Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 12:27   #3
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Teraz...




- Jak myślicie chłopcy, rubiny czy szmaragdy? - Fernike spojrzała krytycznie na trzymane w dłoniach kolczyki, przykładając raz jeden, raz drugi zestaw do ucha przed lustrem. Wcześniej wybrana suknia czekała już na wieszaku, ale z biżuterią zawsze miała problem.
- Szafiry. - powiedział miękko Ali, przyglądając się tym zabiegom. Drugi z mężczyzn w pokoju starannie udawał, że Fernike wcale tam nie ma i usilnie starał się nie zwracać na nią uwagi. Być może miało to coś wspólnego z faktem, że oprócz sznura pereł na szyi, szacowna matrona Spiros ubrana była li tylko w kusą, prześwitującą koszulkę nocną, która choć więcej sugerowała, niż odkrywała, to robiła to w bardzo sugestywny sposób.
- Błękit i zieleń? Odważnie... ale stylowo. Niech będą! - Gołębica skinęła głową z uznaniem. Może i środkowy brat Gutierez był momentami lekko... dziwaczny, ale jego talent do dobierania eleganckich kreacji był naprawdę niezwykły jak na kogoś, kto ledwo potrafił czytać i pisać, a jedyną szkołą, jaką ukończył, była brutalna uliczna szkoła życia.

Uporawszy się z tym arcyważnym dylematem, Gołębica delikatnie stuknęła palcami w srebrny dzwoneczek; do garderoby wsunęły się bezszelestnie dwie młode dziewczęta, by pomóc Fernike w ubraniu się. Zaczęły rzecz jasna od rozebrania pani, na co siedzący przy drzwiach i usiłujący się już od dłuższego czasu upić drugi Gutierez, Hakim, westchnął ciężko i jak niepyszny ewakuował się do przylegającego pokoju z cierpiętniczym wyrazem twarzy. Fernike uśmiechnęła się do siebie z lekko złośliwą satysfakcją - uwielbiała wprawiać mężczyzn w zakłopotanie, a dręczenie przydzielonych jej wbrew woli ochroniarzy ostatnio stało się jej ulubioną rozrywką. Nie wątpiła, że Hakim w swoim życiu widział już trochę nagich kobiet, ale za każdym razem kiedy widział długoletnią kochankę swego ojca w bardziej... ekscytującym stroju, peszył się jak dojrzewający chłopiec, przyłapany przez ojca na podglądaniu kąpiącej się służby.

Kobieta rozprostowała ramiona i stanęła w lekkim rozkroku, pozwalając dziewczętom natrzeć jej skórę kilkoma różnymi maściami, olejkami i kremami - w większości wytworami jej własnego alchemicznego warsztatu. Czekając na koniec tych kosmetycznych zabiegów, Fernike spojrzała krytycznie w lustro, oglądając się ze wszystkich stron. Mimo przeszło pięciu dekad życia - imponującego wieku w skażonym świecie, w którym morfa, choroby, głód i przemoc zbierały obfite żniwo - matronie Spiros wdzięku i urody mogłyby pozazdrościć nawet niektóre młódki. Czas odcisnął rzecz jasna na niej swoje piętno, ale zmarszczki i siwe włosy tylko dodawały jej uroku, zamiast go odejmować. Skórę wciąż miała jasną i gładką, piersi duże i pełne a figurę bliską idealnego kształtu klepsydry. Nieprzemijająca uroda była jej bronią i źródłem jej sukcesu; tak jak wojownicy dbali o swoje miecze, ostrząc je i polerując, tak Gołębica podejmowała każdy wysiłek, by jej ciało zachowało piękno i sprawność.

A czasy były takie, że każda, nawet najdrobniejsza przewaga mogła zaważyć na losie wszystkiego, co dla niej było ważne i cenne. Fernike dotychczas zachowywała daleko idącą neutralność w zakulisowych intrygach miasta, ciesząc się wolnością i niezależnością jaką zapewniał jej majątek po zmarłym mężu i nazwisko bogatego rodu; mając tyle, nie musiała babrać się w lepką i cuchnącą materię polityki, przyjmując postawę bacznego obserwatora. Zresztą jej wpływy i powiązania szły często na przekór politycznym podziałom i sympatiom - Gołębica świadczyła usługi tak różnorodnej klienteli, że zajmowanie jakiejkolwiek strony w podjazdowej wojnie o władzę, toczącej się od zawsze w Skilthrze, byłoby nierozsądnym posunięciem z czysto biznesowych powodów.

