobieta palcem wymownie wskazała na sufit, gdzie na piętrze mieściło się królestwo cholerycznej ślubnej Korala, Nomi.
- Wysłałem ją do Miedzianych Wrót. W tych niespokojnych czasach ważna jest każda niezawiązana nitka, minimalizacja ryzyka… - uniósł wzrok na powałę i uśmiechnął się lekko - Wiesz, jak to mówią: wrogów trzymaj daleko od siebie…
- …a rodzinę i przyjaciół jeszcze dalej! - dokończyła Fernike ze śmiechem - Mnie też gdzieś planujesz wyeksportować? Daleko, za morze?
- Jakbyś tylko się dała… - Kalte uniósł brwi - A wiem, że nie, więc nawet nie spróbuję. Choć muszę dla spokoju duszy spytać cię o jedno, agapite... naprawdę właśnie teraz chcesz zrobić, to, o czym mi wcześniej wspomniałaś? Wiesz, że już nie jesteśmy tak młodzi i głupi jak kiedyś... kilka rzeczy może nie być tak prostych, jak wtedy. - wyciągnął swoją wielką łapę i delikatnie ujął w nią upierścienioną, drobną rękę Gołębicy; w jego głosie zabrzmiała nuta melancholii.
- Muszę. - roześmiana twarz kobiety przybrała na chwilę poważny wyraz - Muszę ratować moje pisklęta. Co dzień słyszę o nowej, okropnej rzeczy, jaką rękami dziewcząt robi Chari i co dzień przeklinam moment w którym w swojej głupocie uznałam, że ten skurwiel Minskin będzie dla niej dobrą partią. Oby zdechł na skręt jąder. Albo co gorszego, bo jak go sama dorwę, to mu się to wyda przyjemną alternatywą! - syknęła z pasją.
- Coś mi się widzi, że twoje ścieki i moje szczyny łączą się w radośnie szemrzący strumyczek. - Koral dopił kaffe i pochylił się nad stołem, ciepłymi wargami całując Gołębicę w dłoń. Na jasnej skórze kobiety umoczone w napoju usta zostawiły delikatny, ciemniejszy ślad. - Nie wierzę, że nagłe zainteresowanie miejskiej psiarni grzeszkami wysokich sfer i jednoczesne bulgotanie w niższych partiach nie jest ze sobą jakoś powiązane. Pakujesz się właśnie w gorszą rzecz niż w przestępczość, kochanie: w politykę. Jako uczciwie pracujący złodziej jestem tym faktem głęboko zniesmaczony. - puścił dłoń Ferniki i znów odchylił się na krześle, zaplatając ramiona za głową, jakby się nad czymś zastanawiał - Więc ...dam ci moich głupków do ochrony. I tak nie mają wiele do roboty, a ja będę spał smaczniej, mając ich daleko od siebie, a twoją dupę chronioną. Nawet się nie kłóć! - pogroził Fernike żartobliwie palcem.

Gołębica z nadąsaną miną wstała od stołu i ze skrzyżowanymi w geście dezaprobaty ramionami zrobiła kilka gniewnych kroków wte i wewte po małym, zawalonym towarem kantorku. Dostrzegłszy jednak że Koral nijak nie reaguje na tą demonstrację niezadowolenia, zmieniła taktykę; z uwodzicielską gracją usiadła na stole, przechylając się ponętnie w kierunku bujającego się na krześle mężczyzny.
- ...a gdybym cię tak przekonała, że jestem naprawdę dużą dziewczynką i nie potrzebuję niańczenia, mój ty władczy pateras? - zamruczała cicho, mrużąc powieki.
- Możesz spróbować... ale bez żadnych gwarancji! - Gutierez rozchylił lekko usta, szykując się do namiętnego pocałunku... i poleciał do tyłu, pchnięty przez Fernikę dłonią w pierś. Zmaltretowanemu krzesłu nie trzeba było wiele do całkowitego unicestwienia; w powietrze poleciały drzazgi, a Koral całą swą niemałą masą plasnął o podłogę, głową lądując na płóciennym worze jakiejś pylistej przyprawy i wzbijając tuman rdzawego kurzu. Rzucone przez zaciśnięte zęby przekleństwo zagłuszył perlisty śmiech Gołębicy, która wyglądając zza krawędzi lady zaśmiewała się do łez na widok obolałego i niezdarnie gramolącego się z ziemi mężczyzny.

- I kto tu powinien uważać na swoją dupę?! - zawołała triumfująco, kiedy już zdołała nieco opanować wesołość. Nie nacieszyła się jednak długo zwycięstwem; Koral z zadziwiającą zręcznością rzucił się do przodu i siłą ściągnął ją do parteru, dokumentnie rozwalając worek, na którym półleżał i brudząc wszystko wokół czerwonym pyłem. Przez chwilę leżeli tak koło siebie, dysząc i wpatrując się w siebie z złowrogim błyskiem w oku i zaciśniętymi zębami. A potem jedne spragnione usta odszukały drugie, równie spragnione.

Zaś o to, co było dalej, należałoby już zapytać trzech braci Gutierez którzy jeszcze długo, siedząc w magazynie, zmuszeni byli wysłuchiwać namiętnych odgłosów dochodzących zza cienkiej kotary, prowadzącej do części sklepowej.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 27-01-2017 o 17:55.
Autumm jest offline