Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 19:10   #10
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca poderwała się i ruszyła w jego kierunku. Na korytarzu, dołączyła do niej wyraźnie rozbudzona Gilla. Przed karczmą, nieco dalej za szopą, rosło drzewo, chociaż może słowo „rosło” to przesada. Było bardziej zniszczone, zaś swoim wyglądem różniło się od normalnego drzewa tak, jak owa karczma od porządnej gospody.

Przed karczmą przy drzewie stał jeden ze służących Agnese. Dłoń jego otwarta, nawet rozczapierzona dotykała kory, zaś z jej środka wychodziła niedługa, cienka gałąź wyglądało to tak, jakby mężczyzna podszedł do drzewa oraz po prostu nabił swoją dłoń na gałązkę, przesunął z parę cali i nagle się zorientował, że boli. Jednakże było to bezsensowne. Jakżeby ktoś mógł nabijać własną dłoń, zaś dostrzec ten drobny fakt, kiedy wszystko się nabiło. Mężczyzna patrzył jakimś dziwnym wzrokiem, jego twarz wyrażała ból, dłoń drżała.
- Pomocy – szeptał. - Pomocy! - jego głos rósł do krzyku, później ponownie ściszał swoje słowa. Miał opuszczone spodnie, zaś jego doskonale widoczna męskość uniesiona była, jakby niedawno zaczął się zabawiać.

Obok niego stała nastoletnia dziewczyna, córka gospodarza karczmy. Ona stała niczym zaczarowana, jej usta ruszały się, ale jakby nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Miała rozwichrzoną bluzkę, pasiastą spódnicę odrzuconą gdzieś na bok, wszakże jej tyłek i łono osłaniała lniana, sięgająca kolan halka. Trzewiki oraz pończochy także leżały gdzieś na boku. Ewidentnie właśnie zaczęli się zabawiać, kiedy stało się nieznane coś.

- Gilla, Borso zabierzcie stąd wszystkich. - Wampirzyca podeszła do drzewa. Nie zrobiła jednak nic, póki nie była pewna, że została sama z dwójką ludzi. Spojrzała na mężczyznę, chwytając jego twarz w swoją dłoń.
- Spokój. - Z jej ust padł rozkaz. - Co tu się wydarzyło?

Mężczyzna nagle zmartwiał, jakby utracił ową część własnej woli, która odpowiadała za krzyk. Otworzył usta i głosem wypranym z wszelkiej emocni odrzekł.
- Paani, caałoowaaliiśmyy się, aa wteedyy naabiłeem swojąą dłooń na gaałąązkęę - powiedział kretyńską oczywistość przeciągając słowa, niczym ktoś, kto stoi na środku wąwozu wzywając echo. W ciemną noc brzmiało to wręcz upiornie. dobrze, że nikt tego nie słyszał, bowiem ghule wykonały rozkaz Agnese.

- Sam nabiłeś się na gałązkę? - Wampirzyca obejrzała się na córkę karczmarza. - Nie wiedziałam, że “całowanie” wymaga pozbawiania garderoby drugiej strony? - Nie odwracając się do mężczyzny. - Opowiadaj dokładnie co i jak.
- Miraa podeszła ze mną tutaaj - zaczął opowiadać dokładniej. Widać było, że lecą z jego oczu łzy bólu, ale usta nie drgnęły odpowiadając na pytanie. - Dałem jej talaraa, a potem zaaczęęliśmyy sięę całowaać. Prawąą rękę położyyłem na jeej cyyckach i zacząąłem śiąągać jej kooszuliinę. Onaa zrzuciłaa swoje ubraniee i ściągnęęła mii spoodnie. Właśniee wkładałem jej rękęę pod halkęę, żebyy sięę doo nieej dobrać, kieedy pomyślałem, żee poowinieenem nabić łaapskoo na gałąąź. Zroobiłeem to, wtedy onaa zaczęęła krzyczeć - krew spływała pod dłoni mężczyzny., docierała do łokcia, potem zaś kropla za kroplą odrywała się pędząc ku trawie, gdzie stworzyła już niezła kałużę. Wedle wampirzycy było tam już koło solidnego litra.
- Gilla. - Głos wampirzycy był cichy, jednak ghulica momentalnie pojawiła się obok. - Zabierz tą dziewczynę do mojego pokoju, zaraz tam przyjdę.

Dopiero gdy została sama z mężczyzną, sięgnęła do jego ręki i bez większej trudności wyrwała ją z gałęzi. Sługa momentalnie stracił przytomność. Agnese trzymając jego dłoń zalizała rany, by ten się nie wykrwawił. Roznoszący się wokół zapach krwi pobudzał jej apetyt. Rozejrzała się po okolicy… wyglądało trochę tak jakby ktoś pilnował dziewczyny. “Pomyślał, że powinien nabić łapsko na łapsko na gałąź”. Wampirzyca rozejrzała się po okolicy. Ktoś namieszał w głowie jej słudze,a to nie wróżyło nic dobrego. Nocny wiatr poruszał gałęziami drzew. Na jednej właśnie, na dębie, kilka metrów nad gruntem, siedziało kilka srok, które przypatrywało się ciekawe, co Agnese robi. Były to jedyne ptaki na tym drzewie. Na innych siedziały słowiki oraz inne nocne ptactwo, ale na tym rozłożystym dębie pyszniło się tylko kilka srok. Ćwierkały coś tam do siebie po ptasiemu, takim dziwacznym chropowatym świergotem, który wywoływałby drżączkę każdego normalnego człowieka. Agnese jednak normalna nie była, więc rejestrowała jedynie nieprzyjemny dźwięk. Oprócz tego nikt nie podglądał jej. Nawet służba, która wyszła z Agnese, zabrana przez Gillę siedziała wewnątrz.