Ale polityczna mapa miasta, którą Gołębica znała dotychczas dość dobrze, ostatnio przechodziła gwałtowne korekty. Sądząc po ostatnich wydarzeniach i tajemniczych "zniknięciach" kilku kluczowych politycznych graczy, archigos Parwiz Jehuda zaczął gwałtownie konsolidować swoją władzę, okaleczając Radę i próbując siłą narzucić nowe porządki. Atmosfera w mieście była... gorąca, by określić rzecz eufemistycznie, a szalejący anakratoi, usiłujący spacyfikować burzliwe nastroje, tylko dokładali do pieca paliwa. W tej sytuacji, wybuch ulicznej przemocy był po prostu nieunikniony; wrzenie w półświatku osiągnęło takie poziomy, że poszczególne grupy kleftisów zaczęły szlachtować się w ciemnych zaułkach, kierując nawet swoje zakrzywione noże w kierunku tagmaty.

Fernike westchnęła. Ten cały krwawy zamęt musiał zacząć się akurat teraz, kiedy tak bardzo potrzebowała pomocy dwóch wpływowych mężczyzn, którzy stali się właśnie trudno dostępni poprzez bycie w oku cyklonu. Archigos był jednym z nich; Fernike podejrzewała, że dając wolną rękę Syntyche Nekri i jej gończym psom, grododzierżca wypuścił z klatki jadowitą bestię, nad którą nie miał już żadnej kontroli. Anakratoi pozwalali sobie stanowczo na zbyt wiele, ewidentnie korzystając z tego, że wzrok władzy skierowany był gdzie indziej. Knowania tajnych służb dotknęły też pośrednio Fernikę i to właśnie w archigosie Gołębica upatrywała kogoś, kto mógłby pomóc jej w potrzebie i powściągnąć rozzuchwalone ogary. Ale sytuacja stała się tak napięta i niejasna, że póki co, bliższe kontakty z najwyższą władzą Skilthry nie wchodziły raczej w grę, jeśli Gołębica pragnęła zachować swój specjalny, neutralny status wśród miejskich klik i koterii. Drugim mężczyzną, z który musiała przebywać na dystans - co było o wiele bardziej bolesne niż w przypadku Parwiza - był jej wieloletni kochanek, przyjaciel i partner w interesach, Koral Gutierez. Przemytnik, diler i szemrany biznesmen, Koral dotychczas starał się nie wychylać głowy zbyt wysoko, by jego interesy mogły iść dyskretnie i sprawnie; teraz jednak, kiedy ulice zaczęły spływać krwią, pojawili się tacy, którzy mieli ochotę na przejęcie intratnego biznesu... i to w zdecydowanie mało finezyjny sposób. Dlatego za Gołębicą plątało się teraz trzech synów Korala, przekonanego o tym, że Brown wyciągnie swoje mordercze szpony też w jej kierunku. A sam Gutierez rozpłynął się w powietrzu, zaszywając się w tylko sobie wiadomej szczurzej norze czy innej przemytniczej kryjówce. Tak więc na horyzoncie zbierała się nielicha burza, a Gołębica jak na złość nie miała za sobą solidniejszego wsparcia.

- Kyrie...? - z niewesołych rozmyślań wyrwał ją cichy głos służki. Zatopiona w myślach Fernike nie zauważyła, że zabiegi pielęgnacyjne dobiegły końca, i stała przez chwilę znieruchomiała jak posąg, ku lekkiej konsternacji dziewcząt.
- Już, kochanie. Jestem gotowa. - Gołębica uśmiechnęła się promienie. Z pomocą służek ubrała swoją "zbroję", jak nazywała w żartach cały komplet halek, gorsetów, krynolin i innych elementów garderoby niezbędnych, by oszałamiać nie tylko urodą, ale także strojem. Całość prezentowała się jak zwykle doskonale, sprawiając że mężczyznom zwykle opadały szczęki, a kobietom podnosiła się w gardle żółć. Zadowolona z efektu Fernike poćwiczył jeszcze kilka uwodzicielskich i słodkich minek przed lustrem, a potem w użycie znów poszedł srebrny dzwoneczek.

