Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2017, 22:17   #10
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Powinniście zabrać zwłoki waszego kapłana z ulicy, póki nie zajęły się nimi bezpańskie psy.

Pogrążony w czarnych obrazach kłębiących się w jego głowie mężczyzna, zamrugał kilkakrotnie jakby dopiero po chwili przypominając sobie o obecności gwardzistki. Gdy sens jej słów doszedł do niego, zwrócił się do Malcolma.

Poszukaj kilku uczniów i przynieście jego ciało — nakazał, a chłopak natychmiast ruszył korytarzem prowadzącym w głąb świątyni. Starszy kapłan natomiast zwrócił się do kobiety.— Najmocniej dziękuję w imieniu całej świątyni za pomoc — rzekł, jakby zasługi Gwendolen w tej sprawie były niezwykle wielkie.

Niech się pospieszą. Na miejscu ktoś czeka i pilnuje — Gwendolen popędziła mnichów.

Zapewniam, że zajmiemy się tym jak najszybciej — zapewnił kapłan. Przyjrzał się Gwendolen uważnie, po czym zasępił się na moment. — Cieszy mnie, że w mieście pozostał ktoś ze starej gwardii. Nowa władza wcale nie dba o nasze problemy. Swoją drogą, już wkrótce ma wyruszyć mała grupa, która ma zbadać co się stało z kapłanami na wyspie na Srebrnym Jeziorze. Najemnicy oczywiście nie chcieli kiwnąć ku temu palcem, ale może pani zechce dołączyć? Obiecujemy spore wynagrodzenie.

Gwardia jest wyłącznie na usługach króla — odpowiedziała zwięźle, samej w to do końca nie wierząc.

Nie ma już króla… jest uzurpator — odparł posępnie kapłan.

Nie chcąc odpowiadać, Gwendolen stała w milczeniu, utrzymując niezręczną ciszę. Czekała, aż zbiorą się mnisi i będzie mogła odprowadzić ich na miejsce zbrodni. W międzyczasie przyglądała się galerii zegarów, które wystukiwały sekundy, wisząc w artystycznym nieładzie.

Sądziłem, że zadaniem gwardii było pomaganie mieszkańcom miasta — powiedział po dłuższej chwili kapłan. Cała jego serdeczność w jednej sekundzie przerodziła się w jawną niechęć. — Ale najwidoczniej, pod nowym dowództwem całkiem zmieniliście nastawienie do swojej pracy. Dziękuję za przyprowadzenie Malcolma, ale ciałem naszego brata będziemy w stanie zająć się sami. Nie ma potrzeby by marnowała Pani na nas swój cenny czas.

Nie liczę na inne nastawienie. Zmienicie zdanie, kiedy wróg ponownie przyjdzie podrzynać wam gardła. Wtedy wszyscy znowu kochają gwardię. Róbcie co do was należy, a ja będę robiła, co jest moim obowiązkiem. W tej chwili doglądam tej sprawy, czy wam się to podoba, czy nie. Powiedzcie mnichom, że czekam przy bocznym wejściu.

Nie miała ochoty słuchać wywodów kapłana, który zdawał się niewiele orientować w świecie spoza swojej alkowy. Nie wypadało jednak zwracać duchownemu uwagi, więc zwyczajnie odwróciła się i wyszła.

Na zewnątrz nie musiała długo czekać. Już po kilku chwilach drzwi otworzyły się, zza których wyszedł Malcolm w towarzystwie dwójki innych kapłanów. Ich nieprzychylne spojrzenie dosyć jasno powiedziały Gwen, że przed wyjściem ucięli sobie z pewnością krótką rozmowę ze starszym kapłanem. Niemniej to wcale nie zraziło gwardzistki. W milczeniu ruszyła z nimi z powrotem na ulicę, gdzie zostawili ciała.

Powrót minął im dosyć szybko w grobowej ciszy. I dzięki temu zdolni byli zawczasu usłyszeć ponowne zamieszanie, które ponownie wybuchło w tym samym miejscu. Żywszym krokiem Gwendolen przekroczyła zakręt, by jako pierwsza mogła rozeznać się w sytuacji.

Bierzcie te cztery cholerne, martwe psy, a od kapłana wara — najpierw usłyszała głos topornika, który stał naprzeciw trójki uzbrojonych mężczyzn. Po dosyć niechlujnym wyglądzie i pełnym rynsztunku Gwendolen zgadła, że byli oni najemnikami. Najwyraźniej młodzieniec, którego wysłała po pomoc naprawdę wykonał powierzone mu zadanie… Na swój sposób.

Jeszcze jedno słowo, a będzie trzeba sprzątać stąd kolejnego trupa — rzekł nadzwyczaj spokojnie jeden z najemników.

Atmosfera zrobiła się wyjątkowo napięta. Gwen dostrzegła, że ręce wszystkich zebranych znalazły się na rękojeściach broni. Czuła, że wystarczy jedynie iskra by wszyscy rzucili się sobie do gardeł.

Gwendolen natychmiast weszła pomiędzy ludzi raczących się słownymi przepychankami, nie zważając, że stawia się na pierwszej linii ewentualnego ataku.

Spokój — zwróciła się bardziej w stronę najemników, niż topornika — nie potrzeba nam kolejnego trupa. Kapłani przyszli po swojego brata, wy zabierzcie resztę. Ktoś musi to sprzątnąć, truchło nie może walać się po ulicach. Chłopak dobrze zrobił, pilnował, żeby nikt się nie zaopiekował zmarłymi i ich dobytkiem.