Ptactwo… nie przypominała sobie by, któryś ze znanych jej wampirów kontrolował zwierzęta. Ruszyła na powrót do karczmy. Mijając w przejściu Borso, poleciła mu by zajął się nieprzytomnym sługą, sama ruszyła w stronę swojego pokoju. Gilla czekała tam na nią razem z rozebraną Mirą. Wampirzyca zajęła miejsce za biurkiem.
- Przekaż wszystkim moje polecenie. Nikt, ma samotnie nie opuszczać karczmy. Niech Willa sprawdzi, czy ptaki siedzące na dębie nieopodal to te, które nas “śledziły”.

Gdy ghulica skłoniła się i wyszła by wykonać polecenia, Agnese skupiła się na córce kramarza.
- Opowiedz mi swoją wersję. - Znów wydała rozkaz, teraz jednak jej ton był spokojny, nawet zachęcający. - Mów prawdę.
- Najjaśniejsza pani - widać było, że córka karczmarza się boi, ale Agnese potrafiła otwierać ludzkie serca i nawet ci, którzy się jej początkowo obawiali, bywali zdobyci jej łaskawością. - Ja zajmuję się obsługą mężczyzn, jeśli potrzebują z niej korzystać. Ojciec przygotowuje wszystko, matka sprząta oraz gotuje, ja zaś zajmuję się ich ciałami, jeśli mają ochotę. Każdy musi pracować, żeby karczma się utrzymała. Tamten mężczyzna zapłacił mi talara - całego srebrnego talara - podkreśliła, widocznie jej stawka wynosiła sporo mniej
- Dlatego właśnie wyszliśmy. Karczma jest pełna, zaś tutaj był spokój. Nagle usłyszałam jakiś … świergot ptaków, ale taki dziwny i wtedy on jakby zostawił mnie podszedł do drzewa i zaczął nabijać … - urwała przerażona kompletnie - … własną rękę. Widziałam, jak sapie z bólu, ale robi to dalej. Drugą ręką sobie pomagał, kiedy mu słabiej szło, zaś stałam niczym … nie mogłam się ruszyć, aż nagle krzyknęłam. Krzyknęłam. Jakby mnie puściło. Och - dziewczyna zaczęła szlochać, widać było autentyczne przerażenie.

Wampirzyca odsunęła się od biurka i wskazała miejsce przed sobą.
- Już wszystko dobrze, podejdź.

Gdy dziewczyna znalazła się przed nią, dała jej znak by przyklękła. Dla tak prostej dziewki kobieta taka jak Agnese musiała być niczym bóstwo. Przyklękła przed nią i wpatrywała się w wampirzycę z zachwytem. Powoli zaczęła gładzić jej twarz. Uroczą, choć nieszczególnie piękną.
- Nie zrobiłaś nic złego. Zapłacił ci dobrze. To byłoby z pewnością bardzo przyjemne. - Jej głos był słodki. Dziewczyna zaczęła wtulać się w jej rękę. Przyjemne ciepło jej rozgrzanego emocjami ciała sprawiało wampirzycy nawet odrobinę przyjemności. Uśmiechnęła się, a na ten widok Mirze zalśniły oczy. Przysunęła się do wampirzycy.
- Byłaś bardzo grzeczna. - Wampirzyca chwyciła jej twarz w obie ręce, gdy dziewczyna, zaczęła się ocierać piersiami o jej kolana. Ich oczy spotkały się.
- Byłoby wam cudownie gdyby tylko nie nabił się na ten gwóźdź. To się zdarza. Mężczyzna z miasta, na wsi… oni są zawsze tacy nieporadni. - Dziewczyna uniosła się, niemal siadając na kolanach wampirzycy. Jej piersi prawie ocierały się o piersi Agnese. Mruczała i przytakiwała ruchem głowy, jednak tak by nie przerwać kontaktu wzrokowego.
- Wynagrodzę ci ten nieprzyjemny widok odrobiną przyjemności, co ty na to? - Dziewczyna poderwała się, pocałowała wampirzycę przylegając do niej całym ciałem. Jej oddech nawet nie był najgorszy. Najwyraźniej karczmarka nauczyła córkę rzuć miętę. Jednak dla Agnese liczył się tylko jej gorąc i pulsowanie jej wypełnionych vitae warg. Wampirzyca oderwała jej usta i pochyliwszy jej głowę, pocałowała szyję. Dziewczyna wiła się w jej rękach. Wtedy wgryzła się w jej szyję. Jeszcze piła gdy u drzwi rozległo się pukanie. Mira osunęła się w jej rękach. Na jej zarumienionej twarzy gościł uśmiech. Wampirzyca ułożyła ją u swoich nóg.

- Wejść.
Do pokoju wsunęła się Gilla. Na chwilę zatrzymała się zerkając na leżącą na podłodze córkę karczmarza. Apetyt jej Pani tylko rósł wraz z czasem jaki jej służyła.
- Pani, Willa chciałaby cię zobaczyć.
- Dobrze. Zabierz to dziecko. Powiedz, że zasłabło z emocji. - Wzrok wampirzycy był skupiony na jakimś punkcie za oknem.
Kobieta skłoniła się, podeszła i bez większego wysiłku podniosła dziewczynę.

- Zaraz wobec tego przyślę najemniczkę.
Wampirzyca odprawiła ją ruchem dłoni.
 
Aiko jest offline