Służebne dziewczęta zniknęły; Gołębica przeszła z garderoby do swojego gabinetu, gdzie czekał już młodziutki, bardzo przejęty swoją rolą goniec, kątem oka zauważając, jak Hakim niechętnie wyłazi ze swojego ukrycia i wlecze się za nią.
- Przekażesz w moim imieniu, że bardzo, ale to bardzo żałuję, że nie mogę zjawić się wieczorem osobiście, ale zapraszam na rozmowę w ciągu najbliższych dni. Zapamiętasz? - kobieta wręczyła szczonowi starannie zawinięty pakunek i liścik z adresem. Na sekretarzyku czekał jeszcze jeden list przygotowany do wysłania, ale ten musiał być wysłany bardziej... dyskretnymi kanałami, by tak rzec. W końcu fakt, że koresponduje ze wygnaną z miasta pod zarzutem szpiegostwa Wroną, gdyby ujrzał światło dzienne, mógłby spowodować niemało problemów, których na razie Gołębica wolała uniknąć. Wysyłany przez gońca pakuneczek też był w pewien sposób kompromitujący... choć zdecydowanie bardziej dla odbiorcy, niż dla nadawcy; znajdujący się w środku alchemiczny specyfik na męską niemoc w małżeńskim łożu nie był niczym zakazanym per se, ale skojarzony z nazwiskiem możnej rodziny, dla której był przeznaczony, mógłby narobić wiele zamieszania natury "wizerunkowej" i stać się źródłem niekończących się, prześmiewczych plotek. Gołębica słynęła nie tylko ze swoich alchemiczno-aptekarskich talentów, ale także dyskrecji; dlatego razem z gońcem z mieszkania zniknął Ali, mający przypilnować, by przesyłka po drodze nie dostała się niepowołane ręce.


* * *

Nie mając żadnych poważniejszych planów aż do wieczora, i nie chcąc wyściubiać nosa na brudne i niebezpieczne ulice, Fernike popołudnie spędziła w domu, uczciwie dzieląc czas pomiędzy beztroskie leniuchowanie, podjadanie słodyczy, czytanie traktatów alchemicznych, napisanie kilku listów i wysłuchanie kameralnego koncertu młodego, utalentowanego minstrela. Gołębicę kusiło nielicho, by sprawdzić czy długie, szczupłe palce muzyka z taką samą czułością potrafią pieścić coś innego, niż tylko pękatą lutnię, ale szybko topniejąca, odmierzająca czas świeca dyskretnie przypomniała jej o tym, że do wieczornego przyjęcia zostało niewiele czasu. A przecież Fernike nie mogła pojawić się na proszonym spotkaniu w tym samym stroju, w jakim chodziła po domu; cały długi rytuał kąpieli, ponownego nacierania pachnidłami, ubierania się i dobierania biżuterii powtórzyć trzeba było od nowa, co skutecznie uniemożliwiało bardziej przyjemną konsumpcję pozostałego czasu...


* * *

Gotowa do wyjścia i wyglądająca jeszcze bardziej oszałamiająco niż rankiem, Fernika siedziała w zaciszu swojego gabinetu, czekając aż przybędzie powóz, który miał zabrać ją na wyczekane przyjęcie. Palce kobiety wygrywały niespokojną melodię na polerowanym drewnie biurka; mimo spokojnej, pogodnej twarzy, Gołębicę od środka żarło zdenerwowanie i jakiś nie dający się do końca wytłumaczyć niepokój. Nie bała się samej imprezy; bywanie "na salonach" było jej naturalnym żywiołem i z zapałem uprawianą rozrywką. Bywała częstym i wdzięcznym gościem w wyższych sferach, i nawet fakt, że spotkanie organizowane było przez igetisa Borisa Spirosa, brata jej zmarłego męża, nie mącił jej spokoju. Choć Fernike nosiła od dawno nazwisko tej bogatej rodziny, okoliczności w jakich weszła do familii sprawiały, że z resztą rodu łączyły ją poprawne, choć oficjalnie chłodne stosunki. Ale zaproszenie przyszło bezpośrednio od głowy rodu, więc najwidoczniej sprawa była na tyle ważna, że igetis potrzebował pełnej reprezentacji rodziny i wszystkich zasobów, jakich mógł użyć.

Bo co do celu całego tego balu Gołębica nie miała wątpliwości. Tylko skończony utracjusz, ślepy i głuchy na panującą w Skiltrze atmosferę, mógłby wpaść na tak ekstrawagancki pomysł jak zorganizowanie eleganckiego, proszonego przyjęcia w chwili, kiedy spora część arystokratów polis dosłownie walczyła o życie. Boris ani utracjuszem, ani ślepcem bynajmniej nie był; Gołębica wiedziała więc, że pod pozorem miłego spędzania czasu w bezpiecznych wnętrzach rodowej rezydencji odbędzie się polityczny targ, na którym mniejsze i niezaangażowane dotychczas w główny nurt wydarzeń rody będą omawiały strategię działania i zastanawiały się, na kogo z Rady postawić w najbliższym czasie.