Najemników zaskoczyło nagłe wtargnięcie między nich gwardzistki. Wysłuchawszy jej słów spojrzeli po sobie najpierw niepewnie, a po chwili na twarzy jednego z nich pojawił się uśmiech.

Dobrze zrobił, co? No, naprawdę wzorowi obywatele z was — starał się mówić z powagą, jednak uwadze Gwen nie uszła podszyta pod tymi słowami kpina. — A więc skoro tak się rwiecie do tych trupów, to z chęcią pozwolimy wam się nimi zająć. A nawet popilnujemy, by nikt wam nie przeszkadzał w czasie drogi do świątyni Freatusa.

Tymczasem za plecami Gwen kapłani zaczęli już zbierać ciało swojego brata, chcąc najwyraźniej jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca.

Zachowaj głupie komentarze na czas po służbie. Wasz człowiek, wasz problem. Chłopak i ja idziemy z kapłanami.

Oho, prawdziwy gwardzista się odezwał — mruknął stojący z boku najemnik, postępując krok naprzód.

Kapłani sobie poradzą — stwierdził ten stojący najbliżej Gwen, rzucając pytające spojrzenie na kapłanów, którzy nieco poddenerwowani pokiwali głowami. Dwoje z nich podniosło ciało, zaś trzeci wyciągnął kilka monet i wcisnął je topornikowi do ręki. — A ty nie zapominaj do kogo mówisz. Powinnaś być wdzięczna, że Sezer nie wysłał cię razem z resztą tej twojej tchórzliwej bandy na granicę, byś tam gniła z nimi. Naszym się zajmiemy, ale truchła psów też trzeba odnieść kapłanom do spalenia. “Truchło nie może walać się po ulicach”, mówiłaś przecież, co nie?

Jeszcze chwila, a posiekam ich na kawałki — szepnął topornik za plecami Gwen.

Pies Gwen zawarczał i zniżył pozę, szykując się do obrony właścicielki, kiedy tylko zauważył ruchy najemników. Powiada się, że zwierzę wyczuwa antypatie właściciela i jeżeli była w tym prawda, pies serdecznie nie cierpił ludzi Sezera.

Na granicy przynajmniej robiłabym coś użytecznego, w przeciwieństwie do was. Może odrobina dyscypliny na froncie by się wam przydała — chwyciła psa za obrożę, żeby powstrzymać go przed zrobieniem czegoś głupiego, chociaż nie jego wina, że do tego właśnie został wytresowany. — Radzę nie drażnić mojego psa. Jestem cierpliwa, ale za niego nie ręczę. Odsuńcie się i dajcie nam przejść.

Ty zarozumiała suko — warknął przysadzisty najemnik, który wcześniej postąpił krok w jej stronę. Cała trójka niemal jednocześnie dobyła bronie. Gwendolen zbyt późno zorientowała się, że cierpliwość tych łotrów nie jest zrobiona ze stali. A teraz nie pozostało jej nic innego jak stawić im czoła.

Za swoimi plecami kobieta usłyszała podniecony rechot Gauthiera oraz uciekających w popłochu kapłanów. Natychmiast spuściła psa, który powinien rzucić się na najbliższego napastnika. Wskazała dłonią w swoją lewą stronę, kierująć się w prawo; był to sygnał dla Gauthiera, żeby zajął się tamtą połową jeśli chce i nie plątał jej pod nogami. Dobyła miecz, ścisnęła go w obu dłoniach i ruszyłą na swoją połowę, rąbiąc bezlitośnie, póki pies szarpał się z jednym z najemników.

Rozpoczęła się walka. Ignorując wszystko dookoła najemnicy rzucili się na Gwen równocześnie. Gwardzistka prędko została zepchnięta do defensywy, nie będąc w stanie poradzić sobie z naporem wrogich sił. Poczuła jak ostrze miecza przeszywa jej bok, z którego zaczęła cieknąć krew. Nie mogła jednak ubolewać nad tym zbyt długo, gdyż musiała bronić się przed kolejnymi atakami. Byłaby bez szans, gdyby nie wsparcie w postaci psa bojowego i topornika.

Zwierzę znalazło wreszcie dogodną okazję, by skoczyć na przysadzistego najemnika. Kły z pewnością rozdarły by krtań swojej ofiary, gdyby ten nie zasłonił się w porę ręką. Jednak nawet utwardzany, skórzany pancerz nie mógł się mierzyć z morderczą siłą, z jaką pies wgryzł się w jego ramię. Najemnik krzyknął… Tak samo jak jego towarzysz, który nie był w stanie radzić sobie z naporem ataków topornika. Gauthier śmiał się, raz po raz machając swoim toporem.

Każdy skupił się na swoim przeciwniku, dzięki czemu Gwendolen w końcu mogła przejść do ofensywy. Nieprzerwanie napierała na swojego wroga, nie dając mu najmniejszej okazji do kontr ataku. Gwardzistka poczuła, że teraz nadeszła szansa dla niej… I wtedy niespodziewanie usłyszała rozpaczliwe zawodzenia swojego psa. Z przerażeniem dostrzegła swojego pupila leżącego nieruchomo na ziemi, ze sterczącym w boku mieczem przysadzistego najemnika.

Przez troskę o swoje zwierzę, wojowniczka na krótki moment odwróciła swoje spojrzenie od najemnika. Prędko zrozumiała swój błąd, jednak było już za późno. Nagle wszystko dookoła spowite zostało w mroku.
 
kinkubus jest offline