I tu właśnie leżało źródło jej lęków. Bezuchy Robinden Darkberg, jej chimeryczny i niepewny, ale jednak sojusznik, zamilkł tajemniczo w ciągu ostatnich dni. Chodziły nawet plotki - w które Gołębica nie chciała wierzyć - że został aresztowany przez anakratoi i osobiście zamęczony na śmierć przez Syntyche. Cokolwiek jednak by się nie stało, oczekiwać go na nadchodzącym spotkaniu byłoby niebezpieczną naiwnością... za to z całą pewnością mógł pojawić się tam zięć Fernike, Jagon Minskin. Ambitny i przebiegły oficer uczynił więcej niż wystarczająco, by uczynić z siebie osobistego wroga Gołębicy i stać się osobą, której Fernike najbardziej ze wszystkich nie chciałaby oglądać... żywej. Ale trzeba było grać takimi kartami, jakie los rozdawał; Gołębica miała wrażenie, że jakiś podły szuler wyjął z jej talii wszystkie asy, zostawiając w niej same blotki, a wszyscy pozostali mają na rękach pełen kolor. Cóż, zawsze mogła blefować...

Otrząsnęła się i uspokoiła ręce. Nie z takich kłopotów wychodziła cało, a nawet na swoje. Wystarczy tylko zachować trzeźwość umysłu i nie tracić z oczu założonego celu.

- Samil, kochanie... - powiedziała miękko, zwracając się do stojącego przy oknie ochroniarza - Na pewno masz coś na nerwy, prawda? Uratujesz rozhisteryzowaną damę w potrzebie? - uśmiechnęła się, puszczając oczko.

Mężczyzna kiwnął głową, podchodząc bliżej. Wyglądał jak portowy zbir, którego lepiej nie spotkać w ciemnej uliczce; oszpecona twarz i masywna, zwalista sylwetka osiłka ostro kontrastowała z eleganckim, wręcz fircykowatym ubiorem, jaki nosił. Trzeci Gutierez był najbardziej podobny do Korala, zarówno pod względem wyglądu, jak i usposobienia. Dlatego właśnie Gołębica wolała jego zabierać jako przyboczną straż w miejsca wymagające taktu i dyskrecji, zamiast ochlaptusa i kleptomana Hakima czy niezrównoważonego sadysty Alego. Samil wyciągnął z kieszeni aksamitnej kamizelki małe, pięknie rzeźbione kościane pudełeczko i pasującą do niego rurkę. W środku znajdował się biały, krystaliczny proszek; mężczyzna sprawnie usypał z niego cienką linię na blacie i podał Gołębicy rurkę. Sam wziął odrobinę substancji w palce i starannie wtarł w dolną wargę. Otrząsnął się jak po zimnej kąpieli; jego oczy zalśniły, a na skórę wypełzł lekki rumieniec. Narkotyk musiał być pierwszej mocy.

Fernike wciągnęła proszek i odchyliła głowę do tyłu, czując jak śluzówka boleśnie obkurcza się i wysycha; od zatok rozeszło się jej po twarzy nagłe uderzenie ciepła, jakby nieostrożnie otworzyła drzwiczki nagrzanego pieca. Nieprzyjemne odczucia trwały jednak moment; po chwili Gołębica z ulgą wypuściła z płuc powietrze, czując jak narkotyk zaczyna działać. Strach zniknął, zastąpiony poczuciem kontroli i siły; świat wokół wyostrzył się, zyskując na szczegółach i głębi, a myśli kobiety zaczęły szybciej i jaśniej krążyć, odrywając umysł od przyziemnych trosk. Za to euforyczne pobudzenie trzeba będzie zapłacić nocą pełną ciężkich snów i fizycznym osłabieniem następnego dnia, ale na tą chwilę ważniejsze było, że Fernike czuła z całą pewnością, że cokolwiek by się nie stało w ciągu nadchodzących godzin, na pewno da sobie z tym radę. Wręcz nie mogła się doczekać, by zmierzyć się teraz z problemami, które jeszcze chwilę temu wydawały się ją przerastać...

* * *

W chwili, kiedy wsiadała do czekającego pod jej kamienicą przysłanego powozu, nad Skilthrą zaszło słońce, pogrążając miasto w ciemnej chmurze mroku.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 27-01-2017 o 17:58.
Autumm jest offline